Wysyłanie za granicę zwartych pododdziałów, lepszy sprzęt, zmiany w szkoleniu i prawie, przejście na armię zawodową - to zmiany, które spowodowała lub przyspieszyła misja w Iraku. Wiązała się też jednak ze śmiercią, ranami i urazami psychicznymi żołnierzy.
Przez dziesięć zmian polskiego kontyngentu - w latach 2003-08 - w Iraku służyło ok. 15 tys. żołnierzy, wielu brało udział w misji kilkakrotnie. Doświadczenia związane z udziałem w walkach przyczyniły się do zmian prawnych dotyczących opieki nad poszkodowanymi i świadczeń dla rodzin poległych i poszkodowanych. W związku z Irakiem wprowadzono przepisy o kierowaniu na misję tylko żołnierzy zawodowych, żonom i dzieciom zabitych przyznano prawo do renty rodzinnej. W marcu 2012 r. weszła w życie - inspirowana doświadczeniami z Iraku i Afganistanu - ustawa o weteranach misji, regulująca m.in. dostęp do specjalistycznego leczenia i rehabilitacji. - Irak pokazał słabości w wyposażeniu, przyśpieszył proces profesjonalizacji i modernizacji armii - ocenił udział Polaków w operacji irackiej prof. Bolesław Balcerowicz z Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW, emerytowany generał, były komendant Akademii Obrony Narodowej. Do korzyści zaliczył też szybką organizację przez polskich wojskowych wielonarodowej dywizji i to, że żołnierze wzięli udział w rzeczywistych działaniach bojowych. Balcerowicz zwrócił zarazem uwagę, że nie sprecyzowano wtedy politycznych celów zaangażowania.
"Za walką z terroryzmem"
Na kilka dni przed amerykańską inwazją napięcia wokół Iraku, w tym różnica zdań między sojusznikami w NATO i członkami UE co do dopuszczalności interwencji, były tematem odprawy kierowniczej kadry MON z udziałem prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. - Jesteśmy zdecydowanie za walką z terroryzmem, za rozbrojeniem Iraku, za utrzymaniem więzi transatlantyckich - mówił prezydent. Dodał, że jeśli dojdzie do operacji wojskowej, udział polskich żołnierzy będzie ograniczony. W rejonie Zatoki Perskiej byli wtedy żołnierze GROM i polski okręt logistyczny. - Czy będzie coś więcej, zobaczymy - powiedział Kwaśniewski.
18 marca prezydent zgodził się na udział polskich żołnierzy w "rozbrajaniu" Iraku. Polski kontyngent miał liczyć do 200 żołnierzy - marynarzy, żołnierzy GROM i chemików, którzy w amerykańskiej bazie w Jordanii badali próbki domniemanej broni chemicznej Saddama Husajna. Nie znaleźli takich substancji. W sondażu opublikowanym na dwa dni przed inwazją trzy czwarte Polaków było przeciw interwencji; 31 proc. nie chciało, by polscy żołnierze jechali do Iraku, nawet gdyby była zgoda ONZ.
Początkowo miał być rok
Początkowo zakładano, że misja potrwa najwyżej rok. W maju, po zdobyciu przez USA Bagdadu i ogłoszeniu końca działań wojennych, rząd Leszka Millera zgodził się wziąć odpowiedzialność za jedną ze stref. Bronisław Komorowski - wtedy poseł i były minister obrony - przewidywał trudności wynikające z braku zwartych jednostek, które można by wysłać. Latem 2003 w Iraku było prawie 2,5 tys. polskich żołnierzy, a dowodzona przez Polskę Wielonarodowa Dywizja Centrum-Południe odpowiadała za ponad 70 tys. km kwadratowych - pięć z 18 prowincji Iraku - między Bagdadem i Basrą, zamieszkanych przez ok. 5 milionów osób. Największe siły wystawiały Polska, Ukraina i Hiszpania; kilkusetosobowe kontyngenty wysłały Bułgaria, Dominikana, Honduras, Salwador, Tajlandia, Węgry, Rumunia i Mongolia. Byli też żołnierze z Litwy, Łotwy, Słowacji, Filipin i Kazachstanu. Dywizję w szczytowym okresie tworzyły 24 państwa. Dowództwo, utworzone na bazie 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej, mieściło się w Obozie Babilon. Misja dywizji środkowo-południowej trwała pięć lat.
Polskie wojsko zabrało do Iraku ponad 800 pojazdów, 720 kontenerów i 120 ton wyposażenia, w tym lekkie samochody patrolowe, samochody opancerzone i śmigłowce transportowe. Rok później wysłano także śmigłowce bojowe Mi-24. Na indywidualne wyposażenie żołnierzy składały się m. in. gogle noktowizyjne, nowoczesne hełmy z tworzywa sztucznego i kamizelki.
Kiepsko przygotowani
Szybko okazało się, że konieczne są ulepszenia. Dla drugiej zmiany przygotowano mundury z kieszeniami zapinanymi na rzepy, buty z mocniejszą podeszwą, a kamizelki miały ochronne płyty nie tylko z przodu, ale i na plecach. W samochodach patrolowych zamontowano obrotnicę na karabin - wcześniej żołnierze montowali zaimprowizowane podpórki - ławkę dla jadących z tyłu pojazdu przestawiono tak, by siedząc plecami do siebie, a bokiem do kierunku jazdy, mogli obserwować teren i w razie potrzeby strzelać. Polacy - podobnie jak żołnierze innych państw - początkowo sami montowali dodatkowe zabezpieczenia - pancerne blachy, worki z piaskiem na przyspawanych stelażach. Z czasem MON wysłało pojazdy z fabrycznie dopancerzonymi kabinami, lepiej chronione samochody przekazali też Amerykanie. Zmiany wprowadzone pod wpływem doświadczeń irackich wprowadzano stopniowo do wyposażenia także w kraju.
Wyjeżdżających do Iraku żołnierzy i pracowników wojska MON dodatkowo ubezpieczyło od strat związanych ze służbą i chorobami tropikalnymi.
Po prostu wojna
Misja dywizji pod polskim dowództwem miała charakter stabilizacyjny, jednak niemal od początku żołnierze byli narażeni na ataki, co postawiło pytanie o warunki użycia broni. Żołnierzom na patrolach i w konwojach groziły wybuchy improwizowanych min, ostrzeliwano bazy. W listopadzie 2003 śmiertelnie postrzelony został mjr Hieronim Kupczyk. Do końca misji w Iraku zginęło w atakach i wypadkach 22 żołnierzy, z rak zamachowców zginęli dwaj dziennikarze i funkcjonariusz BOR, śmierć poniosło trzech byłych żołnierzy zatrudnionych w zagranicznych firmach ochroniarskich. Ponad stu żołnierzy zostało rannych. Wprawdzie mandat dywizji nie obejmował działań ofensywnych, ale po wybuchu szyickiego powstania Muktady as-Sadra wiosną 2004 polscy żołnierze w Karbali, u boku Bułgarów, brali udział w walkach, broniąc się w szturmowanym ratuszu. W 2007 r., gdy misję zgodnie z założeniami przekształcano w szkoleniowo-doradczą, wzrosła liczba ataków na bazę w Diwanii. W odpowiedzi nasilono działania bojowe, ochronę bazy wzmocniono moździerzami. Polska armia zyskała doświadczenia z przechodzenia od obrony baz do kontrataku, w tym ze specyficznego użycia strzelców wyborowych w działaniach obronnych, a nie zaczepnych. Pod wpływem doświadczeń z Iraku wprowadzono nowe elementy szkolenia, dotyczące np. technik użycia śmigłowców i procedur ewakuacji medycznej.
Udział w walkach unaocznił problem zespołu stresu pourazowego - PTSD, zwanego też stresem pola walki. Po walkach z sadrystami kilku żołnierzy wróciło z powodu PTSD przed końcem zmiany.
Afera z Rolandami
Kiedy jesienią 2003 roku żołnierze dywizji znaleźli francuskie rakiety Roland, polscy wojskowi wyrażali przypuszczenie, że zostały one dostarczone - ze złamaniem międzynarodowego embarga - w 2003 roku. Okazało się, że Francja już od dawna nie produkuje tego typu rakiet, a data znaleziona na pociskach oznaczała termin przeglądu technicznego. Incydent wywołał zamieszanie w stosunkach polsko-francuskich.
Zyski gospodarcze? Brak
ie spełniły się nadzieje na korzyści gospodarcze. Wprawdzie ministerstwa obrony Polski i Iraku podpisały porozumienie o współpracy, a Polska sprzedała Irakowi kilkaset wozów opancerzonych Dzik, jednak przetargu na dostawę uzbrojenia i sprzętu dla 27 batalionów armii irackiej nie wygrał startujący w nich Bumar. Brak bezpieczeństwa udaremnił plany firm budowlanych. Polska pokrywała około 40 procent kosztów pobytu swojego kontyngentu w Iraku - płaciła za sprzęt i wyposażenie, wypłacała wynagrodzenia swoim żołnierzom i pracownikom. Za pobyt, logistykę, transport, i wyżywienie płaciły USA. Polskie wydatki to ponad 800 mln zł. Gdy działalność polskiego kontyngentu zbliżała się ku końcowi, powstał problem pomocy dla Irakijczyków, którzy pomagali wojsku, a po jego wyjściu byliby narażeni na niebezpieczeństwo. Jak podawało w październiku 2008 r. MON, najczęstszą formą pomocy dla tłumaczy i innych współpracowników była jednorazowa zapomoga od kilku do kilkudziesięciu tysięcy dolarów. Nie ujawniono, ile osób z niej skorzystało. Do pomocy w osiedleniu się w jednym z państw ościennych Iraku nie zakwalifikowano ani jednej osoby; ok. 25 osób skorzystało z oferty przyjazdu do Polski. Dwie piąte chętnych do skorzystania z pomocy polskiego państwa spotkało się z odmową.
Z upływem czasu zmieniał się charakter misji. Początkowo polscy żołnierze pomagali w budowie infrastruktury, zakładali instalacje uzdatniania wody, wyposażali szkoły i sierocińce, doradzali, jak organizować administrację. Jednocześnie patrolowali teren, konwojowali transporty. Później większy nacisk położono na szkolenie Irakijczyków, którym stopniowo przekazywano coraz więcej zadań.
Misja w liczbach
Przez pięć lat polscy żołnierze w Iraku wyjechali na 88 tys. patroli i konwojów, skontrolowali 3 mln pojazdów, zniszczyli ponad 3,6 mln niewybuchów i pozostałości po wojnie. Przeszkolili 31 tys. Irakijczyków - 20 tys. żołnierzy, 6,5 tys. policjantów i 4,5, tys. strażników granicznych. Wartość 3 tys. projektów pomocowych wyniosła ok. 172 mln dolarów. Polski kontyngent zmalał z ponad 2 tys. do ok. 1600, później 1400, wreszcie około 900 żołnierzy. Malała też cała wielonarodowa dywizja - ubywało państw zgłaszających kontrybucje, zmniejszały się kontyngenty. Wiosną 2004 r. dywizję opuścił 1400-osobowy kontyngent hiszpański, a z nim wojska krajów iberoamerykańskich. W 2006 roku, po wycofaniu się jednostek z Bułgarii i Ukrainy, liczebność całej dywizji spadła ok. 2000 żołnierzy. W ostatniej zmianie polski kontyngent liczył ok. 900 osób. Po ich powrocie w październiku 2008 r. w Iraku pozostało 20 polskich oficerów w ramach misji szkoleniowej NATO. Ostatni Polacy wrócili z Iraku z końcem 2011 roku.
Autor: mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia