W czasie protestów w południowo-wschodnim Iranie demonstranci atakowali banki - podały państwowe media. Do rozruchów doszło po tym, jak jeden z przywódców duchowych w kraju wezwał do podjęcia surowszych kroków wobec demonstrantów.
Od pięciu tygodni w Iranie utrzymują się gwałtowne protesty po śmierci 22-letniej Mahsy Amini. W piątek policja aresztowała co najmniej 57 osób, określanych jako buntowników. - Służby bezpieczeństwa interweniowały w momencie, gdy protestujący zaczęli obrzucać policjantów kamieniami i zaatakowali placówki banków w Zahedan - powiedział w rozmowie z agencją informacyjną IRNA miejscowy szef policji Ahmad Taheri.
Telewizja państwowa poinformowała, że po piątkowych modlitwach przez miasto przemaszerowało około 300 protestujących. Stacja pokazała zniszczone placówki banków, których witryny zostały wybite. Filmy publikowane w mediach społecznościowych prezentują tysiące demonstrantów skandujących antyrządowe hasła.
Krwawe protesty w Iranie
Od 30 września podczas protestów w prowincji Sistan-Bakuchistan zginęło co najmniej 66 osób - poinformowała Amnesty International. Sunnicki duchowny Molavi Abdolhamid powiedział, że irańscy urzędnicy muszą wziąć odpowiedzialność za zabójstwa.
- Za jaką zbrodnię zostali zabici? Wszyscy urzędnicy w kraju, najwyższy przywódca Islamskiej Republiki, który dowodzi wszystkimi siłami zbrojnymi, są odpowiedzialni przed Bogiem - dodał czołowy przywódca religijny w Zahedan.
Państwowe media przekonują, że do rozlewu krwi doszło w momencie, kiedy "niezidentyfikowane osoby otworzyły ogień w kierunku posterunki policji". - Wymiar sprawiedliwości powinien zająć się buntownikami, którzy zdradzili naród i wlali wodę do młyna wroga - zaapelował wówczas "twardogłowy" duchowny Ahmad Chatami.
Protesty po zabójstwie Mahsy Amini
Protesty wybuchły po śmierci 22-letniej Mahsy Amini, aresztowanej przez policję moralności.
Po zatrzymaniu z powodu "nieodpowiedniego nakrycia głowy" kobieta w niejasnych okolicznościach zapadła w śpiączkę i zmarła w szpitalu. Według rodziny Amini była bita przez funkcjonariuszy.
Politolodzy oceniają, że demonstracje są najpoważniejszym wyzwaniem dla reżimu od fali protestów i zamieszek, jaka przeszła przez kraj w 2009 roku. Według ostatnich danych IHRNGO w protestach zginęło jak dotąd 201 osób, w tym 23 dzieci.
Źródło: PAP