"Jednocześnie proste i trudne pytanie" prezydenta Armenii

Źródło:
Kommiersant, RBK, tvn24.pl

Armenia uzna niepodległość Górskiego Karabachu, jeśli okaże się, że Azerbejdżan nie będzie skłonny do negocjacji - ostrzegł prezydent Armenii Armen Sarkisjan w rozmowie z rosyjskim dziennikiem "Kommiersant".

- Jest to jednocześnie proste i trudne pytanie. W ostatnich dniach istnienia Związku Radzieckiego, kiedy mieszkańcy Górskiego Karabachu ogłosili w referendum chęć swobodnego życia i rządzenia swoją historią, dziedzictwem i kulturą, Rada Najwyższa Republiki Armenii głosowała za tym (za uznaniem Republiki Górskiego Karabachu - red.). Później jednak proces ten został zawieszony - powiedział Sarkisjan.

Oglądaj TVN24 w internecie

Prezydent Armenii przypomniał, że w 1994 roku doszło do zawieszenia broni między Armenią i Azerbejdżanem, walczącymi o Górski Karabach. 146-tysięczny region jest położony na terenie Azerbejdżanu i zamieszkały głównie przez Ormian, którzy ogłosili niepodległość po rozpadzie ZSRR w 1991 roku. Zawieszenie broni było jednak formalne. Od tamtego czasu Baku i Erywań, z różnym nasileniem, toczą spór o separatystyczny region, nieuznawany na arenie międzynarodowej, nawet przez Armenię.

"Światło w tunelu"

- To taki tunel. Jeśli na końcu tego tunelu jest światło, światło ostatecznego pokojowego rozwiązania problemu Górskiego Karabachu, to możemy jeszcze trochę poczekać. Jeśli nie ma światła, jeśli będzie oczywiste, że Azerbejdżan, przy wsparciu Turcji, w żadnym wypadku nie będzie dążył do negocjacji, to, oczywiście, Armenia uzna niepodległość Karabachu - stwierdził prezydent Armenii.

- Jestem gotów zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby rozpocząć proces rozejmu. Porozumienia, które zostały osiągnięte w Moskwie, mogą zacząć działać, jeśli obie strony zechcą, żeby zadziałały. Nie ma potrzeby udowadniać, że strona ormiańska jest gotowa podążać tą drogą. Jeśli strona azerbejdżańska ogłosi, że jest gotowa do rozejmu i kontynuowania negocjacji, wtedy jest nadzieja. Naprawdę chciałbym, żeby światło na końcu tunelu nie zgasło - podkreślił Armen Sarkisjan.

"Humanitarny rozejm"

Walki o Górski Karabach wybuchły na nowo pod koniec września. Władze w Erywaniu i Baku zarzucały sobie nawzajem eskalację konfliktu. W obydwu krajach został wprowadzony stan wojenny i została ogłoszona mobilizacja.

Zaniepokojenie eskalacją obecnego konfliktu wyraziły NATO, OBWE i Unia Europejska. Demokracje zachodnie apelowały i apelują do władz w Erywaniu i Baku o zawieszenie broni. Zostało ono wprowadzone 12 października, nie przetrwało jednak próby czasu. Po ogłoszeniu rozejmu siły Górskiego Karabachu przypuściły atak rakietowy na azerbejdżańskie miasto Gandża. Wcześniej azerbejdżańskie siły zbombardowały stolicę Górskiego Karabachu, Stepanakert.

W niedzielę Armenia i Azerbejdżan wprowadziły kolejny rozejm, "humanitarny", jednak porozumienie w tej sprawie - według doniesień rosyjskich mediów - również nie jest przestrzegane.

Autorka/Autor:tas/mtom

Źródło: Kommiersant, RBK, tvn24.pl

Tagi:
Raporty: