Sondaże we Francji wskazują, że w tym roku dojdzie do powtórki sytuacji z 2017 roku - największe szanse dostania się do drugiej tury wyborów ma Emmanuel Macron i Marine Le Pen. Ubiegający się o reelekcję prezydent Francji w tej kampanii sięga po strategię, która zwycięstwo przyniosła mu pięć lat temu: straszy skrajną prawicą.
Prezydent Francji jak gwiazda rocka. Oklaskiwany przez 35 tysięcy osób, wbiega na ogromną scenę i zaczyna show - ten sobotni wiec miał być manifestacją jego siły i popularności. Emmanuel Macron ubiega się o reelekcję, więc w tej kampanii sięga po strategię, która zwycięstwo przyniosła mu pięć lat temu - tak jak podczas poprzednich wyborów, tak i teraz Macron straszy skrajną prawicą.
- Zagrożenie ekstremizmem jest bardzo wysokie. W ostatnich miesiącach i latach, nienawiść, alternatywne prawdy stały się częścią normalnego publicznego dyskursu. Przyzwyczailiśmy się do antysemickich i rasistowskich wypowiedzi, które słyszymy w telewizji – mówił prezydent Francji.
W 2017 roku zwyciężył jako proeuropejski kandydat sytej klasy średniej i liberalnego centrum. I właściwie przez całą pierwszą kadencję wytrwał przy takiej tożsamości. Jego reformy, w tym przede wszystkim podwyżka podatków nie spodobała się uboższej części społeczeństwa - niezadowolenie przerodziło się w trwający kilka miesięcy masowy bunt.
Macron a polityka zagraniczna
Emmanuel Macron jako zdeklarowany obrońca Europy i Unii Europejskiej jest jednym z tych przywódców, który najostrzej krytykuje tak zwaną reformę sądownictwa przeprowadzoną przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Wielokrotnie powtarzał, że europejska wspólnota oznacza przede wszystkim wspólnotę wartości, a nie tylko interesów.
- Europa nie jest supermarketem. Europa ulega osłabieniu, gdy godzi się na odrzucanie jej zasad. Kraje Europy, które nie przestrzegają swoich reguł, muszą wyciągnąć z tego wszystkie konsekwencje polityczne. Będę z szacunkiem rozmawiać ze wszystkimi, ale będę nieustępliwy w kwestii zasad Europy, w sprawie solidarności i w sprawie wartości demokratycznych – mówił w 2017 roku Macron.
Kampania wyborcza Emmanuela Macrona
Nie ma wątpliwości, że gdyby nie pandemia i gdyby nie wybuch wojny w Ukrainie, ta kampania wyborcza i szanse Macrona na reelekcję wyglądałyby inaczej. Trudne wydarzenia jednoczą społeczeństwa wokół lidera i przeciwko wspólnemu wrogowi. Prezydent dobrze wyczuł, jakich działań oczekują od niego Francuzi:
Macron nie tylko wspiera Ukraińców, ale też próbuje naśladować styl ich prezydenta. Podobno to właśnie Wołodymyr Zełenski miał być inspiracją dla ostatnich sesji zdjęciowych, na których prezydent Francji wystąpił nieogolony, potargany, nie w garniturze, a w bluzie z kapturem .
Podziw dla Zełenskiego nie oznacza zerwania kontaktów z Władimirem Putinem. Do tej wizyty na Kremlu doszło niecałe trzy tygodnie przed rosyjską inwazją na Ukrainę, a później, już po wybuchu wojny, Macron jeszcze wielokrotnie rozmawiał z prezydentem Rosji telefonicznie. Choć te rozmowy niczego nie przyniosły, choć Rosja wciąż zabija cywilów, to kontakt nie został zerwany. Na Zachodzie ta strategia Macrona budzi co najmniej zdziwienie, ale popiera ją aż 64 procent Francuzów.
Macron i Le Pen liderami sondaży
- Czym Macron będzie się zajmować, gdy nie będzie reagować na kryzys? Wtedy będzie musiał zacząć reformować – mówi politolog Bruno Cautres. - A reformy nie spodobają się wielu wyborcom, zwłaszcza reforma wieku emerytalnego. Moim zdaniem wygranie wyborów będzie prostsze niż zarządzanie Francją w czasie drugiej kadencji – dodaje.
Wszystkie sondaże wskazują, że dojdzie do powtórki sytuacji z 2017 roku - największe szanse dostania się do II tury wyborów ma właśnie Emmanuel Macron i Marine Le Pen.
Joanna Stempień
Źródło: TVN24