W sobotę rano rozpoczęły się w Islandii przedterminowe wybory parlamentarne. Sondaże dają spore szanse wywodzącej się z ruchu wolnościowego Partii Piratów, jednak badania opinii wskazują również na to, że żadna partia nie będzie w stanie rządzić samodzielnie.
Z najnowszych sondaży wynika też, że przewagę w Althingu (parlamencie) stracą obie partie, które tworzyły dotychczasową koalicję rządową - konserwatywna Partia Niepodległości (PN) i centrowa Partia Postępowa (PP). By utrzymać się u władzy, PN i PP musiałyby zyskać poparcie trzeciego ugrupowania.
Ale również Partia Piratów będzie prawdopodobnie musiała szukać partnerów. Piraci już zapowiedzieli, że nie zaproszą do koalicji partii głównego nurtu. Zaproponowali za to wstępne porozumienie koalicyjne opozycyjnym formacjom, w tym popularnej Zielonej Lewicy (ZL).
Anarchiści, hakerzy i maniacy internetowi
Utworzona w 2012 roku na wzór swej szwedzkiej starszej siostry Partia Piratów (Piratar) zrzesza m.in. anarchistów, hakerów, libertarian i maniaków internetowych. Nie definiują oni swego ugrupowania jako lewicowego czy prawicowego, lecz nazywają je radykalnym ruchem, który łączy to co najlepsze w obu nurtach.
Piraci nie zajęli stanowiska w debacie na temat wejścia kraju do Unii Europejskiej, ale twierdzą, że Islandczycy powinni wypowiedzieć się na ten temat w referendum.
Przeprowadzenia wcześniejszych wyborów i dymisji premiera Sigmundura Gunnlaugssona Islandczycy domagali się podczas protestów ulicznych w kwietniu 2016 roku na fali skandalu Panama Papers. Szef rządu złożył dymisję, ale jego gabinet - po nieznacznych zmianach - utrzymał się u władzy, a wybory parlamentarne przyspieszono o pół roku.
Islandczycy wybierają 63 posłów do Althingu. Lokale wyborcze czynne są w godzinach 9-22 czasu polskiego.
Autor: pk/ja / Źródło: PAP