Na paryskich lotniskach kontrolerzy coraz częściej pracują na pół etatu. Jedna osoba wykonuje pracę przeznaczoną dla kilku, słucha np. kilku częstotliwości radiowych naraz. To naraża pasażerów na niebezpieczeństwo, poza tym jest nielegalne - pisze w środę francuski dziennik "Le Figaro".
Gazeta twierdzi, że niedostateczna obsada stanowisk kontroli lotów stała się już "prawdziwym problemem bezpieczeństwa lotniczego".
W opinii "Le Figaro", kontrolerzy lotów powinni, zgodnie z prawem, pracować 24 godziny tygodniowo. Jednak w praktyce na niektórych lotniskach, w tym na paryskim największym porcie Roissy, często spędzają oni w pracy tylko 12 godzin tygodniowo. Według dziennika, powołującego się na rozmowy z pilotami Air France, ten nielegalny system pracy "na pół gwizdka" omal nie spowodował już kilka razy kolizji maszyn przy starcie, czy lądowaniu.
Łapią kilka częstotliwości
- Kiedy kontroler lotniczy musi obsługiwać stanowisko kilku swoich nieobecnych kolegów, ma obowiązek kierowania ruchem i bezpieczeństwem wielu stref, np. kilku pasów na Roissy, strefy parkingowej i strefy sąsiadującej z lotniskiem. By to zrobić, musi sam "łapać" różne częstotliwości radiowe, które normalnie powinny obsługiwać różne osoby - czytamy w tekście "Le Figaro". Według gazety stres pracownika obciążonego tą "kakofonią" fal może mieć tragiczne konsekwencje.
Dyrekcje paryskich portów lotniczych i linii Air France nie chciały oficjalnie komentować dla "Le Figaro" tych informacji. Jednak, jak utrzymuje gazeta, anonimowo pracownicy francuskiego przewoźnika przyznają, że taki nielegalny system pracy istnieje. Zaprzeczają temu związki zawodowe pilotów.
We Francji zatrudnionych jest około 4,5 tys. kontrolerów lotów, których zadaniem jest nadzór ruchu lotniczego w promieniu 30 km od lotniska.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24