Czego nie wiemy o buncie Prigożyna

Źródło:
The Bell, Current Time

Po sobotnim buncie szefa najemniczej formacji Grupa Wagnera Jewgienija Prigożyna pojawiło się wiele pytań, w tym dotyczących politycznej przyszłości władz na Kremlu - pisze niezależny rosyjski portal The Bell. Zdaniem ekspertów w Moskwie Prigożyn "wszczynając bunt, nie miał żadnego planu, a jego celem było zwrócenie na siebie uwagi prezydenta Władimira Putina".

Wciąż nie wiemy, gdzie jest obecnie Jewgienij Prigożyn - zauważył w poniedziałek niezależny portal The Bell, założony przez byłą redaktorkę rosyjskiej edycji "Forbesa" Jelizawietę Osetyńską.

W sobotę późnym wieczorem Prigożyn opuścił Rostów nad Donem w czarnym SUV-ie. Machał do licznie zgromadzonych zwolenników, a niektórym ściskał ręce przez otwartą szybę. Były oklaski i okrzyki "Grupa Wagnera to siła".

ZOBACZ TEŻ: Atak na Ukrainę. Relacja na żywo w tvn24.pl

The Bell przypomniał niedzielny komunikat służby prasowej Prigożyna, że "odpowie na wszystkie pytania, kiedy będzie z nim normalne połączenie". Szef Grupy Wagnera przerwał milczenie w poniedziałek, twierdząc, że jego celem "nie było obalenie władz na Kremlu", wciąż jednak nie wiadomo, gdzie obecnie przebywa. Najemnicy formacji opuścili obwody rostowski, woroneski oraz lipiecki i prawdopodobnie wycofali się do miejsc dyslokacji na okupowanych terenach Ukrainy - podkreślił The Bell.

Porozumienie

Nieznane pozostają także szczegóły porozumienia, zawartego między Prigożynem i władzami na Kremlu, poza tymi, które ogłosił rzecznik prezydenta. Dmitrij Pieskow oznajmił, że Prigożyn wyjedzie na Białoruś, a postępowanie karne wobec niego zostanie umorzone i że najemnicy, którzy wzięli udział w buncie, nie będą sądzeni.

W poniedziałek rosyjskie media poinformowały jednak, że Federalna Służba Bezpieczeństwa kontynuuje dochodzenie w sprawie "marszu" wagnerowców na Moskwę.

Wagnerowcy w Rostowie nad DonemPAP/EPA/STRINGER

"Zaskoczenie" na Zachodzie

Nie wiemy także, ile czasu "dojrzewał bunt". W niedzielę w zachodniej prasie, powołującej się na amerykański wywiad, ukazały się publikacje, że Prigożyn od połowy czerwca przygotowywał się do zbrojnej rebelii, ale jej tempo i skala mimo to były dla Zachodu zaskoczeniem - napisał The Bell.

Zdaniem rosyjskich ekspertów, z którymi rozmawiali dziennikarze niezależnej internetowej telewizji Nastojaszczeje Wriemia, Prigożyn "wszczynając bunt nie miał żadnego planu, a jego celem było zwrócenie na siebie uwagi prezydenta Władimira Putina". Były deputowany i opozycjonista Giennadij Gudkow powiedział, że to było oczywiste w chwili, gdy oddziały wagnerowców wkroczyły do Rostowa nad Donem.

- Nie zajmowali siedzib władz, nie ustalali własnych zasad, nie zmienili mera czy gubernatora. Poza zajęciem sztabu Południowego Okręgu Wojskowego niczego innego nie zrobili. I nawet w sztabie nic nie zrobili: po prostu przyszli i zażądali wydania Siergieja Szojgu (ministra obrony) i Walerija Gierasimowa (szefa sztabu generalnego) - mówił Gudkow.

Rola Łukaszenki

Pytaniem pozostaje również, jaka jest prawdziwa rola Alaksandra Łukaszenki w negocjacjach z Prigożynem. Białoruskie rządowe media podały, że to właśnie Łukaszenka "uratował Rosję od krwawej bitwy", nie ujawniając przy tym żadnych szczegółów - podał The Bell.

Niejasna jest także rola w negocjacjach byłego ochroniarza Putina, obecnie gubernatora obwodu tulskiego Aleksieja Diumina. "Fakt, że ją odegrał, jest znany tylko z kanałów na Telegramie. Jeden z nich napisał, że Diumin jest godnym kandydatem na ministra obrony Rosji. Jedna z teorii spiskowych głosi, że to właśnie Diumin był w stanie zmusić Putina do tego, by znalazł jakieś rozwiązanie w sprawie Prigożyna" - podkreślili dziennikarze niezależnego portalu.

Alaksandr Łukaszenka i Władimir Putin. Zdjęcie ilustracyjne kremlin.ru

Zmiany w resorcie obrony?

Stawiają także pytanie, czy po buncie wagnerowców rzeczywiście nastąpią zmiany personalne w resorcie obrony. "Prigożyn miał zażądać wyrzucenia Szojgu i Gierasimowa, jednak nie ma na to solidnych dowodów. Z drugiej strony w niedzielę prokremlowska telewizja opublikowała obszerny materiał pochwalny na temat kierownictwa ministerstwa obrony, a w poniedziałek ukazało się nagranie z Szojgu, co jest ostatecznym sygnałem, że Szojgu sprawuje urząd i najwyraźniej pozostanie ministrem obrony" - pisze Siergiej Markow, prokremlowski politolog.

Pytaniem pozostaje również, kto poniesie odpowiedzialność za krew przelaną podczas "marszu sprawiedliwości" - napisał The Bell. Rzecznik ukraińskich sił powietrznych Jurij Ihnat powiedział wcześniej, że najemnicy Grupy Wagnera zestrzelili dwa rosyjskie śmigłowce bojowe i pięć samolotów. Cztery z nich to maszyny transportowe. Jednym z zestrzelonych samolotów - według doniesień medialnych - był wojskowy Ił-22M. Pojawiały się również informacje o zestrzeleniu śmigłowców Ka-52 i Mi-8. Według kanałów na Telegramie zginęło co najmniej 15 rosyjskich żołnierzy.

Autorka/Autor:tas/dap

Źródło: The Bell, Current Time

Tagi:
Raporty: