Irańska Gwardia Rewolucyjna oświadczyła, że w ataku amerykańskiego samolotu bezzałogowego w Iraku zginęło dwóch doradców z ich kraju. W odpowiedzi na zarzuty Teheranu USA poinformowały, że ich działania zbrojne wymierzone są tylko w dżihadystów. Zdarzenie miało miejsce w trakcie amerykańsko-irańskich negocjacji dotyczących irańskiego programu nuklearnego.
Gwardia Rewolucyjna podała na swojej stronie internetowej, że do ataku doszło 23 marca, niedługo po tym jak międzynarodowa koalicja pod dowództwem USA rozpoczęła zmasowane bombardowania sił dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS) w okolicach miasta Tikirt w środkowym Iraku.
Zabitych w nalocie zidentyfikowano jako Alego Jazdaniego i Hadiego Dżafari. Podkreślono, że mężczyźni byli doradcami, jednak nie podano szczegółów ich działalności. Nie poinformowano także, czy po tym zdarzeniu Teheran kontaktował się z przedstawicielami Iraku i USA. Operacja w okolicach Tikritu rozpoczęła się 21 marca. Zapytana przez agencję Associated Press amerykańska ambasada w Iraku podkreśliła, że "siły USA na terytorium Iraku atakują tylko cele należące do Daesz (arabska nazwa IS)". "Wszystkie ataki powietrzne koalicji są koordynowane z irackim ministerstwem obrony" - zapewniła ambasada USA w Bagdadzie. Elitarna Gwardia Rewolucyjna liczy 125 tys. ludzi i dysponuje znacznie większym budżetem niż regularna armia irańska. IS kontroluje znaczne obszary Iraku i Syrii. Amerykanie i ich sojusznicy rozpoczęli bombardowania dżihadystów w sierpniu 2014 roku. Tymczasem Iran od dłuższego czasu wysyła do sąsiedniego państwa doradców, którzy pomagają w walce z oddziałami IS i innych grup islamistów.
Autor: mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: USAF