Osiem młodych osób zostało zastrzelonych przez niezidentyfikowaną grupę zbrojną w południowo-zachodniej Kolumbii - podały tamtejsze władze. Zbrodnia ma związek z handlem narkotykami. To kolejne takie zdarzenie w ciągu tygodnia w Kolumbii.
Do masakry w prowincji Narino, w pobliżu granicy z Ekwadorem, doszło w sobotę około północy - podały siły zbrojne w oświadczeniu. W okolicy od lat odnotowuje się rosnącą obecność członków Narodowej Armii Wyzwolenia (ELN), obecnie największej grupy partyzanckiej w kraju.
Napastnicy mieli na sobie kominiarki, posiadali także - jak donosi policyjne źródło - broń dalekiego zasięgu. Lokalna policja poinformowała media, że bada, czy masakra była wynikiem konfrontacji między nielegalnymi gangami i dodała, że jeden z aresztowanych rannych był przywódcą południowo-zachodniego frontu ELN.
Gubernator Narino, Jhon Rojas, poinformował o wtargnięciu "uzbrojonych ludzi" w ramach "rozlewu krwi", który, jak dodał, spowodował "ponad 20 zabójstw w ciągu dwóch miesięcy w Samaniego", mieście znajdującym się w strategicznym punkcie przemytu kokainy, której produkcja na tym obszarze kraju w ostatnim czasie wzrosła.
Prezydent zapewnia: znajdziemy sprawców
Prezydent Kolumbii Ivan Duque potępił atak na Twitterze. Napisał, że "wysoko postawieni urzędnicy policji i wojska są w drodze do rejonu, w którym doszło do zbrodni". Jak dodał: "Znajdziemy sprawców".
Zbrodnię potępiła też organizacja Human Rights Watch, która broni praw ludzi na całym świecie.
Handel narkotykami napędza trwający od dziesięcioleci konflikt wewnętrzny w Kolumbii, w wyniku którego zginęło już ponad 260 tysięcy osób, a miliony wysiedlono.
Trzy masakry w ciągu tygodnia
To kolejne takie zdarzenie w ciągu tygodnia w Kolumbii.
8 sierpnia nad ranem, w tej samej prowincji Narino, zastrzelono dwójkę nastolatków w wieku 12 i 17 lat, którzy szli do szkoły. Jak podają media, przechodzili przez strefę walk grup paramilitarnych.
Trzy dni później, we wtorek 11 sierpnia, znaleziono ciała piątki dzieci w wieku od 14 do 15 lat. Byli torturowani i zostali zamordowani w dzielnicy Llano Verde w południowo-wschodniej części miasta Cali, gdzie od lat odnotowywano konflikty między gangami przemytników narkotyków. Władze nie wyjaśniły, co się stało, ale hipotezy obejmują próbę rabunku, porachunki między gangami i karę za odmowę rekrutacji do organizacji przestępczych.
W czwartek rodziny ofiar zorganizowały pogrzeb, który został przerwany najpierw przez lekarzy sądowych, a następnie przez wybuch granatu, który został zdetonowany na komisariacie w okolicy i ranił sześć osób.
Źródło: tvn24.pl, Reuters, BBC