Pięć tysięcy zwolenników Komunistycznej Partii Ukrainy przemaszerowało w ulicami Kijowa. Pochód zorganizowany z okazji Święta Pracy stanowił okazję do protestu przeciwko oligarchom, którzy - jak podkreślano - opanowali Ukrainę.
Komuniści rozpoczęli swój marsz od pomnika wodza rewolucji bolszewickiej Włodzimierza Lenina. Następnie, prowadzeni przez doboszów i przywódców KPU, przeszli główną ulicą Kijowa, Chreszczatykiem.
"Żelazną miotłą wymieciemy z Ukrainy oligarchów!" - głosił jeden z transparentów KPU, która należy do koalicji rządowej, zdominowanej przez skupiającą oligarchów ze wschodnich, przemysłowych regionów kraju Partii Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza.
Na innym transparencie, niesionym podczas marszu, widniał napis: "Popieramy bratnią Białoruś i prezydenta-patriotę Łukaszenkę". Niedawno Łukaszenka ostro skrytykował władze Ukrainy, zarzucając im służalczość wobec Brukseli, oraz użył wobec nich określenia - wszawe.
Łukaszenka powiedział to, komentując swą nieobecność na uroczystościach 25-lecia katastrofy elektrowni atomowej w Czarnobylu, gdzie - według wcześniejszych zapowiedzi - miał się spotkać z Janukowyczem i prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem.
Według ekspertów Łukaszenka nie przyjechał do Czarnobyla, bo obraził się, że Ukraina ugięła się wcześniej przed nieoficjalnym ultimatum Jose Manuela Barroso. Przewodniczący Komisji Europejskiej miał powiedzieć, że pojedzie do Kijowa na międzynarodową konferencję jeśli nie będzie na niej prezydenta Białorusi.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24