Hymn rewolucji w rytmie techno

Co dalej? Nie wiadomo
Co dalej? Nie wiadomo
TVN24
Co dalej? Nie wiadomoTVN24

Wszystko wskazuje na to, że trwająca już dwa tygodnie rewolta zakończy ponad 40 letni okres dyktatury Muammara Kaddafiego. On sam i jego ludzie wciąż zapewniają, że sytuacja jest pod kontrolą. Jednak zmiany już widać. Przeciwnicy Kaddafiego wzięli jego przemówienie i przerobili na wideoklip miksując z energiczną muzyką. Ta parodia powoli staje się hymnem libijskiej rewolucji, choć jeszcze dwa tygodnie temu takie szyderstwo byłoby nie do pomyślenia.

Na teledysku widać przemawiającego Kaddafiego, a w dwóch dolnych rogach ekranu tańczą roznegliżowane kobiety. A to wszystko do szybkiego beatu. - To jest świadectwo tego, że ta kontrola pęka w niektórych miejscach w kraju. Dawniej, po wysłaniu komuś tego przez internet, szybko przyjechaliby smutni panowie w ciemnych garniturach i sprawę by załatwili, bo Libijczycy z tego słyną - tłumaczy dr Kacper Rękawek z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

O sobie w trzeciej osobie

Bo do tej pory Libia to była, a raczej był, Muamar Kaddafi. Tyle, że po ponad 40 latach jego rządów większość kraju ma dość wodza, a po dwóch tygodniach rewolty można odnieść wrażenie, że tylko on sam nie zdaje sobie z tego sprawy. - Muamar Kaddafi nie jest w stanie ustąpić, tak jak robili to inni przywódcy. Muammar Kaddafi nie jest prezydentem. Jest przywódcą rewolucji! - mówi sam o sobie w trzeciej osobie. I przekonuje, że tylko jego rewolucja jest dobra, a kto chce rewolucji przeciw niemu "jest psem, szczurem, w najlepszym wypadku narkomanem". I musi liczyć się z konsekwencjami. - Prawo libijskie mówi jasno: każdy obywatel, który podnosi rękę na Libię, zostanie skazany na śmierć! - przypomina Kaddafi.

Subtelne różnice

I nie żartuje z zamiłowaniem do przelewu krwi. W ubiegłym tygodniu wysłał myśliwce, które ostrzelały protestujących. - Był dzień, kiedy samoloty też latały nad placem Tahir w Kairze, tylko, że nic nie robiły. To był taki straszak. A tu widzimy jak jest różnica między Libią, a innymi krajami. Kaddafi jak wysyła samoloty to nie po to, żeby straszyć, ale żeby zabiły. On nie zna innej drogi od straszenia - mówi George Yacoub, adiunkt w Katedrze Arabistyki i Islamistyki na UW.

I nie brak głosów, że właśnie na tym się "przejechał". Działa przeciwlotnicze, bomby, ani nawet zewnętrzni najemnicy wysyłani przeciw protestującym, nie odstraszają obywateli. Efekt jest dokładnie odwrotny.

"Będą legendy jak o Hitlerze"

Co dalej? Scenariuszy jest kilka. O jednym z nich mówił niedawno syn Kaddafiego - Saif, niegdyś szykowany na jego następcę. Że albo będzie wojna, albo interwencja z zewnątrz. - To jednak muszą sami Libijczycy zadecydować, co będą robić i jak będę działać. My nie będziemy nic inspirować ani siłą robić. Sparzyliśmy się na Iraku i Afganistanie, kiedy siłą chcieliśmy wprowadzić nasze porządki - uważa prof. Janusz Danecki z SWPS .

Tyle, że w Libii przez lata nie było opozycji. Teraz powstaje z dnia na dzień, ale jest rozproszona. Wciąż nie brakuje też tych, którzy chcą oddać życie za wodza. A on, jak twierdzą eksperci, łatwo się nie podda. - Będą legendy jak o Hitlerze: zginął, popelnił samobójstwo, żyje, nie żyje, ale tak szybko się nie podda. Ani on, ani jego synowie, bo cena dla nich jest bardzo wysoka - uważa George Yacoub.

Źródło: tvn24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24