Obrońcy praw człowieka z Human Right Watch alarmują, że po niedawnych demonstracjach ludu Hmong na płn.-zach. Wietnamu, region ten stał się "czarną dziurą" niedostępną dla dziennikarzy i dyplomatów. Protestujący domagali się szerszej autonomii.
"Niepotwierdzone informacje wskazują, że dziesiątki Hmongów zostały zabite lub ranne. Władze zamknęły ten obszar i odmawiają zagranicznym dyplomatom i dziennikarzom wstępu" - alarmuje HRW.
Źródła wojskowe informowały na początku maja, że tysiące członków ludu Hmong, w większości chrześcijan, zebrały się w graniczącym z Chinami i Laosem regionie Dien Bien, domagając się szerszej autonomii i wolności religijnej.
Doszło do starć między protestującymi a armią. HRW zażądała od wietnamskiego rządu przeprowadzenia przejrzystego dochodzenia w sprawie "oskarżeń o niewspółmierne użycie przemocy przez miejscowe władze". - Obecnie strefa ta to czarna dziura, jeśli chodzi o informacje - podkreśla Phil Robertson, dyrektor HRW na Azję.
Rząd przyznaje, ale...
W czwartek wietnamskie władze przyznały, że przeprowadziły aresztowania, jednak pojawiają się "przesadzone informacje na temat sytuacji i prawda jest zniekształcana" - ubolewa rzeczniczka ministerstwa spraw zagranicznych, dodając, że sytuacja jest już ustabilizowana.
- Władze Wietnamu nie mogą narzucić zasłony milczenia na tę sytuację i udawać, że wszystko wróciło do normy. Kiedy dojdzie do lokalnych kłopotów jak te, otworzą się drzwi do nadużyć i bezkarności - uważa Robertson.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia/Bob Tubbs