Darmowe lekcje angielskiego, rządowa kampania pod hasłem "Jestem szczęśliwa będąc prostytutką", szeroka oferta kursów pomagających odnieść sukces w zawodzie, a w perspektywie krociowe zyski w czasie mundialu. Może się wydawać, że życie brazylijskich prostytutek usłane jest różami. Czy tak jest rzeczywiście?
Światowe media od miesięcy donoszą o armii prostytutek szykujących się na przyjęcie gości z zagranicy, którzy przyjadą do Brazylii, by kibicować swoim narodowym drużynom. Zgodnie z szacunkami, kraj w czasie mundialu odwiedzić może nawet 600 tys. turystów, a wielu z nich będzie zapewne chciało skorzystać z rozluźnionej atmosfery.
Największą sławę w ostatnim czasie zyskały prostytutki z Belo Horizonte (stolica stanu Minas Gerais, na południowym-wschodzie kraju), które trafiły na czołówki mediów na całym świecie dzięki aktywności miejscowej organizacji zrzeszającej przedstawicielki najstarszego zawodu świata - Aprosmig (Associacao das Prostitutas de Minas Gerais, Związek Prostytutek z Minas Gerais).
Ich przedsiębiorczość jest naprawdę imponująca: dzięki miesięcznym składkom w wysokości ok. 3 dolarów mogą np. korzystać do woli z darmowych prezerwatyw. Co roku organizowany jest również konkurs "Miss Prostytutek", który - jak przekonują organizatorki - ma poprawić samoocenę kobiet pracujących w zawodzie. W siedzibie organizacji można znaleźć natomiast wszystkie najbardziej potrzebne informacje - od krótkich notek na temat chorób przenoszonych drogą płciową po numery telefonów do lekarzy i powiadomienia o sesjach u terapeutów.
Założycielka Aprosmig, Laura Maria Do Espirito Santo, namówiła również do współpracy radę miasta, która pomogła zapewnić prostytutkom bezpłatne badania profilaktyczne.
W ramach przygotowań do przyjęcia zagranicznych gości, planujących przyjechać do Belo Horizonte na mundial, prostytutki z tego miasta zawarły nawet umowę ze stanowym bankiem Caixa Economica Federal, który udostępnił im terminale płatnicze. Dzięki temu klienci będą mogli uregulować rachunek za usługi za pomocą karty kredytowej. Aprosmig poinformowała o możliwości zastosowania takiego rozwiązania za pośrednictwem kampanii informacyjnej pod hasłem: Korzystaj teraz, zapłać później.
Angielski językiem miłości i... pieniędzy
Najczęściej rozpisywano się jednak o innej inicjatywie Aprosmig - darmowych lekcjach angielskiego, na których prostytutki ochoczo szlifują język, by jak najbardziej podnieść jakość usług i jeszcze lepiej przyjąć zagranicznych gości. Tak naprawdę kursy rozpoczęły się już w czerwcu zeszłego roku przed rozgrywkami Pucharu Konfederacji. Chętne do poszerzenia swoich zdolności lingwistycznych prostytutki mogły również skorzystać z lekcji francuskiego, hiszpańskiego czy włoskiego.
Największą popularnością cieszył się jednak angielski, a teraz dzięki temu, że na stadionie Mineirao grać będą Anglicy, nabyta wiedza może okazać się na wagę złota.
Motywacje do podjęcia nauki są różne, ale większość kobiet nie ukrywa, że liczy na większe zyski w czasie mundialu. Przekonują, że dla pracownic seksbiznesu nauczenie się choć kilku podstawowych zwrotów jest bardzo ważne, bo klienci wymagają uwagi, są ciekawscy i zadają wiele pytań. Niektóre dodają jednak, iż uczą się również dla siebie i nie chcą ograniczać się do słownictwa związanego z wykonywanym zawodem.
Zajęcia prowadzone są przez nauczycieli wolontariuszy, a pomieszczeń do nauki użycza właściciel popularnego centrum handlowego. Kobiety nie płacą za naukę ani grosza. Nauczyciele w rozmowach z brazylijskim "O Globo", przyznawali, że największym problemem na kursach jest frekwencja. Jak wyjaśniali, kobiety pracują w nieregularnych godzinach, w związku z czym niektóre lekcje musiały być powtarzane. Ze względu na zawód, główny nacisk położony był na słownictwo związane z pracą, dzięki czemu będą mogły nie tylko lepiej spełniać zachcianki klienta, ale przede wszystkim umieć wyznaczać granice i czuć się bezpiecznie. Bardzo ważne było również nauczenie, jak informować o cenie usługi.
Kursy piękności i higieny osobistej
Prostytucja jest w Brazylii całkowicie legalna i szacuje się, że najstarszy zawód uprawia nawet milion osób. Choć liczba wydaje się nieco zawyżona, rzeczywiście profesja ta jest dość mocno rozpowszechniona.
Brazylijskie prostytutki teoretycznie zdane są tylko na siebie i muszą pracować na własną rękę - nielegalne jest bowiem stręczycielstwo czy prowadzenie domu publicznego. Ten specyficzny status prawny sprawia, że w praktyce rynek usług seksualnych mocno związany jest z przestępczym półświatkiem, a wykonywanie najstarszego zawodu świata obarczone bywa ogromnym ryzykiem.
Bez wątpienia wielkim sukcesem ruchów zrzeszających prostytutki było wpisanie tej profesji do oficjalnego rejestru zawodów. Dzięki temu w wielu stanach Brazylii pracownice seksbiznesu mogą liczyć np. na kursy doszkalające, np. piękności, higieny osobistej czy planowania budżetu.
Działacze społeczni ostrzegają jednak, że sytuacja wcale nie jest tak różowa, jak mogłoby się wydawać. W rzeczywistości wiele kobiet jest wyzyskiwanych, a dochody muszą oddawać w ręce właścicieli budynków, w których świadczą usługi seksualne.
Rosane Silva, która zajmuje się prawami kobiet w największej brazylijskiej centrali związków zawodowych uważa, że legalizacja prostytucji nie oznacza wcale, iż rząd może rezygnować z promowania rozwiązań, które będą miały na celu pomoc kobietom w trudnej sytuacji życiowej.
Kontrowersyjna kampania i oburzenie konserwatystów
Rząd nie pracuje co prawda nad takimi rozwiązaniami, ale za to podejmuje inne inicjatywy. Szerokim echem w ubiegłym roku odbiła się kampania społeczna, która pojawiła się w internecie pod auspicjami brazylijskiego ministerstwa zdrowia.
Filmiki i banery, których głównymi bohaterkami były prostytutki, miały uświadamiać obywateli na temat niebezpieczeństw związanych z chorobami przenoszonymi drogą płciową i walczyć ze stereotypami społecznymi dotyczącymi pracownic seksbiznesu. Uwagę internautów przykuło jednak najbardziej jedno z haseł: Jestem szczęśliwa, będąc prostytutką.
Kampania, która ruszyła w Międzynarodowy Dzień Prostytutek, wywołała falę oburzenia i zebrała mnóstwo krytyki, przede wszystkim ze strony konserwatystów. Jej skala była tak ogromna, że ministerstwo zdecydowało się na jej wycofanie, a osoba odpowiedzialna za nadzór nad treścią i przekazem akcji straciła pracę.
Kilka lat temu, jeszcze za czasów rządu Luli da Silvy, na stronach ministerstwa pracy można było znaleźć porady dla stawiających pierwsze kroki w najstarszym zawodzie świata. Wyjaśniały one szczegółowo, jak się przygotować, zdobyć klienta, a następnie dostarczyć mu usługę na najwyższym poziomie. Została zamknięta po silnych protestach konserwatystów i religijnej prawicy.
Bardzo ciemna strona medalu...
Rządowi zarzuca się, że mimo nieśmiałych prób wsparcia dla legalnie pracujących prostytutek, zbyt mało zdecydowanie walczy z innymi, o wiele poważniejszymi problemami związanymi z seksbiznesem.
Jednym z nich jest handel ludźmi i zmuszanie do prostytucji. Zgodnie ze statystykami brazylijskiego ministerstwa pracy ofiarami najczęściej stają się kobiety i dziewczynki w wieku 15 - 25 lat, pochodzenia afrykańskiego. Pochodzą zazwyczaj z niższych warstw społecznych, wcześnie przerywają edukację i mieszkają w peryferyjnych rejonach kraju lub zmarginalizowanych częściach miast, w których brakuje usług sektora publicznego. Wiele z nich miało już wcześniej kontakty z prostytucją.
Popularne trasy przemytu wewnątrz kraju wiodą z Goias (stanu w środkowej części kraju) do Sao Paulo czy Rio de Janeiro, z biednych, rolniczych rejonów na północy do bogatszych miast portowych na północnym-wschodzie oraz z małych amazońskich wiosek do punktów, gdzie mieszkają górnicy, często będący pracownikami tymczasowymi.
... i mundialu
Brazylijskie władze i działacze organizacji społecznych bardzo obawiają się, że trwające w kraju mistrzostwa świata w piłce nożnej odsłonią i powiększą problem trapiący kraj od wielu lat - dziecięcą prostytucję. Zgodnie z szacunkami organizacji społecznych, w Brazylii prostytuuje się od pół miliona dzieci, niektóre z nich mają po 10 lat. Niechlubne statystki pokazują, że jest to największy rynek prostytucji dziecięcej w Ameryce Łacińskiej i jeden z najważniejszych na świecie.
Rząd przekonuje, że wypowiedział dziecięcej prostytucji wojnę i zrobił wszystko, co w jego mocy, by odstraszyć mundialowych turystów od korzystania z usług seksualnych świadczonych przez dzieci. Dowodem miało być przeznaczenie na ten cel 3,3 mln dolarów i szeroko zakrojone kampanie informacyjne, w tym obowiązkowo umieszczane np. w hotelach ulotki informujące o karach grożących za płatny seks z nieletnimi. Krytycy zarzucają jednak, że w porównaniu z kosztami innych mundialowych inwestycji, kwota wysupłana przez rząd na ten cel ta jest po prostu śmieszna.
Eksperci zauważają, że już same przygotowania do mundialu spowodowały nasilenie niepokojącego zjawiska, dziecięca prostytucja rozkwitła bowiem wokół budowanych stadionów, które często powstawały w pobliżu faweli. - Prawie wszyscy moi klienci to pracownicy budowy. Płacą zawsze, ale nie zawsze mnie dobrze traktują. Moi rodzice nie żyją, potrzebuję pieniędzy. Bez tych mężczyzn, nie wiem, co by się ze mą stało - opowiadała w rozmowie z dziennikarzami 16-letnia Thais.
Błędne koło biedy i przemocy
Dzieci ze zmarginalizowanych dzielnic uwikłane są często w błędne koło biedy, narkotyków i przemocy. W tej mieszance niejednokrotnie znaleźć można przyczyny prostytucji. – Wiele dzieci widzi członków swoich rodzin w jakiś sposób związanych z seksbiznesem. Matki czy babki okazyjnie uciekają się do tego rozwiązania, gdy brakuje pieniędzy na jedzenie, staje się to więc naturalnym sposobem na życie – wyjaśniał w rozmowie z BBC Andrew Fanstone z organizacji Iris Global, która w Brazylii pracuje z mieszkańcami faweli.
Poważnym problemem jest również bierność, a w niektórych wypadkach współudział policji, której zdarza się przymykać oko na prostytuujące się na ulicach dzieci. Klienci i stręczyciele, nawet jeśli zostaną schwytani, rzadko kiedy kończą za kratkami. Prokuratorzy tłumaczą, że jest to wyłącznie winą opieszałego działania wymiaru sprawiedliwości - bywa, że ofiary przestraszone groźbami wycofują zeznania.
Raport przygotowany przez organizację CECRIA (Centro de Referencia, Estudos e Acoes sobre Criancas e Adolescentes) pokazuje, że dziecięca prostytucja wygląda bardzo różnie w poszczególnych regionach kraju. W wielkich metropoliach na ten krok decydują się z kolei dzieci, które uciekły od swoich rodzin przed przemocą lub biedą. Na północnym-wschodzie kraju, przyciągającym pięknymi plażami, dziecięcą prostytucję organizują całe siatki pośredników, wśród których znajdują się pracownicy biur podróży, hoteli czy taksówkarze. To właśnie w portowych miastach położonych nad Atlantykiem na usługi dziecięcych prostytutek najczęściej decydują się turyści, a eksperci ostrzegają, że zjawisko narasta w czasie wielkich imprez, takich jak karnawał czy sylwester. Podobnie może być w przypadku mundialu.
Autor: Katarzyna Guzik//kdj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: ENEX