Europosłowie powinni mieć od przyszłego roku o 1500 euro miesięcznie więcej na utrzymanie biur, w tym pensje na asystentów - taką propozycję poparła komisja budżetowa Parlamentu Europejskiego, aby walczyć z różnicami w pensjach asystentów "brukselskich" i krajowych. Zmianę muszą jeszcze przegłosować deputowani PE na środowym posiedzeniu plenarnym.
Podwyżka cieszy się poparciem głównych frakcji Parlamentu Europejskiego, więc prawdopodobnie zostanie przyjęta.
Wydatki europosłów na utrzymanie asystentów były zamrożone przez ostatnie cztery lata. Obecnie deputowani zasiadający w Parlamencie Europejskim mają na ten cel 21 349 euro miesięcznie.
Parlament chce walczyć z nieprawidłowościami
Zwiększenie limitu wydatków o 1,5 tysiąca euro miesięcznie ma być powiązane z rozwiązaniem problemu asystentów krajowych. Każdy europoseł ma prawo zatrudniać asystentów akredytowanych w Brukseli, którym przysługuje odpowiednio wysoka, uregulowana przez PE pensja oraz asystentów krajowych. W przypadku tych drugich, zwłaszcza w krajach Europy Środkowej i Wschodniej koszty pensji są znacznie niższe niż te w Brukseli, co powoduje nieprawidłowości.
W raporcie, który przegłosowała w poniedziałek późnym wieczorem komisja budżetowa, zwrócono uwagę na ten problem. Niektórzy europosłowie z krajów takich jak Polska, Rumunia, czy Litwa zatrudniali po 10 lub nawet więcej asystentów krajowych. Rekordzista nie zatrudniał ani jednego asystenta w Brukseli, ale za to 43 krajowych. Zrodziło to podejrzenia, że nie pomagali oni w merytorycznej pracy europosła, tylko działali na rzecz partii politycznej.
Najwięcej asystentów zatrudniają... eurosceptycy
Problem wysokiej liczby asystentów krajowych dotyczył głównie europosłów z partii eurosceptycznych.
Newsweek pisał w marcu, że eurodeputowani PiS zatrudniają ludzi na fikcyjnych etatach. Szef PE informował z kolei w tym samym czasie Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) o możliwych nieprawidłowościach finansowych francuskiego Frontu Narodowego. Podejrzenie dotyczyło potencjalnych oszustw związanych z wypłacaniem wynagrodzeń asystentom, który tak naprawdę wykonywali prace nie dla europosłów, tylko dla partii politycznej. Dlatego komisja budżetowa zasugerowała, aby sekretarz generalny PE zaproponował jakieś rozwiązanie, które wprowadzi "nową równowagę między akredytowanymi asystentami parlamentarnymi i asystentami krajowymi".
Polscy europosłowie podzielni - także w obrębie swoich partii
Platforma Obywatelska nie zdecydowała, jak zagłosuje w tej sprawie. - Była ostra dyskusja, część osób była za, cześć była przeciw. Nie ma obowiązku jednolitego głosowania i myślę, że część z nas będzie ostrożna - powiedział europoseł Platformy Michał Boni. Dodał przy tym, że "jak się chce mieć dobrych asystentów, to trzeba o to zadbać".
Europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk europoseł PiS podkreślił, że europosłowie z krajów Europy Środkowo-Wschodniej nie ubiegali się o ponoszenie limitu wydatków na asystentów. - Z reguły o podwyżki upominają się posłowie z krajów zachodnich. U nas nie ma presji na tego rodzaju rozwiązania - zaznaczył.
- Myślą przewodnią raportu jest zmniejszenie wydatków PE o ponad 11 mln euro, więc w takiej sytuacji nasza frakcja zawsze głosowała za. Zobaczymy jak będzie teraz, szczerze mówiąc nie podjęliśmy decyzji - powiedział we wtorek Kuźmiuk. Europoseł PiS zasiada w komisji budżetowej PE, która przygotowała raport.
Autor: fil\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia Commonds CC BY 2.0 | Rama