Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) przekazała informacje na temat okoliczności katastrofy helikoptera, w wyniku której zginął koszykarz Kobe Bryant. Przedstawicielka NTSB powiedziała, że "helikopter we mgle", a w pewnym momencie pilot "poinformował, że będzie próbował ominąć chmurę".
Przedstawiciele Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) przekazali w nocy z poniedziałku na wtorek informacje na temat okoliczności katastrofy helikoptera Sikorsky S-76, w którym w niedzielę zginął koszykarz Kobe Bryant, jego córka Gianna i siedem innych osób lecących wraz z nimi śmigłowcem.
"Patrzymy na człowieka, maszynę i przyrodę"
W mediach niektórzy eksperci sugerowali, że przyczyną wypadku mogła być gęsta mgła. Warunki były na tyle trudne, że śmigłowce policji i szeryfa hrabstwa wtedy w ogóle nie wylatywały. - Sprawdzimy wszystko - od historii pilota po silniki. Patrzymy na człowieka, maszynę i przyrodę. Pogoda to tylko niewielka część tego - zaznaczyła przedstawicielka NTSB Jennifer Homendy.
Pilot poprosił o specjalne zezwolenie na lot w gęstej mgle i je otrzymał. Zwrócił się też do kontrolerów ruchu o śledzenie jego lotu. Wówczas uzyskał od nich odpowiedź, że jego śmigłowiec jest na zbyt niskiej wysokości, by mogli mu w tym pomóc.
- Około cztery minuty później pilot przekazał im, że zwiększa wysokość, by ominąć warstwę chmur. Kiedy zapytano go, co planuje potem zrobić, nie uzyskano już odpowiedzi. Dane radaru wskazują, że wspiął się na wysokość 701 metrów, a następnie zaczął skręcać w lewo. Ostatni kontakt radiowy miał miejsce około godziny 9.45 czasu miejscowego - podała śledcza. Jak dodała, dwie minuty później ktoś znajdujący się na ziemi zadzwonił pod numer 911, zgłaszając wypadek. Poinformowała też, że wrak znaleziono na wysokości 331 m.
Na miejscu katastrofy pracuje FBI. Przedstawicielka Rady uspokoiła jednak, że śledztwo nie dotyczy sprawy kryminalnej, ale współpraca z FBI ma na celu jak najskuteczniejsze zebranie dowodów.
Homendy poinformowała, że we wtorek udzieli więcej informacji na temat tragicznego lotu.
"Główne śmigło znajduje się około 90 metrów dalej"
Odpowiadając na pytania, Jennifer Homendy stwierdziła, że kwestia prędkości lotu, to, czy helikopter leciał za szybko, jest wciąż przedmiotem analiz.
- Przez kilka godzin byłam na miejscu zdarzenia. Na jednym ze wzgórz widać miejsce zderzenia. Kawałek ogona znajduje się w dole góry, a reszta maszyny jest po drugiej stronie tego wzniesienia. Główne śmigło znajduje się około 90 metrów dalej - powiedziała. - Szczątki rozrzucone są w odległości około 150-180 metrów. Dzięki temu jesteśmy w stanie ustalić siłę zderzenia - dodała.
- Helikopter nie miał czarnej skrzynki, ale ten typ maszyny nie ma obowiązku posiadania czarnej skrzynki. Na miejscu znaleziono tablet, na którym uruchomiony był program do śledzenia lotu, warunków pogodowych. Pilot używał tego w trakcie lotu. Będziemy przyglądać się innym elementom awioniki, żeby ustalić, jakie inne informacje możemy uzyskać - powiedziała Homendy.
Przekazała, że biuro koronera wciąż pracuje na miejscu zdarzenia i poszukuje szczątków ofiar.
"Osoby postronne próbowały przedostać się do ofiar katastrofy"
Następnie informacje na temat działań wokół katastrofy helikoptera przekazał szeryf Alex Villanueva. - Zabezpieczyliśmy teren katastrofy. Niestety, były incydenty związane z próbami przedostania się osób trzecich na teren katastrofy - powiedział. - W związku z tym patrolujemy konno teren - dodał.
- Na miejscu wciąż pracują śledczy z zakładu medycyny sądowej. Wykonują trudną pracę, więc proszę o waszą cierpliwość - podkreślił szeryf i zwrócił uwagę, że tragedia ta dotknęła wiele osób. Zaapelował również do przedstawicieli mediów o uszanowanie prywatności rodzin ofiar katastrofy.
Alex Villanueva zwrócił też uwagę na kilka incydentów. - Nad miejscem katastrofy pojawiły się drony rejestrujące szczątki helikoptera i, niestety, pojawili się też paparazzi. W nocy zdarzyły się przypadki, że osoby postronne próbowały przedostać się do ofiar katastrofy - dodał.
Sprawdzimy wszystko - od historii pilota po silniki. Patrzymy na człowieka, maszynę i przyrodę. Pogoda to tylko niewielka część tego
Katastrofa helikoptera z Kobem Bryantem na pokładzie
Do tragedii doszło w niedzielę w kalifornijskim Calabasas, 65 kilometrów na północny zachód od Los Angeles. Prywatna maszyna należąca do 41-letniego Kobe'ego Bryanta rozbiła się przed godziną 10 lokalnego czasu.
Policja podała, że nie przeżyła żadna z dziewięciu osób znajdujących się na pokładzie. Wśród ofiar jest między innymi 13-letnia Gianna, córka Kobe'ego Bryanta.
Według tych doniesień wszyscy lecieli do miasta Thousand Oaks na mecz koszykówki, w którym miała zagrać córka koszykarza, a sam Bryant planował wtedy trenować.
Źródło: Reuters, Washington Post, PAP