Armia karaluchów ruszająca w ruiny zawalonego budynku wyszukująca ocalałych i przekazująca ich lokalizację ludziom na powierzchni? Brzmi jak odległe science fiction, ale amerykańscy naukowcy już pracują nad realizacją tej wizji. Chcą montować na owadach mały generator prądu, czujniki i nadajniki.
Naukowcy na całym świecie, zwłaszcza ci pracujący dla wojska, starają się od wielu lat stworzyć roboty wielkości owadów. Malutkie urządzenia mogłyby dostać się niezauważone w miejsca, w które ludzie nie mogliby się wcisnąć. Jednak do tej pory nikomu nie udało się odwzorować tego, co natura dopracowywała przez miliony lat.
Mikrokosmos
Ponieważ miniaturowe roboty ciągle są mało sprawne, niektórzy naukowcy starają się pójść inną drogą i wykorzystać prawdziwe owady, odpowiednio je "modyfikując". Pracownicy i studenci Univeristy of Michigan na swój nośnik wybrali swojskiego karalucha. Głównym problem jaki stoi przed "robotyzacją" owada, jest zapewnienie źródła prądu dla urządzeń na nim zamontowanych. Baterie są zbyt duże i ciężkie, a panele słoneczne za mało wydajne.
Amerykanie twierdzą, że udało im się znaleźć trzecie rozwiązanie, które zrewolucjonizuje kwestię owado-robotów. Naukowcy postanowili zamontować na karaluchu generator, który tworzy energię z pracy mięśni poruszających skrzydłami. Powstały w ten sposób prąd ma wystarczyć do zasilenia czujników, sprzętu do komunikacji i kontroli owada. Testy już zostały przeprowadzone i generatory działały zgodnie z założeniami.
Armie karaluchów z wszczepionymi w mózg elektrodami kontrolującymi jego zachowanie, które wpełzają w miejsca niedostępne dla ludzi? Być może stanie się to rzeczywistością w ciągu kilku, kilkunastu lat. Takie rozwiązanie mogłoby zrewolucjonizować poszukiwanie zasypanych ludzi, szpiegostwo i wiele innych zadań.
Źródło: BBC News
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia