- 12 czerwca w pobliżu lotniska w Ahmadabadzie w Indiach doszło do wypadku z udziałem samolotu Air India.
- Maszyna uderzyła w ziemię zaledwie chwilę po starcie. W katastrofie zginęło 260 osób.
- Dochodzenie w sprawie trwa. Zdaniem niektórych byłoby ono prostsze, gdyby pracę pilotów rejestrowały kamery.
- Czy wprowadzenie takiego rozwiązania jest możliwe? Co o pomyśle mówią jego krytycy?
Śledczy wciąż usiłują ustalić, co doprowadziło do ostatniej katastrofy samolotu Air India. Lecący z Ahmadabadu do Londynu boeing rozbił się zaledwie kilkadziesiąt sekund po starcie. Zgodnie z treścią opublikowanego w ubiegłym tygodniu wstępnego raportu, gdy maszyna się wznosiła, przełączniki dopływu paliwa do obu jej silników zmieniły status z pozycji "włączone" na "wyłączone". Jeszcze przed uderzeniem samolotu w ziemię włączono je z powrotem. Silniki nie zdążyły jednak odzyskać mocy.
Okoliczności zmiany pozycji przełączników dopływu paliwa są na ten moment niejasne. Jak wskazują śledczy, przypadkowa zmiana ich pozycji jest bardzo mało prawdopodobna. Wiele pytań rodzi też fragment zarejestrowanej przez czarną skrzynkę rozmowy pilotów. Na nagraniu słychać głos jednego z pilotów, który pyta drugiego, dlaczego ten odciął dopływ paliwa do silników. Pilot odpowiada, że nic takiego nie zrobił. Na sekundy przed katastrofą nadany zostaje jeszcze sygnał "Mayday, Mayday, Mayday".
Głosy na nagraniu nie zostały jeszcze zidentyfikowane. Nie wiadomo, który z pilotów mógł zmienić pozycję przełączników i czy któryś rzeczywiście to zrobił. Zdaniem wielu ustalenie okoliczności wypadku byłoby znacznie prostsze, gdyby w kokpicie maszyny zamontowane były kamery. Dlaczego w lotnictwie nie korzysta się z tego rozwiązania i czy może ulec to zmianie?
Propozycja kamer w kokpitach od pozostaje przedmiotem dyskusji
Sam pomysł rejestrowania pracy pilotów nie jest niczym nowym. Debata na ten temat prowadzona jest branży już od lat. Zwolennicy takiego rozwiązania przekonują, że mogłoby ono znacząco ułatwić pracę osób, które badają okoliczności katastrof.
Niektórzy przywołują przy tym historię wypadku z udziałem śmigłowca Robinson R66, do jakiego doszło w 2023 roku we wschodniej Australii. Na nagraniach z wnętrza maszyny widać, że pilot przez znaczną część lotu zajęty był "czynnościami niezwiązanymi z lataniem" jak korzystanie z telefonu komórkowego czy jedzenie, co obniżyło jego zdolność reakcji i przyczyniło się do katastrofy.
Przeciwnicy tego rozwiązania przekonują jednak, że dane z rejestratora rozmów w kokpicie i rejestratora danych lotów są wystarczające dla ustalania przyczyn wypadków, a zamontowanie kamer mogłoby naruszać prywatność pilotów i prowadzić do nieprawidłowości na tym polu. Jedną z głównych obaw jest możliwość wycieku nagrań po katastrofie.
- Rozumiem myślenie "im więcej informacji, tym lepiej", ale śledczy dysponują już wystarczającą ilością danych, aby właściwie ustalać przyczyny wypadków - przekonuje w rozmowie z CNN Dennis Tajer, rzecznik Allied Pilots Association (APA), stowarzyszenia reprezentującego pilotów.
Przeciwny montowaniu kamer jest także John Cox z stowarzyszenia Air Line Pilots Association (ALPA). Cox zaznacza, że gdyby dało się zagwarantować poufność nagrań, były w stanie zrozumieć wyposażanie kokpitów w kamery. Jego zdaniem obecnie nie jest to jednak możliwe. - (Oglądanie - red.) śmierci pilota w wiadomościach jest czymś, przez co żadna rodzina nie powinna nigdy przechodzić - mówi Cox.
Autorka/Autor: jdw//mro
Źródło: CNN, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/RAJAT GUPTA