Dehermetyzacja kabiny i zasłabnięcie załogi, problemy z systemami pokładowymi, błąd pilotów, a może zamach? Dopiero analiza rejestratora rozmów w kokpicie, odnalezionego we wtorek w ramach akcji poszukiwawczej, przybliży specjalistów do odpowiedzi na pytanie, jak doszło do katastrofy airbusa A320 linii Germanwings. Wielu ekspertów zgodnie zauważa, że ostatnie chwile przed katastrofą w Alpach były bardzo dziwne i trudno je wyjaśnić.
Tego nie wykluczał we wtorek gość "Faktów po Faktach" Tomasz Hypki, wydawca miesięcznika "Skrzydlata Polska". Jego zdaniem samolot, który według danych udostępnionych przez portal obserwujący ruch lotniczy FlightRadar24 zniżał się stabilnie z wysokości ponad 11 km do momentu, w którym utracono z nim kontakt na wysokości ok. 3 km, nie mógł doświadczyć "totalnej awarii" systemów.
- Trudno jednak sobie wyobrazić, że samolot, który ma wyłączone wszystkie systemy, tak stabilnie leci do ziemi. Są podmuchy powietrza, a tu wygląda na to, że to był stabilny lot do ziemi, w najgorszym możliwym kierunku, w góry - ocenił. Dlatego uznał, że "załoga nie podjęła świadomych działań dla ratowania samolotu".
Na to, że samolot "zaczął się zniżać bardzo równo" zwrócił też uwagę Maciej Lasek - szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Lasek mówił w "Faktach po Faktach", że było to 16-17 m/s, a przy podchodzeniu do lądowania jest to z reguły 3-3,5 m/s.
Jak stwierdził, "nawet dehermetyzacja (w kokpicie) nie skutkuje natychmiastowym zniżaniem samolotu".
Dehermetyzacja kabiny i brak sygnalizacji problemu?
Taka sytuacja wydarzyła się w przeszłości. Jak podkreślał w TVN24 szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, wskazówek może dostarczyć katastrofa samolotu Helios Airways z 2005 roku.
Wtedy załoga greckiego samolotu nie zgłaszała problemów, a w trakcie lotu doszło do dehermetyzacji kabiny, która powinna zostać zasygnalizowana przez systemy pokładowe. W rezultacie załoga straciła przytomność i samolot zderzył się z ziemią po locie szybowym, a stała prędkość opadania airbusa nad Alpami sugeruje podobny przebieg wypadku - stwierdził Maciej Lasek.
Linie Germanwings poinformowały jednak we wtorek, że samolot kontrolowany był w poniedziałek wieczorem przed odlotem, a ostatni przegląd techniczny przeszedł w 2013 roku.
Błąd pilotów?
Airbus linii Germanwings obniżał lot przez osiem minut, a to zdaniem Laska za długo, by stwierdzić, że piloci podjęli próbę jego awaryjnego posadzenia na ziemi. Nie wiadomo, dlaczego takiej próby nie podjęli, czy wynikało to z ich błędnej oceny sytuacji.
Problemy z elektroniką?
W listopadzie 2014 r. airbus A321 należący do Lufthansy - nieco większy od modelu A320 - tylko dzięki odpowiedniej reakcji pilotów nie uległ katastrofie. Okazało się bowiem, że w trakcie wznoszenia maszyny zablokowały się czujniki mierzące jego prędkość. Systemy pokładowe zareagowały tak, że automatycznie wywołały gwałtowne obniżanie maszyny. Dochodziło do tego z prędkością podobną do tej, z jaką spadał we wtorek airbus Germanwings - donosi w środę hiszpański dziennik "La Vanguardia".
Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) stwierdziła po tym incydencie, że katastrofie udało się zapobiec dzięki odpowiednim reakcjom pilotów, którzy "wyprowadzili" maszynę z opresji.
Pogoda?
Ta hipoteza należy do najmniej prawdopodobnych. Pogoda na południu Francji, również w rejonie wypadku we francuskich Alpach, była w czasie katastrofy stabilna. Meteorolodzy z Wielkiej Brytanii, którzy sprawdzili dane przekazywane przez satelity, poinformowali, że przed godz. 11.00 (samolot ostatni raz wysłał sygnał o godz. 10.47) było dosyć słonecznie, nie padało, w regionie nie było burz, a wiał jedynie lekki wiatr.
Zamach?
W środowy poranek w rozmowie z radiem RTL francuski minister spraw wewnętrznych Bernard Cazeneuve powiedział, że w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy zbadane muszą zostać wszystkie opcje, ale atak terrorystyczny nie jest tym najbardziej prawdopodobnym scenariuszem.
Tę hipotezę zdaje się potwierdzać relacja jednego ze świadków katastrofy, do którego dotarły we wtorek francuskie media. Świadek ten stwierdził, że tuż przed 11.00 usłyszał "dziwny, niski hałas przypominający trzęsienie ziemi" i dobiegający "z drugiej strony" masywu górskiego, o który rozbiła się maszyna.
Z drugiej strony, może ona jedynie potwierdzać to, że na pokładzie samolotu nie doszło do wybuchu, który rozerwałby maszynę w powietrzu. Nie wyklucza jednak próby przejęcia samolotu.
We wtorek w pierwszych godzinach akcji poszukiwawczej odnaleziono rejestrator rozmów w kokpicie. Został on już przewieziony do Paryża. Jest uszkodzony, ale eksperci zdołają wydobyć potrzebne dane - poinformował w środę szef francuskiego MSW.
Autor: adso//gak / Źródło: tvn24, Reuters, PAP, LaVanguardia.es