Dalajlama: mogę być ostatnim przywódcą duchowym Tybetu


Chiński rząd bardziej interesuje się samą instytucją dalajlamy niż osobą, która nim jest - stwierdził w rozmowie z CNN Dalajlama XIV. Przywódca Tybetańczyków od kilkunastu dni przebywa w Londynie.

Dalajlama, którego przyjazd do Wielkiej Brytanii przypadł miesiąc przed oficjalną wizytą chińskiego prezydenta Xi Jinpinga, nie spotkał się z brytyjskim premierem Davidem Cameronem. Wcześniejsze spotkanie Camerona z Dalajlamą w 2013 roku spowodowało konflikt dyplomatyczny między Londynem a Pekinem.

"Ze mną odeszła 4-wiekowa tradycja"

- Nie mam obaw - powiedział, dodając, że jest "możliwe", że będzie ostatnim dalajlamą. Przypomniał, że od 4 lat jest tylko przywódcą duchowym Tybetańczyków. - Całkowicie wycofałem się z działalności politycznej. Nie tylko ja odszedłem, ale ze mną odeszła 4-wiekowa tradycja - podkreślił.

Oświadczył, że buddyzm pojawił się w Tybecie znacznie wcześniej niż instytucja dalajlamy, więc "w przyszłości tybetański buddyzm poradzi sobie bez dalajlamy". Chińczycy, którzy uważają Tybet za część swojego kraju, określają dalajlamę mianem separatysty, który dąży do odłączenia regionu od Chin.

Xi "powinien myśleć bardziej realistycznie"

- My nie chcemy niepodległości, historycznie jesteśmy niepodległym państwem. Wszyscy historycy to wiedzą, z wyjątkiem głównego historyka chińskich władz. Oni tego nie akceptują - stwierdził w Londynie dalajlama.

Przywódca, pytany co chciałby powiedzieć prezydentowi Chin Xi Jinpingowi, na chwilę zawahał się i nie odpowiedział. Potem, zachęcony przez dziennikarkę, stwierdził: - Mógłbym mu powiedzieć, Xi Jingpingowi, przywódcy najliczniejszego narodu, że powinien myśleć bardziej realistycznie.

Spór o Tybet

Chiny rządzą w Tybecie żelazną pięścią od 1950 roku, kiedy wkroczyło tam wojsko i komuniści objęli władzę w drodze tzw. pokojowego wyzwolenia. Dalajlama, po nieudanym powstaniu, uciekł wówczas ze swoim dworem do Indii. Powołanie autonomicznego rządu w 1965 r. przypieczętowało kontrolę Pekinu nad regionem, pokrywającym zaledwie połowę historycznego terytorium Tybetu; teoretycznie samorządnym, ale w praktyce kierowanym przez mianowanych przez Pekin aparatczyków i zamkniętym dla zagranicznej prasy.

Tybetański rząd na uchodźstwie w indyjskiej Dharamśali powtarza, że Chiny okupują Tybet i apeluje o większą autonomię dla tego regionu, przy czym odżegnuje się od stosowania przemocy. Regularnie wzywa do "pójścia trzecią drogą" - czyli do autonomii bez domagania się niepodległości.

Spór o rozległy, zamieszkany przez 3 mln ludzi Tybet ciągnie się od dziesięcioleci. Pekin stoi na stanowisku, że historycznie jest to część Chin, Tybetańczycy zaś wskazują na faktyczną wielowiekową niepodległość swego kraju.

Następca dla Dalajlamy

Obchody 50-lecia autonomicznego rządu stały się okazją do paszkwili w chińskiej państwowej prasie centralnej. Gazeta "The Global Times", czyli anglojęzyczna mutacja organu KPCh "Renmin Ribao", nazwała Dalajlamę XIV "oszustem" i "okrutnym władcą na wygnaniu". Chiny "podejście trzecią drogą" nazywają "żądaniem separatystycznym" i nie wykazują chęci do negocjacji, uważając, że uda im się scementować kontrolę nad Tybetem, jeśli same wybiorą następcę Dalajlamy XIV. Jednak sukcesja dalajlamów polega na łańcuchu reinkarnacji, rozpoznawanych dzięki instrukcjom pozostawianym przed śmiercią przez kolejnych przywódców. Tradycja buddyzmu tybetańskiego nakazuje rozpoznanie inkarnacji wielkich poprzedników w dzieciach narodzonych po ich śmierci. W ten sposób wybierani są najważniejsi lamowie. Dalajlama wspominał już jakiś czas temu, że odrodzi się poza Tybetem, jeśli nie będzie mu dany powrót tam za życia.

Autor: pk\mtom / Źródło: CNN