Co najmniej 20 ofiar. "Noc była bardzo ciężka"


Na ulicach drugiego największego miasta w Libii, Bengazi, rozmieszczono żołnierzy. Decyzję taką podjęto po tym, jak w nocy tysiące ludzi wyszły na ulice, by zaprotestować przeciwko śmierci co najmniej 20 uczestników trwających od środy demonstracji.

Organizacja obrońców praw człowieka Human Rights Watch podała, że według jej źródeł w Libii siły bezpieczeństwa zabiły w środę i czwartek co najmniej 24 ludzi. Doszło do tego, kiedy przeciwnicy rządzącego krajem od ponad 40 lat Muammara Kadafiego ogłosili czwartek "Dniem Gniewu", próbując naśladować protesty, które doprowadziły do ustąpienie przywódców Tunezji i Egiptu.

Jeden z mieszkańców głównej ulicy Bengazi relacjonował agencji Reutera, że w piątek rano miasto było spokojne, a na ulicach nie było demonstrantów. - Ubiegła noc była bardzo ciężka, na ulicach było dużo ludzi, tysiące ludzi. Teraz jest cicho. Widziałem na ulicach żołnierzy - mówił.

Radio BBC, powołując się na świadków, podało, że protestujący w Bengazi starli się z siłami bezpieczeństwa, które użyły broni. Lekarze naliczyli 10 ciał. Z kolei CNN podaje, że również w piątek rano na ulicach Bengazi wyszły tysiące zwolenników Kadafiego.

Zwolennicy kontra przeciwnicy Kadafiego

Inny mieszkaniec Bengazi, który kontaktował się z mieszkańcami pobliskiego miasta Bajda, powiedział Reuterowi, że "konfrontacja między protestującymi i zwolennikami Kadafiego wciąż trwa, niektórzy z policjantów stracili panowanie nad sobą, jest mnóstwo zabitych".

Świadek ten relacjonował też, że jeden z synów Kadafiego Saadi Kadafi zapowiedział w radiu, że przyjedzie do Bengazi i obejmie tam urząd burmistrza.

Pogrzeby ofiar

W piątek prawdopodobnie odbędą się pogrzeby zarówno ofiar z Bengazi jak i Bajdy. Według Reutera mogą one doprowadzić do kolejnych starć.

Reuters podkreśla, że ścisła kontrola nad komunikacją i mediami w Libii sprawia, że trudno jest ocenić prawdziwe rozmiary niepokojów. W piątek na portalach społecznościowych pojawiły się informacje o ponad 50 zabitych.

Źródło: PAP, lex.pl