Po debacie między Joe Bidenem i Donaldem Trumpem w Partii Demokratycznej wybuchła panika - komentują amerykańskie media. Jak donoszą, działacze partii rozważają, czy nie zwrócić się do prezydenta o wycofanie z wyścigu wyborczego. - To nie była najlepsza noc Joe Bidena - wtórował tym głosom korespondent "Faktów" TVN w USA Marcin Wrona.
Retransmisję debaty z polskim tłumaczeniem będzie można obejrzeć dzisiaj o godzinie 9 rano w TVN24 BiS.
Wojna na Ukrainie i pozycja Ameryki w świecie były głównymi tematami pierwszej debaty kandydatów na prezydenta USA Joe Bidena i Donalda Trumpa w Atlancie. Rozmowa była często jednak chaotyczna i pełna wymian osobistych zniewag.
CZYTAJ WIĘCEJ: Debata prezydencka w USA. Biden o "moralności bezpańskiego kota", Trump: nie zrobiłem nic złego
Przed debatą głównym tematem dyskusji był wiek obu uczestników, najstarszych kandydatów na prezydenta w historii USA. Jak komentowali publicyści telewizji CNN, która organizowała widowisko, obaw o swoje zdolności do sprawowania urzędu z pewnością nie uspokoił Biden, który rozpoczął pojedynek zachrypnięty, mówiąc cicho i czasem plącząc się w słowach i nie wykorzystując całego dostępnego czasu. Komentatorzy CNN uznali występ Bidena za "katastrofalny".
- Patrzę na nagłówek w portalu Politico i ten nagłówek mówi wszystko. "Demokraci zastanawiają się nad niewyobrażalnym. Czas, żeby Joe Biden odszedł". I to chyba w jednym zdaniu najlepiej podsumowuje całą tę debatę - powiedział korespondent “Faktów” TVN w USA Marcin Wrona. Jak ocenił, "Joe Biden nie stanął na wysokości zadania".
- To nie była najlepsza noc Joe Bidena. Zaprezentował się poniżej oczekiwań w trakcie tej debaty. Gubił ciąg wypowiedzi, mówił w sposób bardzo niezrozumiały, bardzo niewyraźny. Nie patrzył na swojego kontrkandydata. Nie patrzył na dziennikarzy zadających pytania. Patrzył gdzieś przed siebie i tak szczerze mówiąc, momentami miałem wrażenie, że Joe Biden zdaje sobie sprawę z tego, że ta noc nie przebiega tak, jak by tego chciał - relacjonował Wrona.
"Panika" w Partii Demokratycznej
Jak powiedział na antenie CNN dziennikarz stacji John King, czwartkowa debata była "game changerem w tym sensie, że panuje powszechna panika wewnątrz Partii Demokratycznej".
- Zaczęła się ona od pierwszych minut debaty i wciąż trwa. Dotyczy partyjnych strategów, dotyczy oficjeli, dotyczy sponsorów. Rozmawiają oni teraz o występie prezydenta, który uważają za żałosny (...) i rozmawiają o tym, co powinni z tym zrobić. Niektóre z tych rozmów mówią o tym, czy powinni pójść do Białego Domu i poprosić prezydenta o wycofanie się - relacjonował King.
Inni reporterzy stacji donosili o "pełnej panice" w obozie prezydenta, a jego występ krytykowali przychylni mu komentatorzy, którzy zwracali uwagę na zachrypnięty głos Bidena, plątanie się w słowach i niewykorzystywanie okazji do jasnego zaprezentowania swoich poglądów.
- To było bolesne. Kocham Joe Bidena, pracowałem dla niego (...) Ale on stał dziś przed sprawdzianem, by odnowić zaufanie kraju i elektoratu i tego nie zrobił. Myślę, że wielu ludzi będzie chciało, by objął inny kurs. Wciąż jesteśmy daleko od konwencji i wciąż jest czas, by partia wymyśliła inną drogę naprzód - powiedział publicysta i działacz Van Jones.
"Słaby początek" Bidena
Komentująca debatę wiceprezydent, Kamala Harris przyznała, że prezydent miał "słaby początek" i że "nikt nie zamierza tego podważać", lecz dodała, że miał dobry finisz.
Podobne opinie demokratów cytował m.in. portal The Hill. "To jest rzeczywisty koszmar. Nie wierzę w to, co oglądam. Oglądam, jak przegrywamy te wybory w zwolnionym tempie" - powiedział serwisowi jeden z sojuszników Bidena.
W tym samym tonie debatę skomentował działacz demokratów w Kongresie, który nazwał występ Bidena "bolesnym". "Może przyszedł czas, by wywrócić stolik" - powiedział, sugerując zmianę kandydata partii przed sierpniową konwencją nominacyjną w Chicago.
Źródło: PAP, TVN24