Znajdującemu się w trudnej sytuacji finansowej Zjednoczeniu Narodowemu (dawniej Front Narodowy) Marine Le Pen grozi niewypłacalność. Stało się tak z powodu zablokowania przez sędziów części dotacji publicznej dla tej partii, a także malejących wpływów ze składek członkowskich.
W poniedziałek sąd obradował nad odwołaniem Zjednoczenia Narodowego (RN). Wyrok ogłoszony ma być 26 września i dopiero wtedy przywódczyni RN dowie się, czy odzyska dwa miliony euro dotacji, wstrzymane "w celu zapobiegawczym" przed miesiącem. Le Pen oraz część prawników i obserwatorów uznali tę decyzję za "polityczną".
Partia nie przetrwa września?
Należną dotację wstrzymała dwójka sędziów z powodu dochodzenia wszczętego przez Parlament Europejski. Żąda on od ugrupowania zwrotu siedmiu milionów euro wypłaconych pracownikom partii, którzy według PE byli w europarlamencie fikcyjnie zatrudnieni.
- Konfiskując należną nam dotację bez jakichkolwiek podstaw prawnych sędziowie śledczy stosują wobec nas karę śmierci "w celu zapobiegawczym" – zareagowała na decyzję Marine Le Pen.
Od wyborów prezydenckich sytuacja partii jest trudna – zmniejsza się liczba członków, a więc i suma składek. Według jej przywódców, jeśli Zjednoczenie nie otrzyma we wrześniu pieniędzy, to zbankrutuje.
"Nie, partia Marine le Pen nie powinna umrzeć" – zatytułował we wtorek rano artykuł Benoit Rayskiego opiniotwórczy portal "Atlantico". Zdaniem publicysty Parlament Europejski i sędziowie francuscy "pastwią" się nad tą partią.
Le Pen "gra ofiarę"
Mecenas Regis de Castelnau decyzję sędziów uznał za "zabójczy dla wolności manewr, mający na celu zatopienie Zjednoczenia Narodowego". Jak pisał w tygodniku "Causeur", "to lęk przed dobrymi wynikami RN w zbliżających się wyborach europejskich" spowodował, że "nie zważając na domniemanie niewinności" i stosując "akrobację proceduralną łamiącą kości", pozbawiono środków partię, której przywódczyni zdobyła 40 proc. głosów w wyborach prezydenckich.
Specjalista od komunikacji politycznej prof. Stephane Wahnich powiedział, że nie wierzy, by partii groziło bankructwo. - To przekaz polityczny Marine Le Pen, która gra ofiarę – uznał w wywiadzie dla radia RFI.
- Partia Marine Le Pen straciła dynamikę – skonstatował profesor, dodając, że "jest to diagnoza na dziś", bo RN "ma zdolność odnowienia się".
Większość francuskich mediów twierdzi natomiast, że ugrupowanie "mimo zmiany nazwy, nie potrafi się odnowić". Za przyczynę tego stanu uważa "zmęczenie wyborców i członków" oczekiwaniem na "zapowiadane od lat decydujące zwycięstwo", które "umyka mu w ostatniej chwili".
Problem z wpłatami
Dziennik "Le Figaro" informuje, że "na bieżąco opłaca składki tylko 31 tys. członków RN, a w przeddzień wyborów prezydenckich (kwiecień 2017) Front Narodowy twierdził, że należy do partii 83 tys. osób".
Gazeta cytuje aktywistów partii, którzy ten spadek tłumaczą "typowym dla powyborczego okresu niżem", wzmocnionym karami bankowymi uniemożliwiającymi płacenie składek kartami. W październiku 2017 roku bank Societe Generale (SG) bez podania przyczyn (do czego ma prawo) zamknął wszystkie konta FN.
Marine Le Pen uznała to za zamach "oligarchii finansowej na francuską demokrację". Obserwatorzy, przypominając kłopoty bankowe skrajnie lewicowej partii Francja Nieujarzmiona i trudności kandydata Emmanuela Macrona w otrzymaniu kredytu bankowego, tłumaczą decyzję SG zadłużeniem FN, który musi spłacić ponad 9 mln europożyczki zaciągniętej w rosyjskim banku.
Członek biura krajowego RN Jean-Lin Lacapelle w wywiadach prasowych wyraża przekonanie, że "wraz ze zbliżającymi się wyborami europejskimi i wobec wzrastającego niezadowolenia z obecnych władz" partia odzyska członków i poparcie wyborców.
W oczekiwaniu na wyrok RN ogłosił drastyczne redukcje wydatków i ze względu na zbyt wysokie koszty odwołał wrześniowy wiec, zaplanowany w prowansalskim Frejus, który miał być początkiem europejskiej kampanii przedwyborczej partii.
Autor: mm/adso / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock