Policja nagle do nas podbiegła. Przestraszyłam się. Kazali nam stać nieruchomo, ale spanikowałam, więc pobiegłam - opowiada 12-letnia dziewczynka, powalona przez policjantów na ziemię podczas niedzielnej demonstracji w Hongkongu. Nagranie z interwencji trafiło do internetu i wywołało oburzenie. Policja twierdzi, że nastolatka brała udział w nielegalnym zgromadzeniu, a funkcjonariusze użyli "minimalnej siły", bo "zaczęła uciekać w podejrzany sposób".
W Hongkongu protestowano przeciwko przełożeniu wyborów do regionalnego parlamentu. Miały się one odbyć w niedzielę, ale 31 lipca propekińska szefowa administracji regionu Carrie Lam przesunęła je o rok z powodu nawrotu pandemii COVID-19. Według opozycji rząd używa kryzysu jako wymówki, by uniemożliwić jej zwycięstwo wyborcze.
W niedzielę około 2 tysięcy policjantów rozlokowano na Półwyspie Koulun, podczas gdy setki demonstrantów skandowały popularne antyrządowe hasła, takie jak "Wyzwolić Hongkong", "Oddajcie mi mój głos" i "Skorumpowani gliniarze", które są zabronione w związku z nowym prawem o bezpieczeństwie państwowym, narzuconym Hongkongowi w maju przez Pekin.
W oświadczeniu opublikowanym na Facebooku policja poinformowała, że zatrzymano co najmniej 289 osób, w większości za udział w nielegalnym wiecu.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Wyłapują demonstrantów, przeszukują". Reporter w samym środku protestu i policyjnej akcji >>>
Dwunastolatka rzucona na ziemię
Jedną z osób, wobec których policja podjęła interwencję, była 12-letniej dziewczynka. Na udostępnionym w sieci nagraniu z niedzielnego popołudnia widać, jak w dzielnicy Mong Kok policja zwraca uwagę nastolatce. Ta zaczyna uciekać. Jeden z funkcjonariuszy łapie ją i rzuca na ziemię.
Po chwili kilku policjantów otacza leżącą nastolatkę i jej brata, który próbował udzielić pomocy siostrze. Inni funkcjonariusze odganiają dziennikarzy i oburzonych działaniem policji demonstrantów.
Lokalne media podały, że dziewczynka i jej starszy brat byli później hospitalizowani z powodu lekkich obrażeń.
"Kazali nam stać nieruchomo, ale spanikowałam, więc pobiegłam"
12-latka, którą lokalne media przedstawiają jako "Pamelę", by chronić jej tożsamość, przekazała, że mieszka w pobliżu i chciała kupić przybory szkolne.
- Ulice były odcięte kordonami policyjnymi, więc musieliśmy iść we dwójkę. Policja nagle podbiegła do nas. Przestraszyłam się. Kazali nam stać nieruchomo, ale spanikowałam, więc pobiegłam - powiedziała kanałowi i-Cable News.
- Tylko szliśmy obok, więc nie było powodu, aby policja do nas podchodziła - podkreślił jej brat.
Mama rodzeństwa przekazała, że była z nimi na zakupach spożywczych, ale wróciła do domu, a dzieci poszły szukać przyborów plastycznych. Dodała, że jest zdenerwowana tym, jak zostali potraktowani przez policję.
Policja: funkcjonariusze chcieli zatrzymać i przeszukać dziewczynę, ale nagle zaczęła uciekać w podejrzany sposób
W wydanym oświadczeniu policja poinformowała, że zatrzymywała protestujących w Mong Kok, którzy odmówili rozproszenia się mimo ostrzeżeń, aby opuścić miejsce zgromadzenia.
Policja oświadczyła, że funkcjonariusze chcieli "zatrzymać i przeszukać" dziewczynę, ale "nagle zaczęła uciekać w podejrzany sposób. Policjanci gonili ją i zatrzymali przy użyciu minimalnej niezbędnej siły".
Po przeprowadzeniu dochodzenia ustalili, że "ona i inni protestujący na miejscu zdarzenia uczestniczyli w zakazanym zgromadzeniu grupowym" i łamali przepisy dotyczące obostrzeń związanych z pandemią COVID-19, więc otrzymali mandaty.
Policja dodała, że "jest zaniepokojona" tym, że "młodzi ludzie uczestniczą w zabronionych zgromadzeniach", które mogą zagrażać "ich własnemu bezpieczeństwu osobistemu". Służby wyraziły nadzieję, że młodzi ludzie "będą trzymać się z dala od protestów objętych ryzykiem i unikną narażania się na niebezpieczeństwo".
Źródło: BBC, PAP