- W tym świecie zachowuje się wiarygodnych przyjaciół poprzez bycie wiarygodnym samemu. Odbuduję nasze najważniejsze przyjaźnie. Sojusze pod przywództwem USA również wymagają odbudowania - m.in. tymi słowami swoją wizję polityki zagranicznej USA przedstawiał Jeb Bush. Były republikański gubernator Florydy ogłosił w poniedziałek wieczorem czasu polskiego swój start w wyścigu o fotel w Białym Domu.
- Nasz prezydent i jego zespół od polityki zagranicznej od początku byli tak chętni by tworzyć historię, że nie sprostali tworzeniu pokoju. Prowadząc politykę zagraniczną "przez telefon" zespół Obama-Clinton-Kerry pozostawiają kryzysy niepowstrzymane, przemoc niezwalczaną, wrogów nienazwanych, przyjaciół nieobronionych i sojusze rozluźniające się - krytykował obecną administrację USA Jeb Bush, dołączający do wyścigu o republikańską nominację do wyścigu o prezydenturę.
"Odbuduję nasze przyjaźnie"
- Ta unikająca ryzyka administracja prowadzi nas również prosto w kierunku zagrożenia największego ze wszystkich - militarnej słabości. Ten proces będzie postępował, dopóki prezydent nie podejmie kroków, by odbudować nasze siły zbrojne i wziąć w opiekę naszych żołnierzy i weteranów. Mają oni moje słowo - zrobię to - obiecywał Bush.
- W tym świecie zachowuje się wiarygodnych przyjaciół poprzez bycie wiarygodnym samemu. Odbuduję nasze najważniejsze przyjaźnie. Zacząć trzeba od wsparcia dzielnego, demokratycznego państwa Izrael - mówił były gubernator Florydy. - Sojusze pod przywództwem USA również wymagają odbudowania, a w naszych relacjach z państwami, tymi blisko i daleko, potrzebna jest lepsza ocena sytuacji - podkreślił.
Obama wspiera "upadłą Kubę"
Jeb Bush skomentował doniesienia, że Barack Obama rozważa pojechanie przed końcem swojej kadencji z oficjalną wizytą na Kubę.
- Niespełna 150 kilometrów na południe stąd mówi się o wizycie naszego obecnego prezydenta. Ale my nie potrzebujemy uwielbianego turysty, by jechał do Hawany udzielić wsparcia upadłej Kubie. Potrzebujemy amerykańskiego prezydenta, by pojechał do Hawany w geście solidarności z wolnymi mieszkańcami Kuby i jestem gotowy, by być właśnie takim prezydentem - mówił.
Obama przywrócił "krzyżowców"
Walczący o nominację z ramienia Partii Republikańskiej Jeb Bush odniósł się również do słów Baracka Obamy, które w lutym wypowiedział podczas Narodowego Śniadania Modlitewnego. Prezydent USA mówił wówczas o bestialstwach dokonywanych przez bojowników Państwa Islamskiego i podkreślił, że nie jest to specyfika islamu, ponieważ dżihadyści "tak naprawdę go zdradzają". Porównał również te bestialstwa do "okropnych czynów w imię Chrystusa", "dokonywanych podczas krucjat".
- Jest dla mnie wciąż tajemnicą, dlaczego, w tych pełnych przemocy czasach, prezydent uznał podczas Śniadania Modlitewnego za słuszne przypominanie krzyżowców. Amerykanie nie potrzebują przypominać sobie historii średniowiecza, gdy za granicą musimy mierzyć się ze współczesnymi horrorami będącymi dziełem fanatyków - podkreślił Bush.
- Wielkie rzeczy, o których mówię, mogą naprawdę się ziścić. W naszym państwie najbardziej nieprawdopodobne rzeczy mogą się zdarzyć. Uwierzcie, gdy mówi to facet, który spotkał swojego pierwszego prezydenta w dniu narodzin, a drugiego gdy tylko został przywieziony ze szpitala do domu - przekonywał.
Autor: mm\mtom / Źródło: Time, tvn24.pl