W kilku francuskich miastach odbyły się protesty po ogłoszeniu pierwszych wstępnych wyników drugiej tury wyborów prezydenckich. - Musimy stworzyć narzędzia do walki, potrzebujemy zmobilizować Francję. Macron musi wiedzieć, że jesteśmy gotowi! - krzyczał jeden z liderów manifestacji zorganizowanej w centrum Paryża. Doszło do starć z policją.
Na placu Republiki w Paryżu zebrało się kilkuset demonstrantów, którzy zapowiedzieli, że kolejna kadencja prezydenta Emmanuela Macrona rozpocznie się od protestów nawiązujących do demonstracji "Nuit Debout" [ruch społeczny zapoczątkowany w 2016 roku - przyp. red.]. Do zamieszek doszło również w okolicy Chatelet.
- Bez względu na to, z jakiej walki pochodzisz; czy jesteś antifą, 'żółtą kamizelką', feministką czy ekologiem, bez względu na rodzaj walki (…) musimy stworzyć narzędzia do walki, potrzebujemy zmobilizować Francję. Macron musi wiedzieć, że jesteśmy gotowi! - krzyczał jeden z przywódców protestów ubrany w kurtkę "Paris antifa" - podaje agencja AFP.
Demonstracje w Nantes, Lyonie i Rennes
Incydenty w niedzielę wieczorem odnotowano również w centrum Rennes, gdzie kilkaset osób demonstrowało przeciwko wynikowi drugiej tury wyborów prezydenckich, łamiąc zakaz demonstracji wprowadzony przez lokalną prefekturę. Siły bezpieczeństwa rozpyliły gaz łzawiący w pobliżu kanału przecinającego miasto. Według prefektury zatrzymano dwóch demonstrantów.
W Nantes wczesnym wieczorem ulicami centrum miasta wyruszyła demonstracja licząca od 400 do 500 osób z transparentem z napisem: "Potrzeba rewolucji".
Do zamieszek doszło również w Lyonie, gdzie manifestanci zaatakowali posterunek policji.
Źródło: PAP