W drugiej prezydenckiej debacie republikanów Donald Trump znalazł się w defensywie, atakowany przez rywali próbujących przerwać jego świetną passę w sondażach. Najlepiej - sądząc z reakcji widowni - wypadła jedyna kobieta w wyścigu - Carly Fiorina.
Trump, czołowy kandydat w walce o nominację na prezydenta USA z ramienia Partii Republikańskiej, ponownie znalazł się w centrum uwagi podczas debaty, transmitowanej na żywo w porze największej oglądalności przez telewizję CNN. Ta druga już debata prezydencka republikanów odbyła się w Bibliotece im. Ronalda Reagana pod Los Angeles. 11 prowadzących w sondażach kandydatów występowało na tle prezydenckiego samolotu Reagana.
Inaczej niż podczas pierwszej debaty, oglądanej w sierpniu w telewizji FOX News przez rekordowe 24 mln widzów, Trump był w środę atakowany niemal ze wszystkich stron, przez wszystkich swych rywali. Konkurenci zarzucali mu brak doświadczenia politycznego, nieprzewidywalność i braki w wiedzy o sprawach zagranicznych. - Czułbym się bardzo zaniepokojony, gdyby to Trump miał kontrolę na bronią nuklearną - powiedział senator Rand Paul. - Nie potrzebujemy w Białym Domu kogoś, kto się dopiero uczy, już mamy kogoś takiego od 8 lat - argumentował gubernator Wisconsin Scott Walker. - Trump odniósł świetne sukcesy w rozrywce - ironizowała była szefowa koncernu Hewlett-Packard, Carly Fiorina, nawiązując do telewizyjnej kariery miliardera.
Fiorina górą
Fiorina, jedyna kobieta w wyścigu republikanów, celnie wypunktowała też bankructwa czterech firm Trumpa, gdy ten - w typowy dla siebie sposób - przechwalał się, że odniósł niezwykłe sukcesy w biznesie i "zarobił miliardy, miliardy dolarów". Ze spokojem i klasą odniosła się też do wypowiedzi Trumpa, który kilka dni temu oznajmił, że "z jej twarzą nie można wygrać", a potem tłumaczył, że nie miał na myśli wyglądu zewnętrznego, ale osobowość Fioriny. - Wszystkie kobiety słyszały dokładnie, co powiedział pan Trump - podkreśliła Fiorina, zbierając burzę oklasków wśród kalifornijskiej publiczności.
Kłopoty Busha
Do częstych konfrontacji dochodziło też między Trumpem, politycznym outsiderem, a byłym gubernatorem Florydy Jebem Bushem, ulubieńcem establishmentu Partii Republikańskiej, zmagającym się z malejącymi notowaniami w sondażach. Obaj spierali się o imigrację, politykę zagraniczną czy politykę wobec kobiet. Bush powiedział, że budowa muru na granicy z Meksykiem i deportacje pół miliona nielegalnych imigrantów rocznie - co proponuje Trump - są nierealne, na co ten zarzucił mu, że chce zalegalizować imigrantów, gdyż jego żona Columba jest pochodzenia meksykańskiego. Bush zażądał przeprosin, ale Trump tę prośbę zignorował.
- Widzę, że dziś ma więcej energii - to dobrze - powiedział Trump pod adresem Busha po kolejnej utarczce słownej z synem i bratem dwóch byłych prezydentów. Nazwał Busha "kukiełką donatorów" i przypomniał, że jego brat George W. Bush jako prezydent podjął decyzję o interwencji USA w Iraku. - Jeśli chodzi o mojego brata, to przynajmniej zapewnił naszemu krajowi bezpieczeństwo - odparł Bush. - Ja się nie czuję bezpieczny - ripostował Trump.
Krytyka Obamy
Polityka zagraniczna zajęła sporo miejsca w debacie, co dało uczestnikom okazję do krytyki zbyt zachowawczej - ich zdaniem - postawy prezydenta Baracka Obamy. Senator Marco Rubio ostrzegł, że Rosja chce "doprowadzić do rozpadu NATO", a wzmacniając swą wojskową obecność w Syrii "próbuje zastąpić USA jako najważniejszego gracza na Bliskim Wschodzie". Ujawniając w tej materii pewne braki, Trump powiedział dość niejasno, że jeśli zostanie prezydentem, to "dogada się z (prezydentem Rosji Władimirem) Putinem (...) i nie będziemy mieć tylu problemów co teraz". - Ja na pewno nie spotkałabym się i nie rozmawiała z Putinem; już za dużo z nim rozmawialiśmy - ripostowała Fiorina. Zamiast tego, dodała - wzmocniłaby VI Flotę Stanów Zjednoczonych, rozpoczęła budowę systemu obrony przeciwrakietowej w Polsce, przeprowadziła więcej ćwiczeń wojskowych w krajach bałtyckich i wysłała więcej żołnierzy USA do Niemczech.
W dalszej części debaty Fiorina zdecydowanie opowiedziała się przeciwko legalizacji marihuany ujawniając, że jej córka zmarła z powodu nałogu narkotykowego. - Dzisiejsza marihuana jest zupełnie inna niż ta, którą ty paliłeś 40 lat temu - odniosła się do wcześniejszego wyznania Jeba Busha na ten temat. Nie przyciągał uwagi podczas debaty emerytowany neurochirurg Afroamerykanin Ben Carson, wypadając zupełnie bez charyzmy. W sondażach wśród wyborców republikańskich Carson zajmuje mocną drugą pozycję (ponad 20 proc. poparcia), co zawdzięcza m.in. poparciu elektoratu ewangelikalistów. Wybory prezydenckie odbędą się w USA w listopadzie przyszłego roku, a poprzedzające je partyjne prawybory rozpoczną się w lutym, w stanach Iowa i New Hampshire.
Autor: mtom / Źródło: PAP