Prezydent Donald Trump nakazał wycofanie niewielkich sił USA stacjonujących jeszcze w Syrii na południe, by znalazły się dalej od miejsc, gdzie Turcja prowadzi ofensywę przeciw syryjskim Kurdom - poinformował w niedzielę szef Pentagonu Mark Esper. Około tysiąca amerykańskich żołnierzy zostanie wycofanych z północy Syrii, gdzie trwa operacja militarna sił tureckich.
- W ciągu ostatnich 24 godzin dowiedzieliśmy się, że [Turcy - przyp. red.] najprawdopodobniej zamierzają przesunąć swój atak dalej na południe niż pierwotnie planowano i na zachód - powiedział Mark Esper w rozmowie z amerykańską stacją CBS. - Dowiedzieliśmy się także w ciągu ostatnich 24 godzin, że SDF [Syryjskie Siły Demokratyczne - przyp. red.] chcą zawrzeć porozumienie z Syryjczykami i Rosjanami, by przeprowadzić kontratak przeciwko Turkom na północy [Syrii - przyp. red.] - dodał.
Szef Pentagonu określił pozycję amerykańskich sił "nie do utrzymania". Dodał, że minionej nocy rozmawiał z prezydentem Donaldem Trumpem, który nakazał amerykańskiej armii rozpoczęcie wycofywania wojsk z północnej Syrii, które może potrwać kilka dni.
Powołując się na przedstawicieli administracji, Reuters podaje, że oddziały zostaną przesunięte w związku z obawami, że mogłyby się znaleźć w zasięgu tureckiego ognia.
Obóz dla dżihadystów "bez strażników"
Także w niedzielę syryjscy Kurdowie poinformowali, że z obozu Ain Issa na północy Syrii uciekło ponad 780 krewnych bojowników organizacji dżihadystycznej Państwo Islamskie (IS).
Jak dodano, "sam obóz pozostaje od tej pory bez strażników". Organizacja Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka potwierdziła, że strażnicy opuścili obóz - przekazała agencja AFP. W jego pobliżu toczą się starcia między siłami kurdyjskimi a syryjskimi sojusznikami Turcji, która w środę rozpoczęła ofensywę na północnym wschodzie Syrii. TURECKA INWAZJA W SYRII. CZYTA WIĘCEJ >
Tymczasem Syryjskie Obserwatorium podało, że liczba ofiar wśród dowodzonych przed Kurdów Syryjskich Sił Demokratycznych, które stawiają czoło tureckiej ofensywie, wzrosła do 104. Siły SDF twierdzą, że straciły 45 ludzi.
"Cios w plecy"
Turecka ofensywa ruszyła po ogłoszeniu przez Trumpa decyzji o wycofaniu żołnierzy amerykańskich z północnej Syrii. Kurdowie określili ją jako "cios w plecy". Trump w sobotę, podczas wiecu wyborczego, bronił swej decyzji o wycofaniu oddziałów, tłumacząc, że USA spełniły swoją misję na Bliskim Wschodzie, ponieważ pokonały tak zwane Państwo Islamskie - podała CNN.
Również w sobotę kurdyjskie milicje zaapelowały do USA o "wywiązanie się z moralnego obowiązku" i zamknięcie przestrzeni powietrznej nad obszarem konfliktu. Poinformowały też, że działania wojenne, w tym samym okresie co Turcja, podjęli dżihadyści z IS i Kurdowie muszą prowadzić wojnę na dwóch frontach.
Jednak w piątek Mark Esper, który rozmawiał telefonicznie z ministrem obrony Turcji Hulusim Akarem, ostrzegł, że operacja w Syrii może mieć dla Ankary poważne konsekwencje i zaapelował o deeskalację konfliktu, zanim sytuacja "będzie nie do naprawienia".
Rozpoczęta w środę turecka inwazja jest wymierzona w siły YPG, które Ankara uważa za terrorystów. Są one jednak wspierane przez Zachód i stanowią trzon Syryjskich Sił Demokratycznych, które odegrały decydującą rolę w pokonaniu tak zwanego Państwa Islamskiego w Syrii. SDF kontrolują obecnie większość północnych terenów tego kraju.
Autor: momo\kwoj / Źródło: PAP, Reuters