Wszystko wskazuje na to, że trwająca już dwa tygodnie rewolta zakończy ponad 40 letni okres dyktatury Muammara Kaddafiego. On sam i jego ludzie wciąż zapewniają, że sytuacja jest pod kontrolą. Jednak zmiany już widać. Przeciwnicy Kaddafiego wzięli jego przemówienie i przerobili na wideoklip miksując z energiczną muzyką. Ta parodia powoli staje się hymnem libijskiej rewolucji, choć jeszcze dwa tygodnie temu takie szyderstwo byłoby nie do pomyślenia.
Na teledysku widać przemawiającego Kaddafiego, a w dwóch dolnych rogach ekranu tańczą roznegliżowane kobiety. A to wszystko do szybkiego beatu. - To jest świadectwo tego, że ta kontrola pęka w niektórych miejscach w kraju. Dawniej, po wysłaniu komuś tego przez internet, szybko przyjechaliby smutni panowie w ciemnych garniturach i sprawę by załatwili, bo Libijczycy z tego słyną - tłumaczy dr Kacper Rękawek z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
O sobie w trzeciej osobie
Bo do tej pory Libia to była, a raczej był, Muamar Kaddafi. Tyle, że po ponad 40 latach jego rządów większość kraju ma dość wodza, a po dwóch tygodniach rewolty można odnieść wrażenie, że tylko on sam nie zdaje sobie z tego sprawy. - Muamar Kaddafi nie jest w stanie ustąpić, tak jak robili to inni przywódcy. Muammar Kaddafi nie jest prezydentem. Jest przywódcą rewolucji! - mówi sam o sobie w trzeciej osobie. I przekonuje, że tylko jego rewolucja jest dobra, a kto chce rewolucji przeciw niemu "jest psem, szczurem, w najlepszym wypadku narkomanem". I musi liczyć się z konsekwencjami. - Prawo libijskie mówi jasno: każdy obywatel, który podnosi rękę na Libię, zostanie skazany na śmierć! - przypomina Kaddafi.
Subtelne różnice
I nie żartuje z zamiłowaniem do przelewu krwi. W ubiegłym tygodniu wysłał myśliwce, które ostrzelały protestujących. - Był dzień, kiedy samoloty też latały nad placem Tahir w Kairze, tylko, że nic nie robiły. To był taki straszak. A tu widzimy jak jest różnica między Libią, a innymi krajami. Kaddafi jak wysyła samoloty to nie po to, żeby straszyć, ale żeby zabiły. On nie zna innej drogi od straszenia - mówi George Yacoub, adiunkt w Katedrze Arabistyki i Islamistyki na UW.
I nie brak głosów, że właśnie na tym się "przejechał". Działa przeciwlotnicze, bomby, ani nawet zewnętrzni najemnicy wysyłani przeciw protestującym, nie odstraszają obywateli. Efekt jest dokładnie odwrotny.
"Będą legendy jak o Hitlerze"
Co dalej? Scenariuszy jest kilka. O jednym z nich mówił niedawno syn Kaddafiego - Saif, niegdyś szykowany na jego następcę. Że albo będzie wojna, albo interwencja z zewnątrz. - To jednak muszą sami Libijczycy zadecydować, co będą robić i jak będę działać. My nie będziemy nic inspirować ani siłą robić. Sparzyliśmy się na Iraku i Afganistanie, kiedy siłą chcieliśmy wprowadzić nasze porządki - uważa prof. Janusz Danecki z SWPS .
Tyle, że w Libii przez lata nie było opozycji. Teraz powstaje z dnia na dzień, ale jest rozproszona. Wciąż nie brakuje też tych, którzy chcą oddać życie za wodza. A on, jak twierdzą eksperci, łatwo się nie podda. - Będą legendy jak o Hitlerze: zginął, popelnił samobójstwo, żyje, nie żyje, ale tak szybko się nie podda. Ani on, ani jego synowie, bo cena dla nich jest bardzo wysoka - uważa George Yacoub.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24