Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew przeprosił Władimira Putina za śmierć rosyjskich żołnierzy w Górnym Karabachu - przekazały służby prasowe Kremla. Wojskowi zginęli w środę po ostrzelaniu ich samochodu, wśród ofiar miał być zastępca dowódcy okrętów podwodnych rosyjskiej Floty Północnej.
Służby prasowe Kremla poinformowały w czwartek o rozmowie telefonicznej prezydentów Rosji i Azerbejdżanu, Władimira Putina i Ilhama Alijewa. Podały, że Alijew "przeprosił i złożył głębokie kondolencje w związku z tragiczną śmiercią żołnierzy rosyjskich sił pokojowych w Górskim Karabachu".
Jak dodano, "zostanie przeprowadzone najdokładniejsze śledztwo w sprawie tragicznych wydarzeń, a wszyscy winni poniosą karę". "W tej kwestii prokuratury generalne obydwu państw pozostają w ścisłym kontakcie. Prezydent Azerbejdżanu wyraził także gotowość udzielenia pomocy finansowej rodzinom ofiar" - przekazały służby prasowe Władimira Putina.
Nie wiadomo, jak na wiadomość o śmierci wojskowych zareagował Putin i co odpowiedział. W komunikacie znalazło się jedynie stwierdzenie, że rosyjski prezydent "podkreślił znaczenie zapewniania bezpieczeństwa i praw ludności ormiańskiej w Górskim Karabachu".
Śmierć Rosjan na Kaukazie
Resort obrony w Moskwie informował w środę wieczorem, że żołnierze rosyjskich sił pokojowych wracali z posterunku obserwacyjnego w pobliżu wioski Dżaniatag, kiedy zostali ostrzelani. Nie ujawniono, ilu żołnierzy zginęło ani też, kto do nich strzelał.
Według rosyjskich państwowych mediów w wyniku ostrzału zginęło czterech rosyjskich żołnierzy. Jednym z nich jest 52-letni komandor Iwan Kowgan, zastępca dowódcy okrętów podwodnych Floty Północnej. Niezależny rosyjskojęzyczny portal Meduza napisał, że Kowgan został wysłany do Górskiego Karabachu kilka miesięcy temu.
Jekaterynburski portal ura.ru przekazał, że innym zabitym był pułkownik Centralnego Okręgu Wojskowego Tagir-Murod Karajew.
Rozmowy w Górskim Karabachu
W środę wieczorem prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew, cytowany przez rządowe media w Baku, oznajmił, że armeńskie wojsko w Górskim Karabachu zaczęło składać broń i "wycofywać się ze swoich pozycji na naszych warunkach". - Znaczna część armii, która została nielegalnie rozmieszczona przez państwo armeńskie na terytoriach Azerbejdżanu i do tej pory nie została wycofana, pomimo zobowiązań Armenii, została zniszczona. Sprzęt wojskowy został zniszczony i nie nadaje się do użytku - powiedział Alijew.
Niedługo później władze Azerbejdżanu potwierdziły doniesienia administracji Górskiego Karabachu, że obowiązuje zawieszenie broni. Rozejm miał zostać wypracowany przy wsparciu tzw. kontyngentu sił pokojowych z Rosji. Rosyjskie rządowe media, cytowane przez agencję Reutera, powiadomiły, że operacja ewakuacyjna realizowana przez tzw. siły pokojowe z Rosji objęła już ponad 3 tys. cywilów z Górskiego Karabachu.
Agencja Reutera podała w czwartek, że w mieście Jewlach w Azerbejdżanie, położonym na północ od Górskiego Karabachu, zakończyły się azerbejdżańsko-karabaskie rozmowy pokojowe. Podczas negocjacji stronę karabaską reprezentował deputowany do parlamentu Górskiego Karabachu Dawid Melkumian, natomiast na czele delegacji Azerbejdżanu stał Ramin Mammadow, również parlamentarzysta.
Jeden z przedstawicieli władz Górskiego Karabachu, Dawid Babajan, powiadomił w rozmowie z Reutersem, że szczegóły ustaleń wypracowanych ze stroną azerbejdżańską wciąż wymagają doprecyzowania. Jak podkreślił, ormiańska ludność zamieszkująca separatystyczny region nie wie, czy otrzyma jakieś gwarancje bezpieczeństwa, dlatego obawia się, że wojska Azerbejdżanu mogą dokonać tam "eksterminacji" cywilów. - Wszyscy nas opuścili: zarówno Rosja, Zachód, jak też Armenia. Stoimy w obliczu możliwej eksterminacji, a świat milczy. Karabascy Ormianie nie chcą stać się częścią Azerbejdżanu - podkreślił Babajan.
Paszynian o pokojowych relacjach z sąsiadami
Premier Armenii Nikol Paszynian oznajmił w czwartek w orędziu do narodu, że warunkiem utrzymania niepodległości przez jego kraj są pokojowe relacje z sąsiadami. - Żyjemy w trudnych czasach, cierpiąc niewypowiedziany ból fizyczny i psychiczny, lecz musimy być wolni od konfliktu - ocenił szef rządu, cytowany przez agencję Reutera. Premier odniósł się w ten sposób do sytuacji w Górskim Karabachu i protestów w Erywaniu. W ostatnich dniach w stolicy Armenii gromadziły się tysiące manifestantów, domagających się dymisji Paszyniana.
Dzień wcześniej odbyła się rozmowa Paszyniana z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Rozmówcy wyrazili nadzieję, że sytuacja jak najszybciej zostanie rozwiązana. Wcześniej Kreml oświadczył, że uważa ofensywę Baku za wewnętrzną akcję na własnym suwerennym terytorium i odrzucił zarzuty Armenii - swojego formalnego sojusznika - że rosyjskie siły pokojowe zrobiły zbyt mało, aby chronić ormiańską ludność Karabachu.
Karabaskie władze szacują, że w rezultacie trwającej około 24 godzin interwencji zbrojnej Azerbejdżanu zginęło co najmniej 200 osób, a 400 zostało rannych. Wcześniejsze doniesienia mówiły o 32 ofiarach śmiertelnych, w tym siedmiu cywilach - podała agencja AFP.
Konflikt w Górskim Karabachu
W Górskim Karabachu - ormiańskiej enklawie należącej de iure do Azerbejdżanu - od wtorku trwały działania zbrojne. Rząd Azerbejdżanu ogłosił we wtorek rozpoczęcie "operacji antyterrorystycznej". Azerbejdżan i Armenia od dekad toczą przybierający różną intensywność konflikt o ten region. W ostatnich miesiącach napięcie wzrosło.
Celem wojsk azerbejdżańskich jest wyparcie armeńskich sił zbrojnych z tego terytorium, przywrócenie porządku konstytucyjnego i ustaleń zawieszenia broni kończącego wojnę z 2020 roku oraz stłumienie "prowadzonych na szeroką skalę prowokacji" - przekazywało ministerstwo obrony w Baku. Rozpoczęcie ofensywy uzasadniano wrogimi działaniami wojsk armeńskich, w wyniku których mieli zginąć azerbejdżańscy żołnierze i cywile.
Moskwa jest gwarantem zawieszenia broni po ostatniej wojnie o Górski Karabach z 2020 roku, która skończyła się odzyskaniem przez Azerbejdżan kontroli nad dużą częścią spornego terytorium. Od tego czasu w regionie stacjonuje rosyjski kontyngent tzw. sił pokojowych.
Źródło: PAP, Meduza, ura.ru