Na początku roku sąd w Hamburgu zakazał niemieckiemu satyrykowi Janowi Boehmermannowi publikowania uznanych za obraźliwe fragmentów wiersza o prezydencie Turcji Recepie Tayyipie Erdoganie. Szef państwa tureckiego domaga się jednak zakazania całego utworu.
Adwokat Erdogana - koloński prawnik Mustafa Kaplan odwołał się od wyroku - podał w środę "Spiegel Online". Erdogan chce, by sąd zakazał publikowania także ostatnich sześciu wersów wiersza - wyjaśnia tygodnik.
"Orgia inwektyw"
Prezydent Turcji zarzuca satyrykowi rasizm skierowany nie tylko przeciwko niemu, lecz przeciwko całemu narodowi tureckiemu. Wiersz jest "orgią inwektyw, które miały trafić nie tylko do prezydenta, lecz także do mieszkających w Niemczech Turków, którzy od lat są obrażani z powodów rasowych" - czytamy w piśmie procesowym, do którego dotarła redakcja. Wiersz nie jest zdaniem prawnika krytyką, lecz "deprecjacją osoby" Erdogana.
W orzeczeniu wydanym w lutym sąd uznał kwestionowany obecnie fragment za zgodny z przepisami o wolności słowa. 31 marca zeszłego roku Boehmermann wyrecytował w niemieckiej telewizji publicznej ZDF wiersz o Erdoganie, zawierający niewybredne aluzje seksualne i oskarżenia, że turecki prezydent prześladuje mniejszości, źle traktuje Kurdów i chrześcijan. Przed odczytaniem wiersza Boehmermann nawiązał do nadanej w połowie marca w niemieckiej telewizji satyrycznej piosenki kpiącej z Erdogana za represjonowanie dziennikarzy. Ankara wezwała wtedy ambasadora Niemiec, żądając wyjaśnień. Władze Turcji ostro zaprotestowały przeciwko kpinom z głowy państwa. Do MSZ w Ankarze wzywany był kilkakrotnie ambasador Niemiec. Berlin odrzucił początkowo protesty, a rzeczniczka MSZ mówiła, że wolność słowa nie podlega negocjacjom. Niezależnie od postępowania w sprawie zakazu wiersza prokuratura niemiecka wdrożyła w zeszłym roku z urzędu śledztwo o obrazę majestatu. To postępowanie zostało umorzone. Niemiecki parlament wykreślił w zeszłym tygodniu ten paragraf z kodeksu karnego.
Autor: kg/sk / Źródło: PAP