- To jest "moment Sputnika" dla naszego pokolenia - oświadczył prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama w swoim dorocznym orędziu o stanie państwa. Co się kryje pod tym tajemniczo brzmiącym zdaniem? Zastrzyk pieniędzy i - jak oczekuje Obama - nowe miejsca pracy. A skąd w tym wszystkim radziecki Sputnik?
Określenie "moment Sputnika" w obiegowym użyciu oznacza przełom, moment, w którym należy wyjść naprzeciw wyzwaniu, zrobić coś nowego, pójść w określonym kierunku.
Termin pochodzi od działań, jakie zastosowała amerykańska administracja po tym, jak 4 października 1957 r. ZSRR wystrzelił na orbitę pierwszego sztucznego satelitę Ziemi o nazwie Sputnik 1 (co po rosyjsku oznacza "towarzysza podróży").
Do momentu, gdy spłonął w atmosferze, Sputnik 1 zdążył okrążyć Ziemię 1400 razy, co oznacza, że przebył łącznie ok. 60 milionów kilometrów.
"Nie będzie jednego momentu Sputnika"
Wystrzelenie Sputnika stało się początkiem wyścigu kosmicznego, między ZSRR a USA. Amerykańska administracja zdecydowała wówczas o przeznaczeniu dużych pieniędzy na naukę, inwestycje i rozwój nowych technologii. A gwałtowny rozwój nauki stworzył wtedy miliony miejsc pracy.
Przed podobnym wyzwaniem, zdaniem prezydenta Baracka Obamy, Stany Zjednoczone stoją dzisiaj. Dlatego w swoim orędziu zapowiadał duży zastrzyk pieniędzy na naukę i rozwój, podobny do tego sprzed ponad 50 lat. To miałaby być jedna z dziedzin, których nie dotknęłyby - skądinąd zapowiadane przez prezydenta w przemówieniu - cięcia. Ponadto Obama mówił m.in. o wyzwaniach związanych z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii.
- Nie będzie jednego momentu Sputnika, który byłby dla naszej generacji wyzwaniem, aby przerwać naszą zależność od ropy - podkreślił Obama. I dodał: - Tym bardziej jest to dla nas trudne wyzwanie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: wikimedia commons