"Zawsze tylko wojna, wojna - 30 lat wojny". Koniec wydarzył się nagle. Rosja nie kiwnęła palcem

Źródło:
New York Times, PAP

Samozwańcza Republika Górskiego Karabachu przestała istnieć z dnia na dzień. Zniknęła tak szybko, że zamieszkująca ją ludność ormiańska miała zaledwie minuty na spakowanie się, zanim opuściła swoje domy. Dziesiątki tysięcy ludzi ruszyło krętymi górskimi drogami w stronę sąsiedniej Armenii, uciekając ze strachu przed czystkami etnicznymi ze strony triumfującego Azerbejdżanu - pisze amerykański dziennik "New York Times".

30 lat temu wciśnięta między Armenię i Azerbejdżan enklawa ogłosiła niepodległość, choć nigdy nie doczekała się uznania ze strony społeczności międzynarodowej. Teraz, po trzech dekadach nieustających wojen i nacisków ze strony obcych mocarstw, samozwańcza Republika Górskiego Karabachu przestaje istnieć. Jej prezydent Samwel Szahramanian podpisał dekret, na mocy którego od 1 stycznia 2024 roku nastąpi rozwiązanie wszelkich struktur tego quasi-państwa. 

"Dziesiątki tysięcy ludzi zginęło, walcząc za niego i przeciw niemu, pogrzebał kariery dwóch prezydentów – jednego Armenii, jednego Azerbejdżanu – i spędzał sen z powiek całemu pokoleniu amerykańskich, rosyjskich i europejskich dyplomatów, forsujących bezskuteczne plany pokojowe. Przetrwał sześciu prezydentów USA."

Jego upadek wydarzył się nagle.

Upadek i ucieczka

Decyzja o rozwiązaniu struktur Górskiego Karabachu, który ogłosił niepodległość w 1991 roku, następuje po ofensywie zbrojnej przeprowadzonej w zeszłym tygodniu przez Azerbejdżan. Zmusiła ona separatystów do złożenia broni i podpisania upokarzającego rozejmu.

Republika Górskiego Karabachu przestała istnieć z dnia na dzień. Zniknęła tak szybko, że zamieszkująca ją ludność ormiańska miała zaledwie chwilę na spakowanie się, zanim opuściła swoje domy i dołączyła do fali uchodźców, uciekających z enklawy ze strachu przed czystkami etnicznymi ze strony triumfującego Azerbejdżanu - pisze "New York Times". Uchodźcy zmierzają w stronę Armenii krętymi górskimi drogami, kontrolowanymi przez azerbejdżańskie wojsko.

Według danych, ogłoszonych przez Erywań w czwartek rano, w Armenii jest już ponad połowa ze 120-tysięcznej ludności Górskiego Karabachu. Wśród dziesiątek tysięcy uciekinierów jest Siergiej Danilian, były karabaski żołnierz. W sobotę mężczyzna wyruszył do Armenii po tym, jak lokalne władze poinformowały o zbliżających się "Turkach", jak lokalni mawiają na Azerów. - Będą mordować dzieci i odcinać im głowy - ostrzegano. Danilian opowiedział w rozmowie z "New York Timesem", że już trzy razy uciekał ze swojej wioski z powodu walk. - Zawsze tylko wojna, wojna - 30 lat wojny - żalił się. 

Jego brat Wowa powiedział, że od miesięcy życie pod azerbejdżańską blokadą było nie do zniesienia. - Panował głód. Nie było papierosów, chleba, nic – relacjonował. 

Rosja nie kiwnęła palcem

Jak pisze nowojorski dziennik, "do zeszłego tygodnia maleńka, samozwańcza republika licząca mniej niż 150 tysięcy mieszkańców była trwałym elementem politycznego i dyplomatycznego krajobrazu byłego Związku Radzieckiego".

"New York Times" przypomina, że Rosja - tradycyjnie sojusznik i protektor Armenii - wysłała w 2020 roku siły pokojowe do Górskiego Karabachu, obiecując, że zapewni, by jedyna droga łącząca enklawę z Armenią pozostała otwarta. 

"Jednak Moskwa, zajęta wojną na Ukrainie i pragnąca zacieśnić stosunki gospodarcze i polityczne z Azerbejdżanem i jego sojuszniczą Turcją, nie interweniowała w tym roku, gdy Azerbejdżan zamknął ten szlak, odcinając dostawy żywności, paliwa i leków" - zauważa "NYT".

Gdy w ubiegłym tygodniu rząd Azerbejdżanu ogłosił rozpoczęcie "operacji antyterrorystycznej" w Górskim Karabachu, Kreml nakazał stacjonującym w regionie rosyjskim siłom, by nie interweniowały.

Dziś media społecznościowe zalewają doniesienia o masowych mordach i gwałtach na uciekających z Karabachu Ormianach, które mają być dokonywane przez azerbejdżańskie wojsko. "New York Times" zaznacza, że informacje te nie są zweryfikowane. Wzbudzają jednak obawy przed powtórką z 1915 roku, gdy Imperium Osmańskie dokonało ludobójstwa na Ormianach. 

"Wszyscy jesteśmy w szoku"

Choć los Górskiego Karabachu od zawsze naznaczony był niestabilnością i konfliktami, mało kto przewidział tak rychły jego upadek. Także w Waszyngtonie ze zdumieniem obserwowano niespodziewany triumf Azerbejdżanu. 

- Wszyscy jesteśmy w szoku. Wszyscy rozumieją, że to koniec – całkowite unicestwienie Górskiego Karabachu – powiedział w rozmowie z "New York Timesem" Beniamin Poghosjan, były szef jednostki badawczej armeńskiego Departamentu Obrony. - Jedyne, co naprawdę się teraz liczy, to bezpieczne wydostanie stamtąd ludzi - dodał. 

Górski Karabach, który ogłosił niepodległość w 1991 roku, od początku swojego istnienia stanowił "synonim porażki dyplomatycznej - niekończącego się problemu" - pisze "NYT", porównując jego sytuację do konfliktu izraelsko-palestyńskiego czy sporu o Cypr Północny. "Jednak niemal w mgnieniu oka problem Górskiego Karabachu został 'rozwiązany' przy użyciu siły zbrojnej, pozostawiając przerażonych Ormian na łasce prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa, przywódcy, który od lat podsyca nienawiść do Ormian" - czytamy.

Ormianie uciekają z Górskiego KarabachuPAP/EPA/ANATOLY MALTSEV

Dziennik przypomina, że w 2012 roku Alijew ułaskawił, awansował, a następnie okrzyknął bohaterem azerbejdżańskiego wojskowego, który został skazany na Węgrzech na dożywocie za zamordowanie ormiańskiego żołnierza, z którym brał udział w szkoleniu NATO. Po odbyciu sześciu lat kary na Węgrzech morderca został odesłany do ojczyzny. Władze Azerbejdżanu obiecały zatrzymać go w więzieniu, jednak już na lotnisku powitano go kwiatami i wypuszczono na wolność.

- Każdy, kto sądzi, że Ormianie mogą żyć pod tym reżimem, jest fantastą – mówi "New York Timesowi" Eric Hacopian, gospodarz programu w CivilNet, popularnym ormiańskim kanale telewizji internetowej.

Republika Górskiego Karabachu zniknęła z map, ale wciąż ma wielu zwolenników. Od zeszłego tygodnia na centralnym placu w Erywaniu, stolicy Armenii, co wieczór gromadzą się tysiące demonstrantów. Rzucają wyzwiskami pod adresem armeńskiego premiera Nikola Paszyniana za to, że nie wysłał swoich żołnierzy do Karabachu i tym samym pozostawił swoich etnicznych braci na pastwę losu. - Niech żyje Arcach - skanduje tłum. Arcach to ormiańska nazwa separatystycznej enklawy.

Krwawy konflikt o górską enklawę

Armenia i Azerbejdżan przez dziesięciolecia toczyły spór o Górski Karabach, zamieszkany przez Ormian separatystyczny region, będący de iure częścią Azerbejdżanu. Konflikt między muzułmańskim Azerbejdżanem a chrześcijańską Armenią o sporną enklawę rozpoczął się jeszcze za czasów sowieckich, ale w wojnę na pełną skalę przerodził się po uzyskaniu przez oba państwa niepodległości. Według niektórych szacunków, które przytacza "New York Times", czystki etniczne po obu stronach konfliktu na przestrzeni lat zmusiły ponad milion ludzi do opuszczenia swoich domów.

Najkrwawsze starcia pomiędzy Ormianami i Azerami o Górski Karabach trwały na przełomie lat 80. i 90. XX wieku. Obszar ten stał się w efekcie rządzonym przez Ormian i wspieranym przez Armenię quasi-państwem. W 2020 roku doszło do kolejnej odsłony konfliktu na większą skalę - wówczas silniejszy militarnie Azerbejdżan odzyskał kontrolę nad znaczną częścią spornego terytorium.

Ormiański żołnierz na pozycjach w pobliżu Górskiego KarabachuMinisterstwo Obrony Armenii/Facebook

Pod koniec maja przywódcy Armenii i Azerbejdżanu ogłosili, że uzgodnili uznanie integralności terytorialnej obu państw. Warunkiem uznania Górskiego Karabachu za terytorium Azerbejdżanu miało być zapewnienie bezpieczeństwa tamtejszej ludności ormiańskiej. Jednak w lipcu napięcia nasiliły się, kiedy Baku pod różnymi pretekstami zamknęło ruch w korytarzu laczyńskim, jedynej drodze łączącej Górski Karabach z Armenią. Blokada doprowadziła do poważnego kryzysu humanitarnego w enklawie.

19 września Azerbejdżan przeprowadził 24-godzinną zwycięską ofensywę, ogłaszając, że jej celem jest przywrócenie porządku konstytucyjnego i wyparcie sił zbrojnych Armenii z terytorium Azerbejdżanu. Baku oznajmiło, że zapewni mieszkańcom Górskiego Karabachu wszelkie prawa zgodnie z konstytucją, w tym ochronę należną mniejszościom etnicznym. Jednak w enklawie rozpoczął się exodus ludności ormiańskiej do Armenii przez odblokowany po wielu miesiącach przez Baku korytarz laczyński.

Autorka/Autor:momo/ft

Źródło: New York Times, PAP

Tagi:
Raporty: