Szef unijnej dyplomacji: decyzja Pekinu podważa zasady, na jakich oparte są nasze stosunki z Chinami

Źródło:
PAP

Świat reaguje na czwartkową decyzję chińskiego parlamentu, zatwierdzającą narzucenie Hongkongowi prawa o bezpieczeństwie narodowym. Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell wyraził obawę, że decyzja Pekinu zagraża zasadzie "jednego kraju, dwóch systemów" i autonomii Hongkongu. Niemiecki minister spraw zagranicznych zaznaczył, że w tej sprawie Unia Europejska musi mówić jednym głosem. 

Jak mówił Josep Borrell w piątek, Unia Europejska wyraża głębokie zaniepokojenie krokami podjętymi przez Pekin i określił decyzję parlamentu Chin jako niezgodną z międzynarodowymi zobowiązaniami tego kraju (wspólną deklaracją chińsko-brytyjską z 1984 r.) i prawem Hongkongu. Zdaniem szefa dyplomacji UE decyzja Pekinu grozi poważnym naruszeniem zasady "jednego kraju, dwóch systemów" i autonomii specjalnego regionu administracyjnego Hongkongu.

- Nasze stosunki z Chinami oparte są na wzajemnym szacunku i zaufaniu, ale ta decyzja to podważa. (...) Poruszymy tę kwestię w naszym stałym dialogu z Chinami - powiedział na konferencji prasowej.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Szef niemieckiej dyplomacji za utrzymaniem dialogu z Pekinem

Zdaniem szefa niemieckiej dyplomacji Heiko Maasa najlepszym sposobem, by wpłynąć na decyzję chińskich władz, jest utrzymanie dialogu UE z Pekinem, przy założeniu, że cała Wspólnota w tej sprawie będzie mówić jednym głosem. Pytany przez dziennikarzy o możliwość nałożenia sankcji, minister odparł: "Sądzę, że przeszłe doświadczenia dowiodły, że nade wszystko ważne jest zachowanie takiego dialogu z Chinami, w którym UE wspólnie przedstawia zarówno problemy, jak i swoje wartości, a wtedy zobaczymy, dokąd ten dialog nas zaprowadzi".

Już w środę Berlin oznajmił, że - jak powiedziała rzeczniczka rządu Ulrike Demmer - oczekuje, iż Pekin będzie respektował prawo w sprawie Hongkongu, który powinien zachować wysoki stopień autonomii. Tego samego dnia sekretarz stanu USA Mike Pompeo poinformował Kongres, że administracja prezydenta Donalda Trumpa nie uznaje już Hongkongu za terytorium autonomiczne wobec Chin. Otwiera to drogę do odebrania Hongkongowi przywilejów handlowych w relacjach z USA i może potencjalnie zaszkodzić jego statusowi międzynarodowego centrum finansowego.

Decyzja chińskiego parlamentu

Chiński parlament formalnie zatwierdził w czwartek decyzję o narzuceniu Hongkongowi prawa o bezpieczeństwie narodowym.

Projekt wywołał protesty w tym regionie, jest też postrzegany powszechnie jako ograniczanie autonomii Hongkongu.

Nie jest na razie jasne, jaki będzie kształt planowanych przepisów o bezpieczeństwie narodowym ani kiedy zostaną one wprowadzone w życie w Hongkongu. Projekt zakłada zakaz i zwalczanie działalności separatystycznej, terrorystycznej i wywrotowej, a także zagranicznych ingerencji w sprawy Hongkongu.

Hongkong traci autonomię
Hongkong traci autonomięTVN24

Krytyka ze strony Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii i USA

W czwartek Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Australia i Kanada wydały wspólne oświadczenie, w którym skrytykowały Chiny za narzucenie nowego prawa, które, jak twierdzą, naruszy chińsko-brytyjską umowę z 1984 r. w sprawie autonomii byłej kolonii. W oświadczeniu ministrowie wyrazili "głębokie zaniepokojenie decyzją Pekinu" i ocenili, że nowe przepisy "ograniczą wolności mieszkańców Hongkongu, a tym samym dramatycznie podważą autonomię Hongkongu i system, dzięki któremu jest on tak zamożny".

- Decyzja Chin o narzuceniu Hongkongowi nowego prawa o bezpieczeństwie narodowym leży w bezpośrednim konflikcie z międzynarodowymi zobowiązaniami Chin, wynikającymi z prawnie wiążącej, zarejestrowanej w ONZ umowy chińsko-brytyjskiej (z 1984 roku) - podkreślili ministrowie spraw zagranicznych czterech krajów.

- Jesteśmy również niezwykle zaniepokojeni tym, że działanie to zaostrzy istniejące głębokie podziały w społeczeństwie Hongkongu - przekazali we wspólnym oświadczeniu.

Szef brytyjskiego MSZ Dominic Raab ogłosił, że jeśli Pekin nie wycofa się z tego planu, to Londyn zmieni status około 300 tys. posiadaczy brytyjskich paszportów zamorskich (BNO) w Hongkongu. Uzyskaliby oni prawo do dłuższych pobytów w Wielkiej Brytanii, co "otwiera drogę do obywatelstwa w przyszłości" – powiedział minister, cytowany przez BBC.

Rzecznik chińskiego MSZ Zhao Lijian odrzucił krytykę tych krajów. - Chiny sprzeciwiają się ingerencjom w ich wewnętrzne sprawy i przekazały czterem krajom stanowczy protest – powiedział rzecznik na briefingu prasowym w odpowiedzi na wspólne oświadczenie szefów brytyjskiej, amerykańskiej, kanadyjskiej i australijskiej dyplomacji. Dodał, że Chiny zastrzegają sobie prawo do odwetu, jeśli Wielka Brytania zaoferuje posiadaczom brytyjskich paszportów zamorskich w Hongkongu drogę do pełnego obywatelstwa.

Przez całą drugą połowę 2019 roku w Hongkongu trwały masowe antyrządowe demonstracje, które regularnie przeradzały się w starcia z policją. Uczestnicy protestów domagali się demokratycznych wyborów władz regionu i sprzeciwiali ograniczaniu jego autonomii przez komunistyczny rząd centralny w Pekinie.

Autorka/Autor:mart,ft/ks

Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: