Pikietowali "przeciwko policyjnej brutalności". Gaz łzawiący i zamieszki


Ulicami Paryża w niedzielę przeszła demonstracja przeciwko brutalności francuskiej policji. Od protestujących odłączyła się grupa zamaskowanych osób, która zaatakowała funkcjonariuszy. Doszło do starć, policja użyła gazu łzawiącego.

Paryska policja podała, że w demonstracji na Placu Republiki wzięło udział od 7 do 7,5 tys. ludzi. Protestujący skandowali "nie ma sprawiedliwości, nie ma pokoju".

Demonstranci nieśli ogromny baner z napisem "Sprawiedliwość i godność, koniec z policyjną bezkarnością" oraz portretami 13 osób, które miały być ofiarami brutalności policjantów.

- Chcemy sprawiedliwości - powiedziała tłumowi Amal Bentounsi, współorganizator protestu. Jej brat, Amine, został zabity strzałem w plecy przez policjanta. Funkcjonariusz został skazany na 5 lat więzienia w zawieszeniu. - Zabójca mojego brata został skazany, ale jest wiele innych rodzin, które wciąż na to czekają - powiedziała.

Fatiha Bouras, matka innej ofiary, powiedziała, że za dużo osób ginie z rąk policjantów i trzeba to zatrzymać. - Tylko Arabowie i czarni giną - oświadczyła.

W pewnej chwili od pokojowej demonstracji odłączyła się grupa zakapturzonych ludzi, którzy zaatakowali policję. Rzucali w funkcjonariuszy różnymi przedmiotami. Rannych zostało dwóch oficerów, trafili do szpitala. Zatrzymano trzy osoby. Policja użyła wobec demonstrantów gazu łzawiącego.

Marsz dla Theo

Demonstrację zorganizowano przeciwko "policyjnej brutalności" po gwałcie pałką policyjną na młodym Afroamerykaninie.

Mężczyzna znany jako Theo 22 lutego trafił do szpitala po zatrzymaniu przez policję w czasie przeszukania w podparyskim departamencie Sekwana-Saint-Denis. Zeznał, że został zgwałcony policyjną pałką przez jednego z policjantów.

Policjant został oskarżony, w sumie czterech funkcjonariuszy zostało zawieszonych w związku ze śledztwem.

Autor: pk\mtom / Źródło: BFM TV