Mówią o niej "Czarna wdowa". Jedni uznają za bohaterkę, inni ślą listy z pogróżkami. Brytyjska prawniczka zaskarżyła do sądu rządowy plan uruchomienia procedury wyjścia kraju z Unii Europejskiej bez zgody parlamentu. I wygrała. Z Giną Miller spotkał się korespondent "Faktów" TVN Maciej Woroch.
Niektórzy Brytyjczycy grożą Ginie Miller śmiercią, a sędziów trybunału nazywają zdrajcami. Pierwsze pogróżki prawniczka zaczęła otrzymywać od razu w czwartek, chwilę po tym, jak wyszła z sądu.
- Ludzie wypisują i mówią najokropniejsze rzeczy, więc nie patrzę na komentarze w internecie. Części jednak nie uniknę, ponieważ pogróżki, że mnie zabiją, przychodzą nawet pocztą - przyznaje Gina Miller w rozmowie z korespondentem "Faktów" TVN Maciejem Worochem.
Najważniejsza bitwa "Czarnej wdowy"
Gina Miller ma bogate doświadczenie w pojedynkowaniu się ze stojącymi u władzy przedstawicielami establishmentu. To te sądowe walki sprawiły, że zyskała przydomek "Czarna wdowa". Teraz pojawiła się w centrum uwagi, gdy przejęła rolę głównej powódki w historycznej potyczce przeciwko planom premier Theresy May.
Zakwestionowała rządową decyzję o uruchomieniu artykułu 50 Traktatu Lizbońskiego, co ma zapoczątkować negocjacje o wystąpieniu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Miller była zdania, że z prawnego punktu widzenia decyzja ta wymaga głosowania w parlamencie.
W czwartek Wysoki Trybunał (High Court) przychylił się do jej poglądu i orzekł, że rząd w Londynie potrzebuje zgody parlamentu, aby rozpocząć formalny proces wychodzenia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. To nie kończy procedury prawnej, ale jest dla rządowych planów poważną przeszkodą. Prawnicy Theresy May natychmiast złożyli apelację do Sądu Najwyższego.
Chce żeby rząd przestrzegał prawa
51-letnia była modelka i szefowa fundacji walczącej z korupcją tłumaczy w rozmowie z "Faktami" TVN, że jej celem nie było powstrzymanie Brexitu. Chciała tylko, żeby rząd przestrzegał prawa. - Premier mówi: Brexit znaczy Brexit. Jednak co to właściwie znaczy? Mogę powiedzieć: śniadanie to śniadanie, albo obiad to po prostu obiad. Oni powtarzają nieustannie tylko to - mówi Miller.
Premier May obiecała, że przez cztery lata nie będzie wyborów. Wyrok trybunału tak wszystko zmienił, że być może będzie zmuszona je jednak rozpisać, żeby do parlamentu wprowadzić więcej eurosceptyków i móc uruchomić artykuł 50. Niezależnie od scenariusza, rozpoczęcie negocjacji ws. Brexitu, planowane przez May na marzec, najpewniej się opóźni. - Oskarżają mnie o wywoływanie opóźnień, a sami kłamią. Jest im to na rękę, wiedzą bowiem, że w innych krajach Unii będą wybory i jest wiele niewiadomych. Wciąż oszukują Brytyjczyków i to prawdziwy wstyd, że jeszcze nie stracili pracy - przekonuje Miller. Jej zdaniem swoimi działaniami oddała premier przysługę. - Uważam, że ministrowie powinni przyznać mi premię, gdyż wszyscy wiedzą, że mają teraz więcej czasu, żeby dobrze przygotować się do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej - mówi. "Czarna wdowa" żartuje, że jedyne, czego się nie spodziewała, to to, iż uda się jej poruszyć kurs funta. Brytyjska waluta po ogłoszeniu czwartkowego werdyktu umocniła się po raz pierwszy od prawie miesiąca.
Apelację, o którą wnioskują rządowi prawnicy, rozpatrywać będzie 11-osobowy skład Sądu Najwyższego, co się nigdy wcześniej nie zdarzyło w brytyjskiej historii. W przypadku podtrzymania wyroku Theresa May może szukać pomocy jedynie w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości.
Autor: tmw//rzw / Źródło: Fakty