"Poczuliśmy się rozluźnieni. Uczyniliśmy oto pierwszy krok i... żyliśmy, a więc nie jest źle" - wspominał poranek po przemówieniu telewizyjnym swojego brata-prezydenta, Robert Kennedy. 23 października 1962 r. gra o rakiety na Kubie ruszyła przy otwartej kurtynie.
W tvn24.pl prezentujemy fragmenty wspomnień Roberta Kennedy'ego, młodszego brata prezydenta USA, by przypomnieć choćby z grubsza napiętą atmosferę, jaka panowała w Białym Domu w pamiętnym październiku 1962 roku. Dziś odcinek 8. Wtorek 23 października Teraz, gdy o Kryzysie Kubańskim wiedział już cały świat, Waszyngton przygotowywał się do kolejnych bitew dyplomatycznych. Jedną z nich miało być starcie na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jako główny szermierz miał wystąpić Adlai Stevenson, a u jego boku postawiono Johna McCloya, innego amerykańskiego dyplomatę, lecz republikanina. "Chodziło o to, aby pokazać światu, że Ameryka przemawia jednym głosem, że w tej sprawie nie liczą się różnice partyjne", wspominał Robert Kennedy. Cały czas pracowano też nad scenariuszem na wypadek fiaska akcji dyplomatycznej – przedłużono służbę wojskową określonej kategorii żołnierzy, a słynna 101. Dywizja Powietrznodesantowa została postawiona w stan pogotowia. "- Powtarzam jeszcze raz – mówił [prezydent – red.] - i chcę mieć absolutną pewność, że jesteśmy gotowi, że będziemy w stanie bez żadnej zwłoki rozpocząć operację wojskową lub inwazję, gdyby na skutek reakcji Moskwy taka operacja okazała się nieunikniona", wspominał młodszy z braci Kennedych. Do wieczora Biały Dom odniósł niemały sukces dyplomatyczny. Organizacja Państw Amerykańskich jednogłośnie poparła wniosek Waszyngtonu o ogłoszenie blokady. Uzbrojony w takie poparcie Kennedy oficjalnie już ogłosił, że blokada Kuby rozpocznie się w środę o godzinie 10 rano. Kiedy strzelać? Pozostało jednak pytanie kogo i jak zatrzymywać? Prezydent zgodził się, że należy unikać ofiar, a więc niepodporządkowujących się blokadzie statków nie zatapiać, a abordaż stosować w ostateczności. Strzały ostrzegawcze powinny wystarczyć do zatrzymania statku, uznali doradcy prezydenta, ewentualnie sprawę załatwić miał strzał w śrubę i ster. Ale kogo zatrzymywać? "Zgodziliśmy się, że powinno się zatrzymywać i przechwytywać tylko te statki, co do których nie ma wątpliwości, że wiozą sprzęt wojskowy", wspominał Robert Kennedy. Pojawił się też kolejny problem – na Kubę płynęły sowieckie okręty podwodne. Postanowiono śledzić je uważnie i przygotować amerykańskie lotniskowce do ewentualnej obrony.
JFK pisze list Jeszcze wieczorem tego samego dnia Robert Kennedy spotkał się z sowieckim ambasadorem Anatolijem Dobryninem, który – zmieszany, jak wspominał Kennedy – tłumaczył się z dotychczasowej polityki zwodów ZSRR, a następnie poinformował go, że statki płynące na Kubę nie otrzymały rozkazów zmiany kursu. Kilka godzin przed wizytą brata w sowieckiej ambasadzie, JFK zredagował list do Nikity Chruszczowa. "Pragnę abyśmy obaj okazali rozwagę i uczynili wszystko, aby uniknąć sytuacji, w której trudno będzie zapanować nad biegiem wydarzeń", napisał prezydent na koniec. Wszystkie cytaty pochodzą z książki "Trzynaście dni" autorstwa Roberta Kennedy'ego w przekładzie Grzegorza Woźniaka; wydał Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2003
Autor: mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA)