Urzędujący prezydent Emomali Rachmon jest murowanym faworytem dzisiejszych wyborów prezydenckich w Tadżykistanie. Kiedy ogłoszona zostanie już jego wygrana, Rachmon rozpocznie trzecią dekadę swojego panowania.
Kiedy w proradzieckiej Azji Środkowej przywódcy ogłaszają wybory prezydenckie oznacza to jedynie, że zgadzają się, by ich poddani, raz jeszcze, powierzyli im swój głos i swoje losy. W Tadżykistanie rywalami urzędującego władcy jest pięciu jego wiernych wyznawców, którzy prędzej palnęliby sobie w łeb niżby mieli odebrać Rachmonowi urząd, który przywykł uważać za swoją prywatną własność.
Siedem lat temu, gdy ostatnim razem pozwolił rodakom wybrać siebie na prezydenta, Rachmon zdobył ponad trzy czwarte głosów. Wtedy także rywalizowali z nim gospodarczy reformator Olimdżon Bobowej, komunista Ismail Tałbakow, socjalista Abduhalim Dżaffarow. W środę powtórzą zapewne wynik sprzed lat i znów zdobędą po kilka procent głosów, za to zamkną usta przedstawicielom Zachodu, zarzucającym tadżyckiemu władcy skłonności do dyktatorskich rządów. Ich obecność na liście kandydatów ma być właśnie dowodem, że zgodnie z zachodnimi zaleceniami, Tadżykistan przestrzega demokratycznego rytuału, zgadza się na wybory i wielopartyjność.
Na wszelki wypadek wyeliminowana
Jedyna prawdziwa przeciwniczka prezydenta – nawet nie rywalka, bo w walce z Rachmonem nie miałaby żadnych szans – działaczka praw człowieka 65-letnia Ojnihol Bobonazarowa, nie została dopuszczona do udziału w wyborach. Nie udało jej się zebrać wymaganych przez prawo 210 tys. (5 proc. wyborców) podpisów obywateli, popierających jej kandydaturę. Miała na to tylko 25 dni, a wsparcie rzeczywiście opozycyjnych socjaldemokratów i Partii Islamskiego Odrodzenia Tadżykistanu, jedynej w b. ZSRR legalnej partii, odwołującej się do islamu, sprawiło, że władze zrobiły wszystko, by utrudnić jej zbieranie podpisów. Policja zastraszała jej potencjalnych zwolenników w kraju, a władze ogłosiły, że podpisy zebrane wśród tadżyckich robotników sezonowych w Rosji nie będą się liczyć (nie mają adresu zameldowania). Tadżycka opozycja liczyła bardzo, że na obczyźnie, tadżyccy emigranci (do Rosji za chlebem wyjechała prawie jedna czwarta 8-milionowej ludności Tadżykistanu) łatwiej zdobędą się na odwagę, by wystąpić przeciwko władcy. W rezultacie Bobonazarowej zabrakło 9 tys. podpisów.
Bobonazarowej kibicowali socjaldemokraci, a jeszcze bardziej przywódcy Partii Islamskiego Odrodzenia, którzy liczyli, że wspierając kobietę na prezydenta zadadzą kłam rządowej propagandzie, zarzucającej im jakoby zamierzali przemienić świecki Tadżykistan w państwo religijne na wzór ajatollahów z Teheranu czy afgańskich talibów.
Wyrósł na wojnie
W 1992 r. socjaldemokraci w sojuszu z Partią Islamskiego Odrodzenia dokonali w Duszanbe ulicznej rewolucji i odsunęli od władzy komunistów. Ci nie dali jednak za wygraną i konflikt o władzę przekształcił się w wojnę domową, w której w pięć lat zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Wojnę, przy wsparciu Rosji, wygrali komuniści, którzy wyparli się komunistycznej ideologii, ale zachowali stare nawyki sprawowania władzy. Właśnie wojna wyniosła do władzy 61-letniego dziś Rachmona. Był wtedy nikomu nieznanym dyrektorem kołchozu z Kulabu, a na tron wynieśli go krwawi watażkowie, uznając, że sami nie są godni pełnić prezydenckiego urzędu. Liczyli za to, że Rachmon okaże się ich bezwolną marionetką. Nie docenili jednak chłopskiego sprytu Rachmona, który napuszczając jednych watażków przeciwko innym, pozbywał się ich po kolei, aż wreszcie u władzy pozostał sam. Pierwsze prezydenckie wybory wygrał w 1994 r., a pięć lat później zwyciężył też ubiegając się o reelekcję.
Konstytucja do zmiany, groźna tylko Rosja
Zanim upłynęła jego druga i ostatnia, dozwolona konstytucją prezydencka kadencja, w 2003 r. Rachmon kazał poprawić konstytucję i przedłużyć panowanie prezydencka z pięciu do siedmiu lat. Ogłosił też, że ponieważ konstytucja została zmieniona, prezydenckie kadencje liczą się od nowa i w 2006 r. stanął do wyborów po raz trzeci. Kiedy w środę wygra po raz czwarty, zapewni sobie panowanie do 2020 r. Jeśli będzie chciał rządzić dłużej będzie musiał zmienić konstytucję i liczyć kadencje od nowa albo w ogóle wykreślić z konstytucji zapis ograniczający prezydenckie kadencje do dwóch. Jego panowaniu może zagrozić jedynie Rosja, najważniejsza sojuszniczka i dobrodziejka Tadżykistanu. Rosyjskie wojska strzegą tadżyckich granic i mają bazę wojskową w Tadżykistanie. Połowa Tadżyków zarabia na życie dorywczą pracą w Rosji, a przysyłane przez nich ruble stanowią połowę dochodów całej tadżyckiej gospodarki. Wystarczy, by Kreml wprowadził dla nich utrudnienia wizowe, a Tadżykistanowi, najbiedniejszemu z 15 krajów wyrosłych na gruzach ZSRR, zagrozi nędza i uliczne rozruchy. Emomali Rachmon ze wszystkich sił stara się nie narazić Rosji i utrzymywać ją w przekonaniu, że jest jej potrzebny. Nade wszystko zaś pilnuje, by w Duszanbe nie pojawił się nikt, z kim gospodarze Kremla zapragnęliby przyjaźnić się bardziej niż z Rachmonem.
Autor: mtom / Źródło: PAP