Poważne starcia studentów, lekarzy i górników z policją w Boliwii. Kilka tysięcy osób wyszło we wtorek na ulice stolicy kraju La Paz, by protestować przeciwko złym warunkom pracy i wydłużeniu jej czasu przy minimalnym podniesieniu pensji. Policja użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego, a miasto zostało sparaliżowane na całe popołudnie.
Wprowadzone niedawno prawo dotyczy bezwarunkowego zwiększenia czasu pracy lekarzy zatrudnionych na państwowych posadach z sześciu do ośmiu godzin dziennie.
Strajk w całym kraju
W proteście, poza nimi samymi, brali też udział studenci medycyny i górnicy, którzy z kolei mają dosyć fatalnych warunków życia i nie zgadzają się na minimalne, 7-proc. podwyżki płac, jakie w kraju z galopującą inflacją zapowiedział lewicowy prezydent Evo Morales.
Podczas starcia z policją rannych zostało trzech funkcjonariuszy, a wielu protestujących zatrzymano. Wczoraj lokalne szpitale i kliniki przyjmowały jedynie pacjentów w stanie krytycznym. W całym kraju strajkuje około czterech tysięcy lekarzy, którzy poza niezadowoleniem z nałożenia na nich dodatkowych godzin pracy twierdzą też, że rząd chce zastąpić miejscowych nauczycieli medycyny gorzej wykształconymi, kubańskimi.
W Boliwii sytuacja w ostatnich miesiącach wyraźnie się pogarsza, a kraj pogrążony w kryzysie gospodarczym sprawia, że Morales traci poparcie z miesiąca na miesiąc. Teraz popiera go ok. 40 proc. obywateli, dwa razy mniej, niż przed rokiem.
Źródło: APTN