Dziesiątki tysięcy zwolenników premiera Hun Sena zgromadziły się w Phnom Penh w ostatnim dniu kampanii przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi. Niemal na pewno przyniosą one kolejne zwycięstwo rządzącej Kambodżańskiej Partii Ludowej (PPC).
Niedzielne wybory do Zgromadzenia Narodowego, niższej izby parlamentu, będą szóstymi od 1993 roku, kiedy w Kambodży zakończyła się trwająca od dekad wojna. Wielu ekspertów ocenia jednak, że głosowanie będzie tylko pozorne, ponieważ rząd Hun Sena zdołał usunąć ze sceny politycznej znaczącą opozycję, tłamsząc przy tym społeczeństwo obywatelskie i niezależne media.
- Nie poprowadzę partii do porażki - powiedział Hun Sen swoim zwolennikom, którzy powiewali niebieskimi flagami PPC przy akompaniamencie piosenek wychwalających premiera i jego partię. - Członkowie partii muszą głosować na swoją partię, a nie na inne partie - mówił premier, były członek Czerwonych Khmerów, stojący na czele rządu Kambodży od 33 lat. ONZ i kraje zachodnie krytykowały zbliżające się głosowanie jako niedemokratyczne, gdyż nie może w nim uczestniczyć główne ugrupowanie opozycyjne, które w 2013 roku tylko nieznacznie przegrało wybory parlamentarne z PPC. PPC zdobyła wtedy 68 spośród 123 mandatów, a pozostałe 55 przypadło opozycyjnej Partii Narodowego Ocalenia Kambodży (CNRP). Mimo niezłego wyniku opozycja nie chciała uznać wyborów, zarzucając PPC oszustwa.
CNRP w 2017 roku oskarżono o spisek przeciwko rządowi i w konsekwencji została zdelegalizowana i rozwiązana przez kambodżański Sąd Najwyższy. Jej lider Kem Sokha został aresztowany pod zarzutem zdrady stanu, co jego zwolennicy oceniają jako działanie motywowane politycznie. Od tego czasu wielu członków ugrupowania wyjechało z kraju.
Po delegalizacji tego ugrupowania ustrój Kambodży zmienił się z "reżimu hybrydowego na autorytarny" - ocenił ośrodek analityczny Economist Intelligence Unit. W opracowanym przez niego rankingu demokracji Kambodża spadła o 12 miejsc na 124. pozycję pośród 167 krajów.
Ważna frekwencja
- To niedorzeczny rytuał, by przypieczętować władzę Hun Sena - ocenił niedzielne wybory malezyjski poseł, a zarazem przewodniczący organizacji Parlamentarzyści ASEAN na rzecz Praw Człowieka (APHR) Charles Santiago. ASEAN to Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej, którego członkiem od 1999 roku jest również Kambodża. Hun Sen podkreślał na wiecu, że jego partia prowadzi kraj do dobrobytu. Kambodża, do niedawna uboga i ogarnięta wojną, stała się szóstym najszybciej rozwijającym się gospodarczo państwem świata w ostatnich dwóch dekadach, uzyskując średni wzrost na poziomie 7,6 proc. PKB – wynika z danych Banku Światowego. Według prognoz w 2018 roku wzrost PKB wyniesie 6,9 proc. w porównaniu do 6,8 proc. w roku ubiegłym; ma to nastąpić w wyniku rosnącego eksportu tekstyliów, rozwoju turystyki i rolnictwa. Według agencji Reutera w obliczu dyskwalifikacji głównej partii opozycyjnej kluczowym sprawdzianem poparcia dla PPC będzie frekwencja wyborcza, a głosowanie nie jest w Kambodży obowiązkowe. Byli członkowie zdelegalizowanej partii CNRP wzywali mieszkańców kraju do bojkotu wyborów, co władze oceniły jako działanie bezprawne i zapowiedziały dochodzenie.
Chiński kurs
Zachodnie rządy naciskają na władze Kambodży, by zaprzestały kampanii tłumienia społecznego sprzeciwu. USA nałożyły restrykcje wizowe na część członków kambodżańskiego rządu, a UE groziła krajowi sankcjami gospodarczymi. W odpowiedzi Hun Sen przyjął postawę antyzachodnią i zwrócił się w stronę Chin, które stały się najbliższym partnerem jego kraju. - W wyniku wsparcia Chin zachodnia presja raczej nie spowoduje zmiany kursu obranego przez Hun Sena - ocenił pracujący w Tajlandii dziennikarz i autor książki na temat rządów tego polityka Sebastian Strangio. Jego zdaniem Kambodża zmierza obecnie w kierunku "nowej ery burzliwych relacji z Zachodem".
Autor: mtom / Źródło: PAP