Na stacji benzynowej w Miami na Florydzie wybuchł pożar. Na nagraniach widać, jak niewielki płomień pojawia się pod jednym z samochodów, po czym szybko rośnie, obejmując znaczną część stacji. Ogień został ugaszony, w zdarzeniu nikt nie ucierpiał. - Dzięki Bogu nic mi się nie stało - powiedział właściciel doszczętnie spalonego jeepa.
Do zdarzenia doszło w piątek po południu na stacji benzynowej w hrabstwie Miami-Dade w stanie Floryda. Remberto Morejon tankował swój samochód, gdy dostrzegł pod pojazdem płomienie. Natychmiast rzucił się do ucieczki.
Na nagraniach z monitoringu widać, jak niewielki płomień szybko rośnie i obejmuje samochód oraz część stacji. Świadkowie mówili o ogromnej chmurze czarnego dymu i buchających płomieniach. - Zobaczyłam wszystko z okna w biurze. Zobaczyłam ogień. Natychmiast zadzwoniłam pod 911 (numer alarmowy w USA - red.) - powiedziała właścicielka firmy znajdującej się obok stacji benzynowej.
To, co pozostało z jeepa, zostało odholowane
Przybyłym na miejsce strażakom szybko udało się ugasić pożar. Zniszczenia były jednak znaczne. Płomienie doszczętnie strawiły jeepa Morejona, uszkodziły dystrybutor oraz stopiły dach stacji. W zdarzeniu nikt nie został ranny. Właściciel samochodu zapewniał, że czuje się dobrze. To, co pozostało z jego auta, zostało odholowane. - Dzięki Bogu nic mi się nie stało, ale jest mi przykro z powodu tego, co się wydarzyło - powiedział mężczyzna.
Kierownik stacji benzynowej przekazał, że nie wie, kiedy będzie mogła ona ponownie zostać otwarta. Miejscowa straż pożarna próbuje ustalić przyczyny pożaru.
Źródło: CNN, WSVN Miami