To był kolejny fałszywy alarm. Po przeszukaniach, milicja nie znalazła niczego podejrzanego na żadnym z moskiewskich dworców. Alarm w rosyjskiej stolicy, który doprowadził do ewakuacji trzech największych stacji kolejowych, wszczęto po telefonie o podłożeniu ładunku wybuchowego.
- W rezultacie przeszukiwań na żadnym z dziewięciu dworców nie znaleziono materiałów wybuchowych - powiedział zastępca dyrektora rosyjskich kolei Władimir Jeremin.
Ewakuacja pasażerów
Wcześniej władze informowały, że o godzinie 9 (7 czasu warszawskiego) na alarmowy telefon "102" zadzwonił nieznany mężczyzna i oświadczył, że na trzech stołecznych dworcach kolejowych umieszczono silne ładunki wybuchowe i w ciągu dnia zostaną one zdetonowane.
- Dzwoniący nie uściślił, o jakie dworce chodzi, dlatego podjęto decyzję o sprawdzeniu wszystkich dziewięciu dworców kolejowych w mieście - poinformowała Tatiana Agapowa, rzeczniczka zarządu transportu rosyjskiego MSW. Zaznaczyła, że na dworcu Kazańskim, Leningradzkim i Jarosławskim, gdzie jest największy ruch, ewakuowano pasażerów.
Rzeczniczka podkreśliła, że sprawdzanie dworców nie wpłynęło na ich pracę i pociągi zarówno dalekobieżne, jak i podmiejskie kursują zgodnie z rozkładem jazdy.
Po zamachu
Moskwa traktuje bardzo poważnie wszystkie alarmy ze względu na niedawny zamach na lotnisku Domodiedowo.
Do samobójczego zamachu w tym porcie lotniczym doszło 24 stycznia. W ataku zginęło 36 osób, a ponad 180 zostało rannych.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia