Francuska policja użyła w Nantes gazu łzawiącego wobec protestujących z ruchu "żółtych kamizelek". Sprzeciwiają się oni polityce gospodarczej prezydenta Emmanuela Macrona. Wcześniej demonstranci rzucali w stronę funkcjonariuszy różnymi przedmiotami. Zatrzymano 21 osób.
W telewizji pokazano grupy demonstrantów ubranych na czarno, próbujących rozbić witryny i włamywać się do sklepów. Na miejsce przyjechała policyjna ciężarówka z armatką wodną - podała agencja Reutera.
Jak informuje AFP, powołując się na miejscową policję, w sobotę w Nantes protestowało około 1800 osób.
"Wszyscy nienawidzą policji", "Policja okalecza, policja morduje" - skandowali niektórzy uczestnicy manifestacji. Wiele sklepów i przystanków autobusowych zostało zdewastowanych, a kosze na śmieci podpalone.
- Kiedyś nie rozumiałem, kiedy ludzie mówili: "Macron, zrezygnuj!". Teraz, widząc to, jak oni się zachowują wobec nas przez dziewięć ostatnich miesięcy [wówczas rozpoczęły się protesty - red.], jak wysyłają policję, która traktuje nas gazem łzawiącym, bije nas, rani ludzi, myślę, że on powinien zrezygnować. Na jego miejsce potrzeba kogoś innego - powiedział Gilles, 52-letni protestujący.
"Żółte kamizelki" przeciwko Macronowi
W kolejną sobotę z rzędu w całej Francji odbyły się protesty "żółtych kamizelek".
AFP podała, że w Lyonie zebrało się 400 manifestantów, wielu nie miało na sobie charakterystycznych "żółtych kamizelek". W Tuluzie demonstrowało kilkaset osób, które krzyczały: "Tuluzo, Tuluzo, podnieś się". W Marsylii i Montpellier na protestach zebrało się po około 200 osób, a w Bordeaux - 150.
Oddolny ruch "żółtych kamizelek" rozpoczął w listopadzie 2018 roku serię protestów najpierw przeciwko podatkowi paliwowemu, a później przeciwko polityce gospodarczej rządu.
Protesty, które przerodziły się w brutalną rewoltę przeciwko prezydentowi Macronowi, bardzo zaszkodziły jego notowaniom. Marsze, które początkowo były masowe, są teraz dużo mniej liczne, a na początku lipca zaczęło rosnąć poparcie dla prezydenta.
Czemu się sprzeciwiają?
"Żółte kamizelki" odrzucają politykę gospodarczą Macrona, nastawioną - jak uważają - na duże koncerny i bogatych kosztem zwykłych pracowników. Ruch domaga się podniesienia płac, emerytur i zasiłków dla bezrobotnych.
W reakcji na protesty francuskie władze zorganizowały kilkumiesięczną "debatę narodową". Po jej przeprowadzeniu zapowiedziano obniżenie podatków, reformę systemu emerytalnego, ułatwienie rozpisywania referendów i reorganizację państwowej administracji.
Autor: akw//now / Źródło: PAP, Reuters