Dzisiaj Kijów. Kto jutro?


Kijów ostrzega Unię Europejską, że gazowy szantaż Moskwy, który dzisiaj dotyka Ukrainy, może w przyszłości dotyczyć innych krajów. - Nie ustąpimy - dodaje ukraiński wiceminister spraw zagranicznych Konstiantyn Jelisiejew.

- Działania Rosji wobec Ukrainy są sygnałem dla Europy, że Moskwa

Działania Rosji wobec Ukrainy są sygnałem dla Europy, że Moskwa może podobnie postąpić wobec każdego swego partnera Konstiantyn Jelisiejew

Jelisiejew dodał, że kolejnym krokiem może być żądanie Moskwy, by Kijów zwrócił pieniądze za "rzekomo skradzione paliwo". - Nie zważając jednak na jakiekolwiek manipulacje, szantaż i groźby, nie ustąpimy - podkreślił wiceminister.

Ostrzegaliśmy przed czarnym PR

Ukrainiec dodaje, że Kijów uprzedzał swych partnerów europejskich o możliwych oskarżeniach o kradzież pod swym adresem. - Już 2 stycznia, kiedy oskarżenia te jeszcze nie padły, podczas spotkania z europejskimi partnerami uprzedziliśmy, że po pierwszych oskarżeniach, iż rzekomo nie spłaciliśmy długów, nastąpi oskarżenie, że kradniemy gaz - dowodził Jelisiejew.

- To, co się teraz odbywa, czyli oskarżenia o kradzież, to deja vu z 2006 r. Ten schemat był już wykorzystywany - dodał, przypominając, iż trzy lata temu Rosjanie także odcięli dostawy gazu dla Ukrainy.

Gazprom kontra Ukraina

Spór rosyjsko-ukraiński dotyczy, przynajmniej oficjalnie, ceny gazu oraz stawek za jego tranzyt. Gazprom chciał, by Ukraina, która w 2008 r. kupowała gaz za prawie 180 dolarów za 1 tys. m sześciennych, w 2009 r. płaciła za to paliwo 250 dolarów.

Rosjanie nie chcieli przy tym słyszeć o żądanej przez Ukraińców podwyżce stawek tranzytowych: zamiast ubiegłorocznej taryfy 1,7 dolara za tysiąc metrów sześciennych na 100 km Kijów domagał się 2,05 dolara.

Kiedy Kijów odrzucił oferty Gazpromu i przerwał rozmowy z nim, rosyjski monopolista oświadczył, że Ukraina powinna płacić mu za gaz 450 dolarów za 1 tys. m sześciennych. Wobec odrzucenia przez Kijów tego ultimatum, 1 stycznia Gazprom odciął dostawy gazu dla odbiorców ukraińskich.

Źródło: PAP