Ćwierć wieku po masakrze na Tiananmen. Ostatni więzień nadal za kratkami

 
W masakrze na Placu Tiananmen w 1989 roku zginęło ok 5 tysięcy studentówPAP/CAF

25 lat po tym, jak czołgi w nocy wjechały na pekiński plac Tiananmen, masakrując demonstrujących studentów i robotników, za kratami chińskiego więzienia wciąż pozostaje Miao Deshun, ostatni ze skazanych wówczas przez sąd.

Miao, który pracował w fabryce, miał 25 lat, gdy w nocy z 3 na 4 czerwca został aresztowany wraz z czterema przyjaciółmi, wkrótce po wtargnięciu czołgów na ulice Pekinu i zdławieniu trwających od prawie siedmiu tygodni protestów przeciwko rządowi - pisze agencja EFE.

Wbrew wszystkim

Uniknął losu setek czy też tysięcy - według niektórych źródeł - śmiertelnych ofiar ataku czołgów na protestujących studentów i robotników, domagających się demokratycznych reform i położenia kresu szalejącej korupcji. Próbował wraz z innymi przeciwstawić się atakującemu wojsku. Został aresztowany, a następnie skazany na śmierć za rzekome podpalenie czołgu. Uniknął wykonania wyroku. Egzekucję kilkakroć odkładano. W końcu najwyższy wymiar kary zamieniono na wieloletni pobyt za kratami. Ma wyjść z więzienia w 2018 roku. Według organizacji obrony praw człowieka China Human Rights Defenders (CHRD), Miao jest ostatnim skazanym po Tiananmen wciąż pozbawionym wolności. Jeszcze w 2009 roku było ich ośmiu.

Jak najgorsi przestępcy

- Wysoki, szczupły, jest człowiekiem powściągliwym i zrównoważonym. Bardzo sceptycznym - wspomina współwięźnia artysta Wu Wenijan, który dzielił celę z Miao Deshunem i odsiedział sześcioletni wyrok za udział w protestach. - Byliśmy maltretowani bardziej niż przestępcy kryminalni i zmuszani do pracy od świtu do godziny dziesiątej wieczorem. Miao zapadł na marskość wątroby - mówi jego towarzysz. 25. rocznica masakry na Tiananmen zastała Miao Deshuna w więziennym szpitalu psychiatrycznym, gdzie odbywa ostatnie lata kary pozbawienia wolności, ponieważ władze uznały, że jest "niespełna rozumu".

Autor: msz//rzw/zp / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: PAP/CAF