Gwałtowne protesty w wielu miastach Francji

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, Le Figaro

We Francji doszło w czwartek do kolejnych masowych protestów przeciwko rządowej reformie emerytalnej. Do starć z policją doszło w wielu miastach, między innymi w Paryżu, Rennes i Nantes. Centrala związkowa CGT poinformowała, że w stolicy w czwartek demonstrowało 800 tysięcy osób, co oznacza największą mobilizację społeczną od początku protestów.

Protestujący przeciwko reformie emerytalnej związkowcy lewicowej centrali CGT podkreślają, że są zjednoczeni i będą protestować tak długo, jak trzeba, nawet do samej emerytury. CGT ogłosiła, że w samym Paryżu zebrało się około 800 tysięcy demonstrantów. Prefektura nie podała jeszcze swoich danych, ale związki zawodowe informują, że podczas dziewiątej fali protestów emerytalnych doszło do "najsilniejszej mobilizacji od początku ruchu".

Sekretarz generalny CGT Philippe Martinez w rozmowie z dziennikarzami na Placu Bastylii w Paryżu mówił o "wielkiej mobilizacji i determinacji" przeciwko reformie.

Martinez zastrzegł jednak, że "porównywanie protestów we Francji do sytuacji po wyborach na Kapitolu w USA czy w Brazylii jest prowokacją". Lider CGT zapewnił, że związkowcy chcą protestować w sposób pokojowy, ale manifestacje mogą wymknąć się spod kontroli.

Zamieszki i starcia z policją

Pokojowa początkowo paryska demonstracja, która ruszyła o godzinie 14 z Placu Bastylii w kierunku Placu Republiki i Opery, przekształciła się w zamieszki i starcia z policją.

Wielu demonstrantów domagało się dymisji prezydenta Emmanuela Macrona i premier Borne.

Według policji w Paryżu w manifestacji wzięło udział około tysiąca przedstawicieli ruchu black blok, ubranych na czarno, w maskach i okularach. Zamaskowani protestujący obrzucili funkcjonariuszy kostką brukową i fajerwerkami, niszczyli witryny sklepowe i podpalali barykady na ulicach. Funkcjonariusze ze służb pacyfikujących manifestacje CRS odpowiedzieli gazem łzawiącym.

"Nie jesteśmy robotami"

"Nie chcemy przemocy na naszych ulicach, ale nie każdy może pracować do 64. roku życia, czego chce od nas rząd. Ja mam kłopoty z kręgosłupem po latach pracy w zakładzie produkcyjnym. Obecnie nie mam zatrudnienia, ale mam swoją godność, o którą walczę podczas manifestacji przeciwko reformie emerytalnej" - powiedział rzemieślnik uczestnicy w protestach w czwartek w Paryżu.

"Nie jesteśmy robotami. Jak trzeba, będziemy protestować przeciwko tej reformie do samej emerytury. Nie damy się zawrócić do czasów Marii Antoniny, kiedy to motłoch miał całe życie harować na swoich władców. Dziś ludzie pracy są wyzyskiwani, jak w czasach monarchii" - stwierdziła działaczka związkowa CGT obecna na Placu Bastylii.

Czwartkowe akcje protestacyjne rozpoczęły się od blokowania przez działaczy CGT terminalu 1 na podparyskim lotnisku Charlesa de Gaulle'a, licznych autostrad w kraju oraz składów paliwa.

Protesty w innych francuskich miastach

Do poważnych napięć i zamieszek doszło również podczas manifestacji w Rennes, Bordeaux, Lorient, Marsylii i Nantes, gdzie policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych.

W Rennes policja użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego w celu odparcia protestującego tłumu. W Lorient w Bretanii protestujący zaatakowali posterunek policji.

Napiętą sytuację w Rennes pokazał na swoim profilu Julien Chaillou, dziennikarz "Le Figaro".

Niespokojnie było także w Bordeaux, gdzie doszło do starć demonstrantów z funkcjonariuszami policji. Protestujący podpalili kosze na śmieci, policja w odpowiedzi użyła gazu łzawiącego. W mieście, według władz, protestowało ponad 18 tysięcy osób.

Autorka/Autor:akw, mjz/kab

Źródło: PAP, Le Figaro