Bo rodzina to jest siła - wie o tym demokratyczny kandydat na prezydenta USA Barack Obama. W pierwszym dniu konwencji Partii Demokratycznej głos zabrała jego żona, Michelle, której towarzyszyły córki. - Spoglądając na nasze życie wierzę, że Amerykańskie Marzenie trwa - mówiła potencjalna pierwsza dama. Zrobiła prawdziwą furorę.
Potencjalna pierwsza czarnoskóra Pierwsza Dama opisała swoje dzieciństwo i młodość, spędzone w skromnej rodzinie robotniczej w chicagowskim South Side, części miasta zamieszkanej przez Afroamerykanów. Mówiła o ojcu, mechaniku pomp, który mimo ciężkiej choroby pracował i wraz z matką wpoili dzieciom wartości, które dały jej siły do nauki i społecznego awansu.
- To dlatego Barack startuje. Żeby odpowiedzialnie zakończyć wojnę w Iraku. Żeby wzrost gospodarczy odczuła każda rodzina. Żeby każdy Amerykanin miał dostęp do opieki zdrowotnej. I żeby każde dziecko mogło się kształcić: od szkoły podstawowej po studia. To zrobi Barack Obama jako następny prezydent Stanów Zjednoczonych - mówiła Michelle.
Typowa "gniewna"
Michelle Obama, z domu Robinson, ukończyła studia na najlepszej amerykańskiej prawniczej uczelni - Uniwersytecie Harvarda, gdzie poznała swojego przyszłego męża.
Jako studentka, a później działaczka w Chicago, Michelle Robinson wypowiadała się bardzo krytycznie o Stanach Zjednoczonych. Białym wypominała przeszłość - niewolnictwo i segregację rasową - i nazwała nawet Amerykanów narodem "aroganckich cyników".
Pozwoliło to prawicy charakteryzować ją jako typową "gniewną", radykalną murzyńską działaczkę, reprezentującą postawę, której Obama w swojej kampanii unika, akcentując pojednanie rasowe i przyszłość.
W ostatnim okresie sztab senatora wpłynął na Michelle, aby w swych wystąpieniach podkreślała raczej swój patriotyzm i tradycyjną rolę żony i matki.
A jednak przemówił...
Wcześniej przemawiał także m.in. senator Edward Kennedy. Jego mowa rozgrzała Demokratów zebranych na konwencji partyjnej w Denver w Kolorado. Do ostatniej chwili nie było pewne, czy zmagający się z rakiem mózgu, 76-letni senator przybędzie do hali Pepsi Center i stanie za mównicą. Kiedy ów brat zabitych w zamachu prezydenta Johna i kandydata na prezydenta Roberta pojawił się w końcu na trybunie, powitały go burzliwe owacje.
Kennedy przemawiał z widocznym wysiłkiem, załamującym się głosem. Mówił, że ten rok "jest dla niego rokiem nadziei" ponieważ obecny kandydat Demokratów na prezydenta przyniesie zmiany, jakich oczekuje Ameryka. Kennedy był jednym z pierwszych czołowych demokratów, który wsparł Baracka Obamę. To było poważne niepowodzenie dla najpoważniejszej ówcześnie kandydatki do fotela prezydenta - Hillary R. Clinton.
Barack Obama do Denver przyjedzie dopiero w środę, a nominację partyjną odbierze w czwartek wieczorem.
Zaczęli od modlitwy
Zjazd otworzyła, zgodnie z tradycją, wspólna modlitwa ponad 4000 delegatów, w której położono nacisk na wątki pomocy dla biednych i uciskanych.
Pierwsze ceremonie religijne o charakterze ekumenicznym, związane z konwencją, odbyły się w Denver już poprzedniego dnia. Księża i pastorzy modlili się obok rabinów i imamów.
Problem z Hillary
Głównym tematem komentarzy przed rozpoczęciem konwencji były podziały w Partii Demokratycznej, która wciąż nie jest zjednoczona wokół Obamy. Według najnowszego sondażu, 27 procent demokratycznych wyborców, którzy w prawyborach popierali jego rywalkę Hillary Clinton, zapowiada, że w wyborach prezydenckich zagłosuje na republikanina Johna McCaina.
Sztab republikańskiego senatora z Arizony wykorzystuje to w kampanii wyborczej. W poniedziałek telewizje wyemitowały spot, w którym młoda kobieta, Deborah Bartoshevich, mówi, że w prawyborach była zwolenniczką Clinton, a teraz popiera McCaina, bo jest on silnym przywódcą przygotowanym do roli prezydenta.
Pani Clinton oświadczyła w poniedziałek na spotkaniu z dziennikarzami, że "nie ma wątpliwości, iż jest to konwencja Baracka Obamy". Odcięła się też od republikańskiego spotu z Bartoshevich. "Nie popieram tego przesłania" - powiedziała.
Była Pierwsza Dama wygłosi jedno z głównych przemówień we wtorek, a w środę zabierze głos jej małżonek, były prezydent Bill Clinton. Bezpośrednio przed konwencją pani Hillary zapowiedziała, że jej delegaci - których zdobyła w prawyborach nieznacznie mniej niż Obama - mają wolną rękę i powinni poprzeć Obamę.
Idą łeb w łeb
Sondaże wskazują, że obaj kandydaci mają mniej więcej tyle samo sympatyków - według najnowszego sondażu Gallupa po 45 procent - chociaż jeszcze w lipcu Obama prowadził z McCainem różnicą kilkunastu punktów procentowych.
W związku z konwencją, do Denver ściągnięto dodatkowe siły policyjne i oddziały Gwardii Narodowej. Ulice wokół hali Pepsi Center są silnie strzeżone posterunkami i zaporami. Nad miastem latają helikoptery.
Służby porządkowe mają zapobiec zamachom terrorystycznym, ale także zakłócaniu obrad zjazdu Demokratów przez demonstrantów. Niektórzy zwolennicy Hillary Clinton zapowiedzieli manifestacje dla jej poparcia.
Na wtorek lewicowi Demokraci zapowiedzieli wielotysięczną demonstrację w centrum Denver na rzecz powszechnych ubezpieczeń medycznych.
Źródło: Reuters, BBC, PAP