Najpierw był jej ojczymem a potem mężem. Przez lata ją maltretował, aż w 2016 roku Francuzka Valerie Bacot sięgnęła po broń. W piątek sąd wydał wyrok.
Kobieta przyznała się, że w marcu 2016 roku zabiła męża. Została skazana przez sąd w Chalon-sur-Saone na cztery lata więzienia, w tym na trzy lata w zawieszeniu. Ponieważ rok spędziła w areszcie, okres ten został zaliczony na poczet kary – i w związku z tym kobieta po usłyszeniu wyroku mogła wyjść na wolność. Po tym, jak sąd ogłosił decyzję, Valerie Bacot osunęła się na podłogę.
40-letnia Bacot w czasie procesu opowiedziała, jak przez wiele lat doświadczała krzywd z rąk mężczyzny, który najpierw był jej ojczymem a potem mężem. Kobieta od 12 roku życia była maltretowana, gwałcona, a także zmuszana do uprawiania prostytucji z innymi mężczyznami.
Daniel Polette był o 25 lat starszy od Valerie Bacot – spędził dwa lata w więzieniu za napaść na nią w latach 90. Po pobycie w więzieniu wrócił do rodzinnego domu. Valerie Bacot urodziła pierwsze dziecko, gdy miała 17 lat. Zdecydowała się na zabójstwo w momencie, gdy Polette zaczął grozić ich córce. Obrońcy Bacot wyjaśniali w sądzie, że kobieta została zmuszona do zabicia męża, ponieważ stosowano wobec niej ogromną przemoc i obawiała się, że jej córka stanie się następną ofiarą mężczyzny.
W książce, którą napisała w czasie pobytu w areszcie, podkreśliła, że "przez cały czas się bała" i "musiała położyć temu kres". Przed sądem powiedziała, że jej mąż wielokrotnie groził jej pistoletem.
"Kobieta wraca dziś wieczorem do swoich dzieci"
Prokurator Eric Jallet powiedział sądowi, że kobieta musi zostać skazana, ale jednocześnie powinna wyjść na wolność. – Sąd opowiada się za cywilizowanymi wartościami, wśród których jest ochrona życia. Gdy ktoś zaczyna wymierzać sprawiedliwość na własną rękę, wówczas wszyscy jesteśmy ze sobą nawzajem na wojnie – wyjaśnił. Prokurator podkreślił jednocześnie, że uwięzienie kobiety nie zapewniałoby nikomu większej ochrony, a ryzyko popełnienia przez nią innego przestępstwa jest minimalne. Eric Jallet proponował karę pięciu lat więzienia, ale sąd zdecydował o wymierzeniu kary czterech lat pozbawienia wolności.
- Dla mnie to wielkie zwycięstwo, że ta kobieta wraca dziś wieczorem do swoich dzieci – powiedziała obrończyni Nathalie Tomasini. Dodała, że sprawiedliwość została wymierzona, ale jej zdaniem zachowanie kobiet-ofiar znęcania powinno być traktowane jako obrona konieczna.
Gdy Bacot opuściła gmach sądu, powiedziała że jej bitwa jeszcze się nie zakończyła. – Nie czuję ulgi. Jestem całkowicie rozbita fizycznie i psychicznie – przekazała. Podkreśliła, że teraz chciałaby tylko wrócić do czwórki swoich dzieci.
Petycję o uwolnienie Bacot podpisało 700 tysięcy obywateli.
Źródło: BBC