Część południowych stanów Indii rozpoczyna działania na rzecz zwiększenia dzietności - informuje BBC. Działania te mogą szokować w państwie, które już obecnie z niemal półtora miliardem obywateli jest najludniejszym na świecie. Jednak przyrost naturalny w Indiach jest bardzo nierównomierny, a już wkrótce może on okazać się kluczowy dla politycznej przyszłości poszczególnych części kraju.
Władze południowoindyjskiego stanu Andhra Pradesh rozważają wdrożenie zachęt do posiadania dzieci oraz wycofały się z obecnej "polityki dwojga dzieci" - informuje w poniedziałek BBC. Na podobny krok wkrótce może zdecydować się także sąsiedni stan Telangana oraz znajdujący się jeszcze dalej na południe Tamil Nadu.
CZYTAJ WIĘCEJ: Przez niego Indie mogą się rozpaść. Ludzie i tak go wybiorą
Najludniejszy kraj chce zwiększyć dzietność
Dlaczego w najludniejszym, zamieszkanym przez 1,45 miliarda osób państwie, ruszają kampanie wspierające dzietność? Wszystko dlatego, że przyrost naturalny jest w nich rozłożony bardzo nierównomiernie. Podczas gdy stany północne wciąż notują wysoką dzietność, w centralnej i południowej części sytuacja robi się coraz trudniejsza, a liczba urodzeń już w 17 spośród 29 indyjskich stanów i terytoriów spadła poniżej poziomu zastępowalności pokoleń.
Dlatego nowe, prorodzinne kampanie nieprzypadkowo pojawiają się właśnie na południu Indii. W pięciu stanach w tej części kraju współczynnik dzietności spadł już do 1,6 urodzeń na kobietę - podobne tempo starzenia się społeczeństw odnotowuje się w rozwiniętych państwach w Europie, w Polsce to już tylko 1,26 urodzeń na kobietę w 2022 roku. Eksperci ostrzegają jednak, że w przypadku Indii mamy do czynienia ze zjawiskiem "starzenia się przed wzbogaceniem" - przykładowo dochód na mieszkańca stanu Andhra Pradesh jest średnio 28 razy niższy niż na mieszkańca posiadającej podobny poziom dzietności Szwecji. Oznacza to, że jeszcze trudniej będzie zapewnić starzejącym się ludziom niezbędne świadczenia społeczne.
Reforma, która może podzielić Indie
Tymczasem doa związanych ze starzeniem się społeczeństwa problemów gospodarczych i społecznych dochodzi jeszcze jeden - polityka. W 2026 roku w Indiach ma bowiem być przeprowadzona długo odwlekana wielka reforma, w ramach której ma zostać zaktualizowana liczba parlamentarzystów wybieranych z każdego z indyjskich stanów. Ich liczba ma zostać powiązana z aktualną liczbą ludności - tak aby każdy parlamentarzysta reprezentował zbliżoną liczbę wyborców.
Reforma ta może wydawać się sprawiedliwa, jednak istnieje wokół niej drugie dno. Odnoszące sukcesy gospodarcze, ale wyludniające się południowe indyjskie stany obawiają się, że zmiany demograficzne znacząco zmniejszą ich znaczenie polityczne na rzecz bardziej zacofanych, ale przeludnionych stanów północnych.
Jak w kwietniu zauważał w rozmowie z portalem tvn24.pl dr Krzysztof Iwanek, ekspert ds. Indii, wykładowca, autor analiz i książek, m.in. "Indie. Od kolonii do mocarstwa. 1857-2013", na skutek tej reformy "południe straci wielu posłów i zostanie zmarginalizowane w skali państwa". - Inaczej mówiąc, południowa część Indii zostanie ukarana za swój sukces gospodarczy i społeczny - wskazywał ekspert.
Dr Iwanek przypomniał, że Indie od lat cierpiały z powodu nadmiernego przyrostu naturalnego, który doprowadził do dzisiejszego przeludnienia. - Dlatego władze centralne wzywały władze stanowe, by wprowadzały odpowiednie polityki demograficzne i ograniczały ten przyrost, między innymi poprzez edukację seksualną i upowszechnianie antykoncepcji - wskazywał. Lokalne władze jednak z różnym sukcesem działania te wprowadzały. Południe odniosło duże sukcesy w ograniczeniu przyrostu naturalnego. Ale północ, matecznik Indyjskiej Partii Ludowej (BJP), na czele której stoi premier Narendra Modi, sukcesów tych nie odniosło i wciąż boryka się z nadmiernym przyrostem ludności. Ludności, z której rekrutować się będą kolejni wyborcy BJP.
ZOBACZ TEŻ: Miasta widma straszą Greków
Źródło: BBC, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock