Dobrowolnego samospalenia, w akcie zwanym "sati", dokonała 75-letnia kobieta w środkowych Indiach. Zginęła w sobotę po tym, jak rzuciła się na stos pogrzebowy swojego męża.
Policja podejrzewa, że żaden z trzech synów kobiety, obecnych na ceremonii w stanie Ćhattisgarh nie próbował zapobiec samospaleniu matki. Policja twierdzi, że w przeszłości kobieta deklarowała chęć zakończenia życia na stosie męża, ale żaden z jej synów nie uprzedził władz o jej zamiarach, choć prawo nakłada taki obowiązek.
Dożywocie za namawianie do sati
Obowiązujące w Indiach prawo mówi, że osobie podżegającej do sati grozi nawet kara śmierci albo dożywotnie więzienie. Za kraty może trafić też każdy, kto bezczynnie patrzy, jak wdowa rzuca się na stos i nie próbuje jej powstrzymać. Kara może dosięgnąć też tego kto namawia do sati lub obiecuje korzyści majątkowe rodzinie kobiety. Do tej pory nikogo w tej sprawie nie aresztowano, ale policja bada rolę synów. Dotąd nie udało się skontaktować z żadnym uczestnikiem ceremonii.
Wolały śmierć na stosie
Korzenie obyczaju zwanego sati nie są do końca znane. O tradycji tej wspomina się m.in. w starożytnych indyjskich eposach Ramajanie i Mahabharacie. W połowie XVI wieku miały miejsce walki z wojskami Babura, założycielem późniejszej dynastii Mogołów w Indiach. Kobiety indyjskie wolały śmierć na stosie wraz z poległymi wojownikami niż zostanie niewolnicami w haremach najeźdźców.
Samo miano sati, które w sanskrycie oznacza "dobra", uzyskiwały kobiety dobrowolnie wstępujące na stos męża. Rytuał ten jest prawnie zakazany w Indiach od 1829 roku, ale nadal popularny w wiejskich regionach.
Dwa lata temu w Indiach odnotowano trzy przypadki śmierci kobiet na stosie męża. Czwarta została powstrzymana przez mieszkańców wioski. W 1987 roku po samospaleniu 18-letniej dziewczyny indyjskie władze zaostrzyły prawo.
Źródło: PAP