Podczas środowych zamieszek w Belfaście uprowadzono, a następnie spalono autobus miejski - poinformowała północnoirlandzka policja. Protestujący zaatakowali też funkcjonariuszy i poturbowali relacjonującego protesty reportera dziennika "Belfast Telegraph".
Uczestnicy protestów w Irlandii Północnej uprowadzili autobus, obrzucili go butelkami z benzyną, a następnie podpalili pojazd. Do zdarzenia doszło w zachodniej części Belfastu, w cieszącej się nie najlepszą sławą lojalistycznej dzielnicy Shankill, około godziny 18 miejscowego czasu.
Wcześniej uczestnicy zamieszek obrzucali kamieniami i butelkami z benzyną funkcjonariuszy policji, a także podpalali na ulicach opony i kosze na śmieci. Jak poinformował fotoreporter "Belfast Telegraph" Kevin Scott, w trakcie pracy został zaatakowany od tyłu przez dwóch mężczyzn, którzy go poturbowali i uszkodzili jego aparat fotograficzny.
"Drogą do rozwiązywania różnic jest dialog, a nie przemoc"
Policja wezwała do unikania okolic, w których trwają zamieszki, i poinformowała o zamknięciu bram w płotach oddzielających dzielnice protestanckie od katolickich. Zaniepokojenie sytuacją w Irlandii Północnej wyraził w środę wieczorem brytyjski premier Boris Johnson. "Jestem głęboko zaniepokojony scenami przemocy w Irlandii Północnej, zwłaszcza atakami na PSNI (policję północnoirlandzką - przyp. red.), która chroni ludzi i przedsiębiorstwa, atakiem na kierowcę autobusu i napaścią na dziennikarza. Drogą do rozwiązywania różnic jest dialog, a nie przemoc czy przestępczość" - napisał na Twitterze.
Jak podała we wtorek policja, od początku zeszłego tygodnia w zamieszkach obrażenia odniosło 41 funkcjonariuszy. Ostrzegła ona, że grupy przestępcze odpowiedzialne za podsycanie zamieszek wciągają w nie nawet kilkunastoletnie dzieci. Wśród 10 aresztowanych do tej pory osób byli 13- i 14-latek.
Spór o łamanie restrykcji w czasie pogrzebu lidera IRA
- To nie jest protest. To jest wandalizm i próba zabójstwa. Te działania nie reprezentują ani unionizmu, ani lojalizmu. Są one zawstydzające dla Irlandii Północnej i służą jedynie odwróceniu uwagi od prawdziwych sprawców łamania prawa z Sinn Fein. Moje myśli są z kierowcą autobusu - oświadczyła szefowa północnoirlandzkiego rządu Arlene Foster.
Nawiązała ona do bezpośredniej przyczyny trwających od kilku dni zamieszek. Jest nią zeszłotygodniowa decyzja północnoirlandzkiej prokuratury, by nie postawić nikomu zarzutów w związku z pogrzebem wysokiego rangą bojownika Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA), w którym - mimo restrykcji przeciwepidemicznych - uczestniczyło około dwóch tysięcy osób, w tym 24 polityków Sinn Fein.
Decyzja ta spotęgowała napięcie wśród północnoirlandzkich unionistów i lojalistów, czyli zwolenników utrzymania prowincji w składzie Zjednoczonego Królestwa. Od kilkunastu tygodni coraz głośniej wyrażają oni niezadowolenie z protokołu w sprawie Irlandii Północnej, który jest częścią umowy o brexicie i który faktycznie stworzył granicę celną między nią a pozostałą częścią Zjednoczonego Królestwa.
Źródło: PAP