Przy blisko 90-procentowej frekwencji wyborczej Turcja daje światu wielką lekcję demokracji - oświadczył Recep Tayyip Erdogan. Turecki prezydent po wygranej własnej i swojej partii w niedzielnych wyborach stwierdził, że taka skala udziału obywateli w wyborach jest "jasnym sygnałem".
- Państwa, gdzie do wyborów chodzi po 30-40 procent uprawnionych, uważają się za demokracje. Ale radzę im, by przyjęły tę lekcję - podkreślał Erdogan w przemówieniu po ogłoszeniu wyników wyborów, których wynik daje mu kolejną kadencję na urzędzie prezydenta. Jak dodał, nie należy "nazywać demokratycznymi wyborów, gdzie do urn nie chodzi nawet połowa wyborców".
Prezydent przejął pełnię władzy
W niedzielnych wyborach prezydenckich Erdogan otrzymał 52,5 procent głosów i wygrał w pierwszej turze. W wyborach parlamentarnych zwyciężył wyborczy blok z udziałem jego Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Frekwencja wyborcza wyniosła 87 procent uprawnionych do głosowania.
Zdecydowane zwycięstwo obecnego prezydenta oznacza, że wbrew przedwyborczym prognozom niepotrzebna będzie druga tura, planowana wcześniej na 8 lipca. Główny konkurent Erdogana - socjaldemokrata Muharrem Ince - zajął drugie miejsce z wynikiem 30,7 procent poparcia.
- Nasz naród powierzył mi odpowiedzialność Prezydenta Republiki - oświadczył Erdogan w swojej rezydencji w Stambule. Zapowiedział, że Turcja będzie nadal "wyzwalać ziemie syryjskie", aby uchodźcy wojenni mogli bezpiecznie wrócić do Syrii. Dodał, że będzie również działać bardziej zdecydowanie przeciwko organizacjom terrorystycznym.
Niedzielne głosowanie stanowi przypieczętowanie zmiany systemu rządów w Turcji z parlamentarnego na prezydencki. W myśl referendum z 16 kwietnia 2017 roku nowy szef państwa będzie miał o wiele większą władzę niż jego poprzednik, między innymi będzie jednocześnie stał na czele rządu (urząd premiera zostanie zlikwidowany). Zmieni się również liczba wybieranych posłów do parlamentu - z 550 na 600 - oraz wydłuży się ich kadencja, z czterech do pięciu lat.
Autor: mk / Źródło: PAP, tvn24.pl